Odkąd kilka lat temu odkryłam Lazurowe Wybrzeże, stało się ono dla mnie jednym z najlepszych miejsc na wypoczynek. Barwy oraz zapachy tego regionu, towarzyszyły mi jeszcze przez długi czas, a ogromny zbiór zdjęć przywożony rok rocznie stawał się albumem wspomnień podczas długich, zimowych wieczorów.
Niewątpliwie jest w tym zasługa samego Cannes, uważanego powszechnie (i niesłusznie) za snobistyczne miasto, podczas gdy kryje w sobie wiele niespodzianek. Pozwólcie, że zostanę dziś przewodnikiem po moim lazurowym miejscu…
Niezwykły klimat, przepiękne położenie geograficzne, historia arystokratyczna oraz filmowa. Wszystko to, co wpływa na atmosferę tego miejsca i co je buduje, staje się niezwykle istotne podczas naszego w nim pobytu.
fotografie autorstwa – Magdaleny Leszner-Skrzecz
Początkowo Cannes było starożytnym portem rzymskim. Z czasem przekształciło się w genueńską faktorię handlową, by w XII wieku stać się własnością Opatów z Saint Honorat. Przez kolejne siedem stuleci zniknęło, kryjąc się pod płaszczem rybackiego, cichego, małego portu, by w zapomnieniu poczekać do wielkiego odkrycia. W połowie stulecia Lord Henry Brougham, trafił tam i zainwestował swoje pieniądze w rozwój. Ten wykształcony matematyk, prawnik, polityk opublikował wiele prac na temat światła, kolorów oraz pryzmatów i może dlatego tak ukochał lazurową wioskę. Niewątpliwie to on, jako pierwszy osiedlił się nad wodami wśród ogromnych palm, cudownych kwiatów. Wysławiając mikroklimat tego miejsca, otworzył drogę kolejnym arystokratom.
„Francuska burżuazja, angielscy hrabiowie, a z czasem rosyjscy oligarchowie przybywali do Cannes, budując tu swoje letnie rezydencje i osiedlając się na późne lata swego życia. Nawet teraz, spacerując w głąb miasta natrafiamy na przepiękne wille, ukryte pod parawanami bujnej roślinności…”
W roku 1911, widząc gwałtowne rozwijającą się turystykę, zbudowano Hotel Carlton, który do dnia dzisiejszego jest jednym z najokazalszych budynków na całym wybrzeżu. Secesyjny gmach utrzymany w ciepłych barwach i wyjątkowo okazałym holem jest ulubionym miejscem filmowych gwiazd. Pokoje od strony Bulwarów oferują nie tylko klimat zeszłej epoki, ale przede wszystkim morską bryzę wpadającą przez otwarte okna oraz niezapomniany widok na czystą i iskrzącą się w świetle południowego słońca wodę. Gośćmi hotelu bywali najznakomitsze osobistości. Wśród nich Madame Coco, która uwielbiała spędzać lato z przyjaciółmi w kurorcie. To tu narodziły się najsłynniejsze perfumy świata – Chanel Nr 5, do których kwiaty zbierano w pobliskim Grasse.
A jeśli przyjechaliście do Cannes zobaczyć dzisiejsze gwiazdy, to maj oczywiście jest tym miesiącem, w którym jest ich najwięcej. Festiwal filmowy przyciąga artystów, a także turystów. Bulwar Croisette zapełnia się dziennikarzami, fotoreporterami. Czerwone schody stają się największą atrakcją miasta.
A sam pałac? Kilka lat temu odnowiony zyskał nową fasadę oraz wnętrze. Biały żagiel wtapia się w sąsiadujący port jachtowy. Wokół roztacza się błękitna woda odbijająca się w taflach szklanych ścian. Obowiązkowe zatopienie swej dłoni w odciśniętej chodnikowej gwieździe, staje się naszym jedynym kontaktem z wielkim światem.
Nic w tym dziwnego. Piękna pogoda, krystalicznie czyste morze, niezwykłe Alpy. Wokół średniowieczne miasteczka, pola lawendy i czerwone skały Masywu Esterel…
Miasto oferuje szeroką gamę atrakcji. Dla spragnionych kontaktu z naturą, dla turystów chcących poznać historię, dla fashionistek kochających modę… Możesz zwiedzać i smakować owoce morza, pod którymi stoły w restauracjach się uginają.
Wolisz plażę? Piaszczyste piaski czekają na Ciebie. Nie zapomnij o aromatycznej cafe noir i macaroon, kupionych w Laduree. Lawendowe ciasteczka nie mają sobie równych…
Ale dla mnie Cannes to zdecydowanie więcej. Urok wąskich uliczek w Le Suquet, XVI-wieczny kamienny kościółek czy też Musee de la Castre są o wiele ciekawsze. Gdy już pokonamy strome wzgórze, odkryjemy fantastyczny widok na całe wybrzeże, a samo miejsce będzie niczym jak z prowansalskich pocztówek. Stare miasto kryje przepiękne zaułki pełne niewielkich sklepików z dziełami tutejszych artystów i rzemieślników, prawdziwych francuskich bisto oraz restauracji. Jest również mały, surowy kościół Notre Dame D’Esperance, do którego wędrują procesje 15 sierpnia. A kilka kroków dalej można zwiedzić Muzeum Zamkowe mieszczące się w fortecy pierwszych Opatów z XII wieku. Dziś znajdują się tu zbiory archeologiczne i etnograficzne z obszaru Morza Śródziemnego.
W oddali wyłaniają się Wyspy Lerins, do których płynie się jednym z licznych statków. Wyspa Św. Honoraty to gratka dla fanów średniowiecznej architektury. Klasztor z XI wieku, krużganki z XII są jak wędrówka w czasie. Otoczone lasem piniowym oraz winoroślami pozwalają na odpoczynek pod upalnym niebem. Popijając tutejszy likier, wyrabiany przez mnichów klasztornych, myślimy sobie – czego chcieć więcej?
Druga wyspa, nieco większa, św. Małgorzaty ma zupełnie inną atmosferę. Początkowo myślałam, że jestem w jakimś zapomnianym, meksykańskim miasteczku. Dopiero po chwili zauważyłam najważniejsze miejsce – siedemnastowieczny fort, w którym znajduje się słynna cela. Według legendy więziony był tu przyrodni brat Ludwika XIV – człowiek w żelaznej masce. Rozsławiony przez Aleksandra Dumas bohater, spędził swe lata w niewielkiej kamiennej sali z jednym małym oknem wychodzącym na ląd. Według niektórych ów więzień miał na wyspie romans, z którego narodził się chłopiec, wywieziony na Korsykę. Już wiecie o kim mowa? Tak – tym dzieckiem był pradziadek Napoleona! Trudno w to uwierzyć.
Niezależnie jednak od opinii i teorii, fort zwiedza się z dreszczykiem emocji, a wizja spędzenia choć chwili w zamknięciu, w masce na twarzy, na pewno robi wrażenie na każdym. A sama wyspa? Przepiękna, dzika, z kamienistymi plażami i niezwykle krystaliczną, przejrzystą wodą. Tutaj nie ma samochodów, rowerów, hałasu. Jest spacer wśród zieleni, szumu morza, ciszy. Kiedy jednak opuścicie bezludną wyspę i wrócicie do Cannnes o zachodzie słońca, przejdźcie się Bulwarem ż do Pointe de la Croissette tzw Palm Beach, z którego rozciąga się widok na całe miasto otoczone lazurytem i majestatycznymi Alpami.
Pamiętajcie jednak, że to co najważniejsze, to fakt, iż jesteście w sercu rejonu Provence – Alpes – Cote D’Azur, którego każda część kryje w sobie przepiękną przyrodę, niesamowitą historię, a także ogromny wachlarz sztuki. Jak mówił Vincent Van Gogh „Przyszłość sztuki to południe Francji”. Ale dla nas to również przeszłość, którą możemy dziś odkrywać oraz poznawać. I może właśnie dlatego Cannnes powinno stać się naszym pierwszym miejscem na mapie letniej przygody?
Elegancja i blichtr łączy się z legendami oraz zapomnieniem. Nasycone barwy z przezroczysto-czystym powietrzem. Zapach ryb z zapachem kwiatów. Wytworność gości z tradycją mieszkańców. Lekkość lasu jachtowych masztów z siłą obronnych murów zamków i fortów. Miejsce niezwykłe…
Magdalena Leszner-Skrzecz
Świetnie się to czyta! Klimat Cannes oddany w 100%. Nie trzeba więcej zachęcać do przyjazdu ;-).