Kiedy prawie 10 miesięcy temu dowiedziałam się, że mam spory problem nie tyle z cukrem, co z insuliną, musiałam zmienić praktycznie wszystkie przyzwyczajenia dietetyczne charakterystyczne dla Gravesa-Basedowa i niedoczynności tarczycy. Od ponad 3 lat trzymałam dietę BG (bezglutenową), i nie byłabym sobą, gdybym raz na pół roku nie zjadła np. tartaletki z wiśniami. Zdarzały się mniejsze lub większe wpadki, później doszło wyłączenie z diety nabiału. To spore wyrzeczenie dla osoby, która uwielbia sery. Niestety po zjedzeniu laktozy czułam się źle, więc wyłączyłam te dobroci ze swojego menu.
Pozwalałam i pozwalam sobie na kawałek sera raz na jakiś czas, za to np. jogurtów, serków typu Almette nie jadłam już baaardzo długo i nie ciągnie mnie nic, a nic. Dostając w prezencie IO zaczęłam nowy etap poszukiwań i nauki na temat diety. Droga ta w dalszym ciągu nie jest łatwa, ale mam wrażenie, że osiągnęłam już pewien progres- poznałam mój organizm na nowo i wiem już, co dla mnie jest dobre, a co wręcz przeciwnie. Rzecz, nie pozostaje jednak oczywista z uwagi na mnogość, wzjemnie sprzecznych informacji na ten temat.
Liczne źródła donoszą, że w insulinooporności powinno się:
- zjadać 5-6 niewielkich posiłków dziennie
- wybierać produkty o niskim indeksie glikemicznym
- wyłączyć z diety owoce
- zrezygnować węglowodanów
- nie gotować tylko spożywać na surowo (np. warzywa)
- zrezygnować z koktajli, przecierów i innych mocno przetworzonych potraw
- nie spożywać nabiału
- unikać naturalnych słodzików
- nie trenować zbyt intensywnie
- uważać na ilość białka w diecie
I jak tu nie zwariować, kiedy musimy do tego wszystkiego zrezygnować z glutenu, warzyw psiankowatych, a na dodatek – uważać na goitrogeny, cierpiąc z powodu nadczynność tarczycy.
Cóż, okazuje się, że trzeba nam na nowo poznać swój organizm i sprawdzić, co mu służy, a co nie. Przechodząc przez chorobę o podłożu autoimmunologicznym, należy na początek zrezygnować z glutenu i nabiału. A co z resztą? Przetestowałam już różne diety, które są wskazane w IO i żadna z nich nie przyniosła oczekiwanych przeze mnie efektów. Jedząc 5-6 posiłków dziennie, całkowicie rezygnując z węglowodanów (kasze, ryż, pieczywo) i owoców, czułam się naprawdę źle.
Jakie miałam objawy?
- częste zasłabnięcia (mroczki przed oczami, zimne poty, wewnętrzne „telepanie”,
- brak sił na jakikolwiek ruch)
- bóle głowy
- brak efektów w odchudzaniu
- tycie w okolicach brzucha
- bóle głowy
- fatalne wyniki badań
- ciągłe uczucie głodu
Mając tak złe doświadczenia, zaczęłam kolejny raz kombinować z dietą i mam wrażenie, że doszłam do tego momentu,w którym mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że w moim przypadku służy dieta LCHF (low carb hight fat).
Moja niskowęglowodanowa dieta oparta jest na:
- maksymalnie 4 posiłkach dziennie, wliczając do posiłków poranną kuloodporną kawę
- śniadania (1,2), obiad białkowo-tłuszczowe
- kolacja węglowodanowo-tłuszczowa
- węglowodany w posiłku przed treningiem i na noc
- wprowadzenie owoców nawet tych z wysokim IG jak np. banan w koktajlach przed treningiem
Jedząc rzadko, ale naprawdę duże porcje, które są oparte głównie na białku i tłuszczu czuję się w końcu dobrze.
1. Śniadanie nr 1
Kawa kuloodporna. Łyżka masła, łyżka olejku kokosowego, łyżka masła orzechowego (opcjonalnie), mleko kokosowe.
2 faszerowane jajka lub jajecznica/ omlet z 2-3 jaj + parówka (bez glutenu z zawartością 99% mięsa), ogórek kiszony, papryka konserwowa, herbata.
3. Obiad
Smażony na oleju koko spory filet z piersi indyka/kurczaka z jajkiem sadzonym, warzywa: tarte buraczki bez cukru, ogórek konserwowy.
4. Kolacja
3-4 kanapki z wędliną, jajkiem na twardo i warzywem (ogórek kiszony, pomidor, papryka) lub ryż z cynamonem, tartym jabłkiem (1/2 jabłka), orzechami i masłem orzechowym.
W dni treningowe przed ćwiczeniami (1-1,5 h przed) dodaję posiłek złożony z banana, odżywki białkowej i mleka kokosowego. Po treningu (1h po) jem kolację. Do tego wypijam min. 1, 5 litra wody dziennie.
Schudłam na brzuchu, chociaż na wadze tego nie widać. Mam więcej energii, nie mam drastycznych spadków insuliny, nie miewam tak częstych omdleń i zasłabnięć. Nie chodzę też wiecznie głodna i poddenerwowana.
Co jeść w oryginalnej keto-diecie?
- tłuste mięso i ryby;
- dobrej jakości wędliny;
- orzechy;
- jaja;
- ciemną czekoladę (jem ją 2 razy w tyg. po 2 kostki);
- koktajle niskowęglowodanowe (mleko kokosowe, kakao/kawa i masło orzechowe/ awokado);
- kiszonki;
- owoce morza;
- tłuszcze i oleje (masło, oliwa z oliwek, olej kokosowy, smalec, awokado);
- warzywa (najlepiej kiszonki).
W oryginalnej diecie ketogenicznej nie znajdziemy ryżu, makaronów, pieczywa. Węglowodany czerpiemy z warzyw.
Podkreślam, że w moim przypadku większość węgli czerpię z warzyw oraz z ryżu czy pieczywa BG (przed treningiem i na noc), choć to rzadkość. W oryginalnej diecie ketoginicznej schodzi się mniej więcej poniżej 50 g węgli na dobę i węglowodany czerpie się głównie z warzyw.
Na noc i przed treningiem jem:
- kasze, ryż, pieczywo BG rzadko, ale pojawiają się w diecie
- warzywa strączkowe
- warzywa korzeniowe: ziemniaki, bataty
Ciąg dalszy moich „badań” trwa i za jakiś czas wykonam ponownie badania insuliny i sprawdzę na jakim poziome ma się moja przyjaciółka. Według mnie nie ma idealnej diety dla każdego. Do sprawy należy podejść indywidualnie i to nie lekarz, a my sami powinniśmy ułożyć dietę uwzględniając obostrzenia chorobowe, ale przede wszystkim nasze samopoczucie.
Tekst: Monika Grudzińska
Autorka bloga: Good Morning – Tarczyca