7 rzeczy, których możemy nauczyć się od dzieci…
1. Priorytety.
Pranie, gotowanie, sprzątanie, zakupy, koszenie trawy itd. To wszystko MUSIMY. Nie mamy czasu na nic, bo MUSIMY zrobić tyle rzeczy. „Nie mam czasu” „Nie teraz” „Zaraz” . Przychodzi wieczór a my padamy ze zmęczenia. Zrobiliśmy dziś tyle rzeczy. Tylko co z tego? Czy to był czas dobrze wykorzystany? Czy zrobiliśmy w ciągu tego dnia coś, co wywołało uśmiech na naszej twarzy?
Dzieci naturalnie wiedzą co jest najważniejsze. Nie zwracają uwagi, czy ktoś ma czyste okna, umyty brodzik, poprasowane ubrania. Nie lubią cioci za to, że ma wyszorowane fugi tylko, że lubi układać klocki Lego. Ich priorytety to miłość, bliskość, czułość, przytulanie się, wspólna zabawa.
Może czasem zamiast biegać z odkurzaczem próbując stać się perfekcyjną panią domu warto poświęcić ten czas dziecku i pobawić się na brudnej podłodze?
2. Radość z małych rzeczy.
„Dom z basenem”, „Najnowszy model ajfona” „Luksusowe auto” itd. Ilu z nas ma takie marzenia? W dzisiejszych czasach łatwo wpaść w pułapkę „mieć” zamiast „być”. Nie mówię, że takie marzenia są złe, ale czy potrafią nas jeszcze cieszyć małe rzeczy?? Dzieci zachwycają się wszystkim tęczą, padającym deszczem, kolorowymi listkami. Warto brać z nich przykład i starać się codziennie szukać piękna wokół nas. Tego prawdziwego, naturalnego.
3. Determinacja.
Wielu z nas, gdy natrafia na swojej drodze na problemy bardzo szybko się poddaje. Wycofuje. Pojawiają się myśli „nie nadaję się do tego”, „po co ja mam się stresować”, „mam pecha”, „to nie dla mnie” itd. Ilu z nas jest tak naprawdę wytrwałych w dążeniu do celu, nie poddaje się po pierwszej próbie? Ilu z nas wierzy w siebie i porażkę traktuje jak wyzwanie?…
A dzieci? Dzieci, gdy chcą coś zdobyć są zdeterminowane w 100%. Nie poddają się, będą płakać, krzyczeć, wrzeszczeć (was do tego broń boże nie zachęcam) aż osiągną swój cel. Instynktownie ufają sobie i wiedzą, że to, że czegoś chcą jest dobre. Nie przejmują się co ktoś o nich pomyśli (Jak będę się tak domagał tego cycka to mama weźmie mnie za histeryka – !?!) Nie mają też w sobie błędnych przekonań typu „jestem do niczego”.
4. Szczerość.
Dzieci są cudownie szczere, czasem może za bardzo. Pamiętam chłopca z przedszkola, który na pytanie, którą Panią najbardziej lubi powiedział „Panią Grażynkę bo przynosi mi obiady”. Piękne jest to, że dzieci nie owijają w bawełnę. Są prawdziwe. Nie udają kogoś kim nie są, po to żeby się przypodobać. A my? Czy często tak naprawdę rozmawiamy z innymi szczerze? Czy mówimy to co chcemy, czy to co możemy? Może są to grzecznościowe wymiany zdań? Bo wypada. Bo nie wypada. „Ładnie dziś wyglądasz.” – „Tak? Nie tam….” – i tu pada milion powodów, dlaczego nie wyglądamy ładnie. A może zamiast tego wystarczy powiedzieć „Dziękuję”.
5 . Płynność emocji.
Dzieci w ciągu jednego dnia potrafią przeżyć cały wachlarz emocji. Radość ,smutek, złość, lęk. Nad żadną emocją się nie pochylają, każdą traktują tak samo. Potrafią płynnie między mini przechodzić. Chyba każdy widział dziecko, które w ciągu 5 minut potrafiło od płaczu przejść do śmiechu i zapomnieć, że było smutne. Tymczasem my dorośli „czepiamy się” emocji. Gdy dopadnie nas złość, smutek, analizujemy całą sytuację, rozbijamy ją na części pierwsze. W głowie tworzymy całe historie, scenki rodzajowe trzymając się kurczowo jednej emocji, zamiast pozwolić sobie na doświadczanie kolejnych i bycie tu i teraz.
6. Bycie tu i teraz.
Dzieci posiadają niezwykłą umiejętność bycia tu i teraz. Żyją na 100%. Doświadczają wszystkiego „całym sobą”. Tymczasem MY, dorośli bardzo często żyjemy w świecie myśli. Planujemy, przewidujemy, analizujemy. Staramy się wyprzedzić czas. Niby jesteśmy tu i teraz a tak naprawdę myślami krążymy gdzieś daleko w przyszłości. Warto przestać planować wszystko z uporem i nie walczyć z czasem. Zwłaszcza, że podobno 80% rzeczy, o które się martwimy nigdy się nie wydarzą.
7. Okazywanie uczuć.
Wielu dorosłych ma z tym ogromny problem. Nie potrafimy okazywać uczuć. Wstydzimy się ich, obawiamy reakcji innych, okazujemy je tylko wybranym. Tym, którym wg nas możemy zaufać. Boimy się okazywać uczucia z obawy przed zranieniem, krytyką. Wolimy więc ciągle „trzymać gardę”. Nawet, gdy ktoś nas zrani nie przyznamy się do tego- „nie dam mu satysfakcji”. Płaczemy w domowym zaciszu, a na zewnątrz zakładamy maskę. Okazywanie uczuć postrzegane jest jako słabość. Tymczasem dzieci okazują uczucia w sposób naturalny, spontaniczny. Gdy jest im smutno to płaczą, gdy kogoś lubią okazują to. Dzieci nie boją się uczuć, nie wstydzą się ich. A czy przypadkiem nie są bardziej bezbronne od nas?
Pozdrawiam,
Zuzanna Piórkowska
autorka bloga: Houston mamy dziecko!