ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

rodzina kobbieciarnia

Czytałam setki razy o tym, że osoby, które utrzymują szczególnie bliskie kontakty z rodziną są szczęśliwsze. Zresztą nie trzeba być geniuszem, by odkryć taką zależność. Wiedziałam to, ale… może nie wierzyłam, że ma to aż takie znaczenie.

Bo z rodzicami zawsze miałam bardzo dobre stosunki. Mam naprawdę cudowną, kochającą rodzinę. Ale zawsze żyłam jakby obok. Cześć, cześć. Jak w pracy, szkole? Dobrze, nic ciekawego. I znikałam w swoim pokoju. Bo miałam przy sobie osobę, która potrafiła zastąpić mi wszystkich. Najlepszego przyjaciela.

Dopiero teraz widzę, jak beznadziejnie głupim pomysłem jest zamykanie się na jedną osobę. Z rodzicami sytuacja okazała się dokładnie taka sama. Wydawało mi się, że takie poprawne, ciepłe, ale zdystansowane stosunki wystarczą. Bo jestem dorosła, rodzice są dla mnie wsparciem, ale nie przyjaciółmi bla bla bla.

Aż poznałam osobę, której zachowanie bezlitośnie obnażyło to, jak mało daję od siebie swoim rodzicom. I w przypadku tej osoby nie mówimy bynajmniej o toksycznie zażyłych relacjach. Nawet nie mieszkają już razem, a jednak emocjonalnie są bliżej niż w ogóle mogłam sobie to wyobrazić.

Zwykły telefon, zapytanie jak czuje się bliska nam osoba. Pomoc w ogrodzie, w domu. Wspólne spacery, obiady. Czas. Po prostu czas dla bliskich. Czyli coś czego ja nigdy nie miałam. Bo przecież tyle zajęć, rzeczy do zrobienia. Rozmowa z rodzicami dłuższa niż 15 minut? Abstrakcja.

A oprócz czasu po prostu ta wyczuwalna w głosie czułość i szacunek podczas opowieści o którymś z członków swojej rodziny. Totalnie mnie to zauroczyło. I zawstydziło.

I wreszcie gdy usłyszałam od Niego, że mój tata wydaje się przesympatycznym facetem. No kurczę! Oczywiście, że taki właśnie jest. Tylko czemu ktoś z zewnątrz musi mi o tym przypominać? Przecież sama doskonale o tym wiem.
Kto potrafi zerwać się na nogi o 5 rano, by podwieźć mnie na pociąg? Kto zawsze, ale to zawsze wita mnie uśmiechem i tryska dobrym humorem?  Kto podczas śmiechu mruży oczy dokładnie tak samo jak ja? Kto bez najmniejszego śladu złości potrafi wstać w środku nocy by otworzyć mi drzwi, gdy zapomnę kluczy? Kto potrafi jeździć na rowerze po najbliższej okolicy i robić dla mnie zdjęcia do projektu na studia?

 

tata kobbieciarnia

Tak samo z mamą. Nikt nie ma takiej intuicji co do moich spraw jak ona. Już w pierwszej klasie podstawówki, gdy pokazałam jej grupową fotografię bez mrugnięcia okiem potrafiła odgadnąć, w którym koledze byłam bezgranicznie zakochana. I tak zostało do teraz. Kto po powrocie z jakiegokolwiek wyjazdu zawsze wita mnie moją ukochaną zupą (nikt, ale to nikt nie umie przyrządzać takiego barszczu jak moja mama!)? Na kogo pomoc wszyscy bliscy zawsze mogą liczyć?

Zadziałało.
Zakończenie tego wpisu nie będzie hurraoptymistyczne. Nie stałam się z dnia na dzień cudowną córeczką. Bo mam swój charakterek i głupia duma po prostu nie pozwoliłaby mi stać się, tak po prostu przymilnym skarbem rodziców. Muszę trochę dogadywać i odrobinę się podroczyć. Ale postanowiłam dawać z siebie to co najważniejsze. Czas. Na rozmowę, na wspólne „popołudnie piękności” z mamą, na spokojne zjedzenie obiadu w rodzinnej atmosferze.
Żaróweczka w głowie już się zapaliła. Teraz pozostaje tylko działanie. Lepiej zmądrzeć późno niż wcale.
Ostatnie zdanie – wcale nie twierdzę, że każdy powinien rzucić się na ratowanie relacji ze swoją rodziną. Bo ludzie są różni. Nie wszyscy rodzice są cudowni i wspaniali. Czasem naprawdę dużo większe wsparcie możemy znaleźć w przyjaciołach niż w rodzinie. Ale myślę, że to jest mniejszość. Większość z nas ma naprawdę fantastycznych rodziców, tylko są gdzieś w tle naszego życia. Bo koledzy, przyjaciele, miłości naszego życia wydają się zazwyczaj ciekawszym towarzystwem. A jedno przecież nie wyklucza drugiego. Miejsca w sercu i czasu starczy dla wszystkich. Trzeba tylko chcieć.

 Justyna Zielińska
autorka:  Happyholic.pl

- A word from our sposor -