Dziś krótko o tym, jak dobrze wykorzystać czas, w którym zmieniamy zajęcie zawodowe z jednego na drugie, a więc tak zwane chwilowe bezrobocie. Mówię tu oczywiście o sytuacji, w której nie mamy nic wcześniej ,,nagrane” – mniej lub bardziej oczekiwanie kończymy z jedną pracą, a następnie dopiero zabieramy się za szukanie kolejnej.
W przeszłości zdarzyło mi się znaleźć w takiej sytuacji. Rzuciłam pracę wcześniej, niż to początkowo planowałam (uznając, że nie ma już sensu się męczyć), a za nową nie zaczęłam się rozglądać z odpowiednim wyprzedzeniem. Paradoksalnie, doszłam wówczas do wniosku, że to jedna z najpiękniejszych chwil, jakie zdarzyły mi się w tym codziennym biegu, który trwał dotąd nieustannie… Dopiero wówczas zauważyłam wiele rzeczy, których nie dostrzegałam wcześniej. Przykładałam wagę do miejsc, obrazów… „Dostałam” od życia czas na rzeczy, na które zwykle nie starczało mi czasu. To fascynujące, ile przyjemnych, inspirujących rzeczy można robić, kiedy ma się na to siły, chęci i… nieoceniony – czas.
Pierwszy raz od dawna miałam czas pobawić się z kotem, gotować nowe, niezasmakowane dotąd potrawy, ćwiczyć, czytać ulubione blogi, książki, sprawdzić co nowego dzieje się w mediach społecznościowych, poszperać na Ebay’u, po prostu żyć, zwyczajnie i powoli.
W trakcie zaledwie dwóch tygodni „wolności” od pracy, której po prostu nie lubiłam, wdrożyłam u siebie wiele przyjemnych, kreatywnych nawyków, na które dotąd nie starczało czasu (a które pielęgnuję z powodzeniem aż do dziś):
– zaczęłam regularnie ćwiczyć, w końcu zbliżało się lato, każdego dnia 5-10min. w towarzystwie motywatorów z youtube’a
– rozpoczęłam udzielać prywatnych lekcji salsy i bachaty – już wcześniej zbierałam się do tego, żeby opublikować ogłoszenie, lecz permanentnie nie znajdowałam na to czasu. W zaledwie kilka dni pozyskałam 4 studentów, którzy chwilowo podreperowali mój budżet;
– czytam książki – dawno nie miałam na to czasu;
– więcej podróżuje – zwiedzam i spaceruje po Londynie, a także poza nim (Beachy Head, Oxford itp);
– rozpracowywuje mój komputer, nowe aplikacje i portale społecznościowe, o których do tej pory nie miałam pojęcia. Jestem teraz szczęśliwym użytkownikiem Trello, Pinteresta i nie powiem nawet czego jeszcze…
– spotykam się ze znajomymi i zacieśniam więzi – kilka spotkań towarzyskich w jednym miesiącu, to naprawdę dobry wynik.
– uczę się angielskiego i pisania na klawiaturze wszystkimi palcami – to chyba najbardziej wkurzające zajęcie;)
– gotuję! więcej, częściej i z coraz większą przyjemnością. A przede wszystkim mam czas na eksperymenty.
– poszłam do lekarza, zrobiłam potrzebne badania kontrolne, na które też nigdy nie mogłam znaleźć odpowiedniej chwili.
– PISZĘ BLOGA, reklamuje i nadrabiam zaległości na funpage’u.
Same widzicie, przerwa pomiędzy jednym, a drugim zajęciem zawodowym, nie musi być tylko niechcianym i niebezpiecznym „przestojem”. Dziś wiem, że ta nieoczekiwana przerwa, była mi niezwykle potrzebna, poczułam jak radość z życia, wzrasta u mnie o co najmniej 200%.
Jednak wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba było porządnie wziąć się za szukanie pracy, tak więc trzymajcie kciuki. Po tym co za mną, polecam jednak i Wam nie bać się zrobić 2-3-4 tygodniową przerwę na przemyślenie swojego życia, zwolnienie i zajęcie się rzeczami, na które nigdy dotąd nie starcza Wam czasu. To naprawdę dobry moment na zastanowienie się nad swoim życiem i celami, które chcecie osiągnąć. Często bowiem to właśnie podczas takich przerw, wpadamy na pomysły ciekawych biznesów i określamy się co do tego, jak planujemy zmienić swoje życie…
Anna Górecka
autorka: london-lavender.com