Niedawno przeczytałam genialny tekst… Genialny, choć niezwykle przygnębiający. Wiedziałam, że jestem w pułapce stereotypów, ale nie sądziłam, że prawda jest aż tak okrutna. Zanim przejdę do meritum sprawy, zacytuję fragment artykułu Karoliny Stefaniak i Edyty Zierkiewicz:
„Dobre zdrowie męża jest jednym z priorytetów żony – jest ona odpowiedzialna za jego kondycję nie tylko dlatego, że należy do troskliwych partnerek, ale też dlatego, że jego wygląd i samopoczucie świadczą o jej umiejętnościach, a nawet o jej tożsamości rodzajowej. W patriarchalnym porządku społecznym kobietę ocenia się nie na podstawie jej własnych osiągnięć (np. zawodowych), ale na podstawie tego, na ile dobrze odprasowana jest koszula męża. A przecież jego kondycja psychofizyczna jest bez porównania ważniejsza niż strój, który ma na sobie. Wizytówką dobrej żony będzie więc dobrze odżywiony, sprawny do pracy, zdrowy mąż” ¹.
Artykuł pt. „Zadbaj o swego mężczyznę. Reprodukcja i medyka1lizacja hegemonicznej męskości w czasopismach dla kobiet” odsłania okrutną prawdę. Nie wiem, czy prawdę o tym, w co my – kobiety zostałyśmy wplątane, czy raczej o tym, co sobie same stworzyłyśmy i do czego same doprowadziłyśmy. Autorki tekstu piszą o tym, jak dobre żony budzą się w nocy, by skontrolować jak często ich małżonek wstaje do toalety i ile czasu tam spędza. Wszystko po to, aby czuwać nad jego zdrowiem…
GDZIE W TYM WSZYSTKIM JA-KOBIETA?
Kiedy czytam takie teksty, niemal automatycznie nasuwa się mi się pytanie: kto czuwa nad nimi? Kto opiekuje się kobietami, kiedy są chore, kto pomaga? Czy faktycznie działa to w obie strony?
Miejmy nadzieję.
Przerwa w pracy. Siedzę przy kubku kawy z Marceliną. Jak zwykle toczymy ważną dyskusję na tematy damsko – męskie. W którymś momencie słyszę zdanie: „No i jak się tu nie wkurzać?! Wracam z pracy. Mój chłopak już siedzi przy kompie i gra, a ja zabieram się za robienie obiadu. I nagle stop, zapala się czerwone światło. Myślę sobie: ale o co chodzi? Dlaczego to ja mam robić jedzenie? To nie może być tak, że przygotowanie obiadu staje się pierwszą rzeczą po moim powrocie do domu!”.
„SAME SOBIE WINNE…”
Tak być nie może – wiadomo. Dlaczego jednak tak właśnie „jest”?
Do głowy przychodzi mi pewien obrazek – sytuacja, jakiej byłam świadkiem kilka lat temu rozegrała się na działce u znajomych. Pojechałam tam z moim chłopakiem. Poza nami był też Janek, Ania i mama Ani. Kiedy mama koleżanki zabrała się za robienie sałatki, powiedziała z wyrzutem do córki: „Może byś tak pomogła?”. Wówczas, mój chłopak wstał i już chciał zaangażować się w pracę, kiedy gospodyni powstrzymała go słowami: „Nie, nie, ty nie musisz tego umieć. To nie musi cię interesować”.
Załamuję się zupełnie słysząc takie rzeczy. Najpierw same przyzwyczajamy naszych mężczyzn do tego, aby niczego nie musieli umieć, a potem narzekamy, że nic nie potrafią. Tak nie można!
WYBIERAJ!
Albo uczymy, pokazujemy, wyjaśniamy, a potem oczekujemy i wymagamy, albo pogódźmy się z tym, że już zawsze będziemy nieszczęśliwe i zmęczone. To nie jest tak, że naszym zadaniem jest wyprasowanie koszuli męża i robienie sałatki. Pokrojenie pomidorów nie jest wielkim osiągnięciem, a żelazko to też niezbyt skomplikowana rzecz. Można się nauczyć.
Nie wyręczajmy wiecznie naszych mężczyzn, bo nic nam z tego nie przyjdzie. Teściowa nie popatrzy na nas z uznaniem, bo zrobiłyśmy doktorat, ale opowie wszystkim sąsiadkom, że jej synek wygląda na głodnego i zmęczonego. I wiecie co? To będzie wasza wina. To Wy obiecywałyście przecież dbać o zdrowie swoich mężczyzn, a skoro nie dbacie o nie odpowiednio, jesteście źle oceniane. Nie pozwólcie na to. Nie traktujcie mężczyzn, jakby byli gatunkiem na wyginięciu. Po co im ten płaszcz ochronny i któż roztoczy go nad nami, Kobietami-Supermankami, Świata Zbawicielkami…?
Pozdrawiam,
¹ K. Stefaniak, E. Zierkiewicz, „Zadbaj o swojego mężczyznę. Reprodukcja i medykalizacja hegemonicznej męskości w czasopismach dla kobiet” (w:) Karuzela z mężczyznami. Problematyka męskości w polskich badaniach społecznych, pod red. K. Wojnickiej , E. Ciaputy, Kraków 2011, s. 106-107
Jest dużo prawdy w tym co napisałaś