Znasz mnie ze zdjęcia profilowego z Facebooka albo z widzenia, gdy czasem jeździmy tramwajem kilka przystanków w tą samą stronę. Jak przez mgłę pamiętasz moje imię, a może nawet nigdy go nie słyszałaś. Nie wiesz ile mam lat, ile zarabiam, czy moi rodzice żyją i jak układa mi się z mężem. To jednak nie ma znaczenia, bo jedno co się liczy to fakt, że moje dziecko jedzie w wózku na małych, plastikowych kółkach, choć chodniki mamy gotowe tylko na duże, pompowane koła. Nie podoba Ci się sposób w jaki podnoszę synka, ani że nie karmię go piersią. Skandaliczne dla Ciebie jest to, że wyszłam z dzieckiem i mężem do kawiarni, gdzie pełno zarazków, zamiast zostawić dziecko u dziadków. Dobrze wiesz, że to nieodpowiedzialne, a ja zachowuję się jak niedojrzała matka. Absurdalne jest, że kobieta nie karmi piersią, przecież do tego została stworzona! Ty wiesz, masz przecież świętą rację nosicielko prawdy obiektywnej, naznaczona sprawiedliwością doskonałą, matko.
Nie znasz mnie, widzisz mnie pierwszy raz w galerii, robiącą zakupy z dwójką rozwrzeszczanych pociech. Gotujesz się ze złości. Bo co za matka wychodzi z dziećmi na zakupy? Czy naprawdę nie może zrobić tego sama? Podła matka, bez pomyślunku!
Dowiadujesz się o mnie zupełnie przypadkiem, gdy okazuje się, że zostawiłam swojego czteroletniego synka „samego” w figloparku. Matka bez wyobraźni, wstrętna nieopiekuńcza matka, która zostawia maluteńkie dziecko samo na pastwę losu. Która matka tak robi?
Gdy czekamy razem w przychodni do lekarza obserwujesz mnie z ukosa jak biegam niespokojnie za córką i pilnuję każdego jej kroku. Niemal trzymam ją za kołnierz, trzęsę się nad nią i ciągle powtarzam „ostrożnie skarbie„. Prychasz z politowaniem, cóż za nadopiekuńcza matka, wychowa taką córkę pod kloszem i zrobi z niej życiową niedorajdę. Znowu masz rację, bo jako matka idealna masz przecież monopol na prawdę.
Obserwujesz, wnioskujesz, raportujesz: matka karmiąca mlekiem modyfikowanym, matka zostawiają dziecko w figloparku, matka podająca jedzenie ze słoiczków, matka pozwalająca dziecku korzystać z chodzika, matka strofująca dziecko, że się pobrudzi i żeby jadło ostrożnie, matka mająca w domu tak czysto, że jej dzieci muszą być nieszczęśliwe, matka której dziecko jest całe wybrudzone w błocie i nadal nieprzebrane, matka której dziecko za szybko zaczyna korzystać z nocnika, matka która za późno wysadza na nocnik... Lista przewinień mnożny się, chyba nie ma matki, która nie złamałyby kodeksu wykroczeń, który nosisz w sobie zaraz obok monopolu na rację.
I wreszcie jest, najgorsza z matek: matka przy oknie. Bez serca, bez uczuć, jak ona mogła? Która prawdziwa matka by to zrobiła? Myślisz, kalkulujesz, nie osądzasz, nie oceniasz, bo przecież TY WIESZ, Ty wszystko wiesz, zawsze masz rację, znasz okoliczności i konsekwencje, doskonale zdajesz sobie sprawę o zawiłościach losu ludzkiego i wiesz jak się postępuje i kiedy co należy. Wiesz jakbyś się zachowała w każdej życiowej sytuacji, bo Ty jesteś Matką Idealną.
Matko Idealna, nie jesteś jedyna. Masz konkurencję. Ja znam Was kilka, a pewnie są Was dziesiątki. Wiecie najlepiej, zawsze macie rację, jesteście dojrzałe, odpowiedzialne, troskliwe i macie szczęśliwe dzieci. Chwała Wam za to, mam nadzieję, że Wy – idealne matki, zgadzacie się z sobą nawzajem i gdy życie zweryfikuje Wasze macierzyństwo za kilkadziesiąt lat, potwierdzi Waszą idealność, wewnętrzną sprawiedliwość i monopol na prawdę.
***
Matko Idealna, być może nie chodziłaś do klasy humanistycznej i nie przerabiałaś dokładnie literatury wojennej. Ja przerabiałam i coś Ci nadmienię. Wstrząśnięta „Opowiadaniami Borowskiego” czekałam na potępienie bohaterów tej książki na lekcji polskiego. I wtedy spadła na mnie wypowiedź najbardziej druzgocącą i mądra jaką kiedykolwiek w życiu usłyszałam:
Nigdy nie wiesz jak się zachowasz dopóki nie spotka Cię dana sytuacja, być może w obliczu strachu, zagrożenia okazałbyś się największym tchórzem, choć dziś myślisz, że zachowałbyś się zupełnie inaczej”.
Pamiętam historię matki, która nie przyznała się do swojej córki, byle nie iść do gazu. Ja, 17-latka, czytająca tą historię pomyślałam „Co za matka” i wystarczyła jedna lekcja polskiego, bym nabrała pokory i przeraziła się tym, że tak naprawdę nie mam pojęcia co JA zrobiłabym na miejscu tej matki. Bo choć dziś myślę, że wzięłabym córkę za rękę i skoczyła do tego gazu, w którym dusisz się kilkanaście minut w męczarniach zanim skonasz, to kto wie, być może wychodząc z wagonu pociągu, w którym o mało się nie udusiłam, uciekłabym od córki i szybko przeszła na stronę zdrowych, udając, że nie słyszę jej płaczu. Nie osądzaj matko idealna, bo Ciebie też ktoś kiedyś osądzi, być może Twoimi własnymi kategoriami.
Pozdrawiam,
Joanna Pomianowska-Dziekanowska
źródło: Z filiżanką kawy