ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

chwalenieNiedawno, przeglądając FB, wpadłam na ekstremalnie inspirujące dla mnie zdanie. Już od dawna nie miałam takiego mocnego przebłysku – myśli, która miała w sobie coś kompletnie nowego i odkrywczego. To przytrafia mi się już bardzo, bardzo rzadko. Wydaje mi się bowiem, że wszelkie treści wciąż są powtarzane, tylko wyrażone innymi słowy. Dlatego tak bardzo uwielbiam te nieliczne chwile, gdy natrafiam na zupełnie świeżą dla mnie ideę. Tak było właśnie ze zdaniem przytoczonym przez Gretchen Rubin w swoim nowym nagraniu:

„If Others Think I Can Do a Job, I Can Probably Do It”.

Jeśli inni myślą, że jestem w stanie coś zrobić, prawdopodobnie faktycznie tak jest.

Zawsze powtarzamy sobie jak mantrę, żeby nie słuchać tego co mówią o nas inni. By nie przejmować się tym, co o nas myślą. I zgoda, to ma sens. Niejednej osobie podcięto skrzydła jakimiś kompletnie bzdurnymi, często nawet brutalnymi słowami. Bardzo łatwo odebrać komuś nadzieję, powiedzieć: „daj sobie spokój, to nie dla ciebie„, „zejdź na ziemię„. Lub mocniej: „jesteś do niczego„.  Tego rodzaju „zachęty”, długo potrafią trawią nas od środka i zabierać nam resztki pewności siebie oraz chęci działania.

Sama trochę biorę do siebie negatywne opinie innych osób na mój temat. Jestem jednak zdania, że tak mocno jak się da, trzeba mieć głęboko… gdzieś. Jeśli krytyka jest konstruktywnie wyrażona i ma sens – ok. Wówczas trzeba i warto przemyśleć sobie pewne sprawy. Co innego jednak – jeśli rzecz tyczy się kompletnie nieuzasadnionych zarzutów, czy słów ciągnących nas w dół. Za te ostatnie – podziękuje, nie potrzebuję.

Jest jednak jeszcze całkiem druga strona medalu w kwestii opinii innych na nasz temat. I to właśnie na niej chciałam się skupić, bo jakoś nigdy wcześniej sama na to nie wpadłam… Jeśli bliscy i życzliwi Ci ludzie lub osoby, które po prostu dobrze cię znają, mówią, że jesteś w stanie coś zrobić, to znaczy tylko tyle, że naprawdę jesteś.

Czasem ciężko uwierzyć nam w swoje własne możliwości. Szczególnie gdy zawodzi nasza pewność siebie. Osoby, które nas znają, widzą nas z zupełnie innej perspektywy. Często znacznie mniej zaburzonej, niż nasze własne, w wielu przypadkach dość niskie mniemanie o sobie. Widzą nasze silne strony, naszą moc, nasze zdolności. Wierzą w nas czasem bardziej, niż my sami. Okazuje się jednak, że wiara ta, w zdecydowanej większości przypadków, nie wynika z czystej sympatii, ale  rzeczywistej percepcji.

Zaczęłam przypominać sobie takie przykłady. I lawinowo zaczęły mnożyć się w mojej głowie.

Ostatnio koleżanka, która jest bardzo dobrym psychologiem wspominała mi, że miała chwilę zwątpienia, gdy przestali się u niej pojawiać pacjenci. Oczywiście po bardzo krótkim czasie, wszystko wróciło do normy, ale przez tę gorszą chwilę miała naprawdę katastroficzne myśli. Gdy opowiadała mi o tym, mogłam tylko się uśmiechnąć. Bo wiem jaką jest osobą i jak silnie przyciąga do siebie ludzi. Wiem, co potrafi zdziałać w zaledwie jednej rozmowie i że po prostu jest stworzona do tej pracy. Przez ani sekundę nie potrafiłabym zwątpić w to, że zawsze będą się u niej pojawiać ludzie, łaknący jej energii, doświadczenia i podejścia. Ja to wiedziałam – ona, niekoniecznie.

pewnosc siebie kobieta - KoBBieciarnia

Kolejny idealny przykład to mój M. To jedna z niewielu osób, wobec których mam aż tak niezachwianą pewność, że nigdy nie będzie miał problemów ze znalezieniem sobie pracy. Szczególnie takiej, która opiera się na zdobywaniu zaufania i przychylności innych ludzi, na przykład w handlu. M. ma niesamowity talent, o którym nie ma chyba pojęcia. Ma w sobie coś takiego, że potrafi zdobyć sobie serce człowieka dosłownie w kilka chwil. I nie piszę tego omamiona jego urokiem. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jakie podejście ma do ludzi. Jak błyskawicznie jego ciało reaguje, gdy tylko trzeba komuś pomóc. Zawsze śmieję się, że zanim ja w ogóle zorientuję się, że ktoś potrzebuje pomocy, on – jakąś dziwną, chyba podświadomą reakcją – już dawno to zrobił. Coś niesamowitego… Jeszcze większym fenomenem jest jednak dla mnie to, że sam – naprawdę w sobie tego nie widzi.

I ja, doświadczyłam pozytywnych opinii ze strony bliskich, którzy podbudowywali mnie mówiąc, że jestem zdolna i z tym, czy z tamtym na pewno sobie poradzę. Że powinnam sięgać po więcej… Zawsze traktowałam to jak takie głupie, acz grzecznościowe gadanie. Aż dziś, nagle – dotarło do mnie, że być może ktoś mówił mi wówczas podobną oczywistość, do tych, które wymieniłam powyżej. A ja? Po prostu tego w sobie nie widziałam.

Pomyślicie, że to bardzo proste przemyślenie? Być może, dla mnie jednak przełomowe. Ktoś może widzieć w nas nasz prawdziwy potencjał dużo mocniej niż my sami, naprawdę.

Wnioski? Chciałabym częściej mówić ludziom o tym, co w moim odczuciu jest w nich wyjątkowe. Jestem przekonana, że wielu z nich może nie mieć o tym zielonego pojęcia. Z drugiej strony, chcę z większą wiarą słuchać dobrych rzeczy, które mówią o mnie inni. Tak jak ja nie wciskam ludziom kitu, tak mam nadzieję, że i oni, mówią mi po prostu prawdę. Z tego naprawdę można wynieść coś bardzo dobrego dla siebie. Co myślicie?

tekst: Justyna Zielińska
autorka:  Happyholic.pl

- A word from our sposor -

A właśnie, że warto przejmować się tym, co mówią o nas inni!