Monika Borchulska-Zając – założycielka projektu Pozytywny Trening. Autorka bloga: Energodajnia. Bioterapeutka, instruktor fitness&wellness, trener rozwoju osobistego. Kobieta o tysiącach pasji, wśród których dominują choreoterapia, chromoterapia, medycyna chińska, bioenergetyka, a nawet fizyka kwantowa. Zapytana o obraz samej siebie, opisuje się jako kobieta energetyczna, charyzmatyczna, wrażliwa, odważna, kreatywna, otwarta, spontaniczna, konkretna i naturalna. Jak widzi ją otoczenie i czy jego zdanie jest w stanie wpłynąć na harmonię jej wnętrza? Pytamy w Kalejdoskopie Kobiet KoBBieciarni.
KoBBieciarnia: Pamiętam jak poznałyśmy się przy okazji finału Akcji MAMY Brzuszek. Udzielałaś wtedy naszym mamom pozytywnego treningu ciała i duszy. Spokojnym tonem potrafisz wytknąć wady w sposób, który zmienia sposób patrzenia kobiety na samą siebie?
Monika Borchulska-Zając: To mnie nakręca, motywuje i rozwija. Pomagać, inspirować, pobudzać – to składa się na moją misję. Nie wyobrażam sobie pracy z maszynami, realizowanej gdzieś w pojedynkę, w zamkniętym pomieszczeniu. Próbowałam tak pracować i funkcjonować, u mnie to się nie sprawdza. Usycham, nie mam energii. Dzięki temu, co robię na co dzień, czuję, że spełniam się każdego dnia. Jakieś 2-3 lata temu, wykrystalizowała się życiowa ścieżka, zwłaszcza na płaszczyźnie zawodowej. Jestem stworzona do pracy z ludźmi i dla ludzi.
KoBBieciarnia: Bioterapeutka, instruktor fitness&wellness, trener rozwoju osobistego… Wszystkie Twoje aktywności zawodowe świadczą o tym, że kochasz pracę z człowiekiem. Kochasz ludzi… To rzadkie w dzisiejszym świecie.
Monika Borchulska-Zając: Ludzie, kontakt z nimi dają mi poczucie szczęścia i spełnienia. Dzięki temu sama, mogę pracować nad sobą, zaglądać do swojej duszy i umysłu. Jestem w bliskim kontakcie z niedojrzałą, ufną i najdelikatniejszą częścią swojej osobowości – dzieckiem, które tkwi gdzieś nieustannie w moim „Ja” i pozwala mi cieszyć się najmniejszymi przejawami życia. Choć czuję, że płynę na fali i w dobrym kierunku, nie zrealizowałam jeszcze swojego nadrzędnego celu. Marzę o otwarciu swojego studio, przeznaczonego do pracy nad ciałem i duchem. Nieustannie się do niego przybliżam i zakładam, że najdalej w przyszłym roku zacznę realizować swoje wyczekane przedsięwzięcie.
KoBBieciarnia: Choć emanujesz miłością do świata, Twoje serce w większości wypełnia jeden, szczególny mężczyzna…
Monika Borchulska-Zając: Mój ukochany mąż, który – jestem tego pewna – jest moją bliźniaczą duszą. Wspólnie idziemy przez świat. Podnosi mnie na duchu, gdy upadam i ostudza moje nabuzowane emocje, gdy zdarza mi się zapętlić. Dzięki niemu, czuję się szczęśliwa. Szczęściem to dla mnie relacja z drugim człowiekiem, wymiana zdań, spojrzeń, uśmiechów, gestów. Szczęście to natura i bliski kontakt z nią – słońce świecące w twarz, krople deszczu na języku, mokra trawa pod stopami, wiatr we włosach. Szczęściem jest ruch, najlepiej przy muzyce, choć w ciszy też potrafi mnie ująć, czucie energii krążącej w żyłach, w przyspieszonym oddechu, w rozgrzanych mięśniach. Szczęście to pyszne jedzenie, próbowanie nowych smaków, gotowanie, eksperymentowanie w kuchni. Szczęście daje mi pisanie, tworzenie – tekstów, wierszy, obrazów. Szczęście to widok małych zwierząt, zadziwionych dzieci i pogodzonych z życiem starszych osób. Szczęście to głęboki oddech wśród zawirowań dnia codziennego. Jestem pełna pasji życia i zachwytu nad wszelkimi jego formami. Ja i mój mąż, mamy podobny pogląd na świat. Musimy być przysłowiowymi połówkami pomarańczy…
KoBBieciarnia: Inspirujesz setki kobiet, pisząc w Energodajni o rzeczach z pozoru oczywistych…
Monika Borchulska-Zając: Dziękuję. To zabawne – blog powstał jako próba stworzenia własnej strony www. Miał być wizytówką mojej osoby i tego, czym się zajmuję. Zaczęłam od pisania krótkich artykułów branżowych dla znajomych portali. Odbiór był pozytywny, co zachęciło mnie do tego, aby zacząć pisać więcej, również na swojej stronie. Mama od zawsze mówiła mi, że potrafię i powinnam pisać. Wkrótce poczułam, jak ogromną moc ma moje pisanie.
Daje mi poczucie uwolnienia się od tego, co tkwi głęboko we mnie, a jednocześnie sprawia, że mogę stać się inspiracją dla innych. Po tekstach z gatunku specjalistycznych, wkrótce przyszedł również czas na poszerzenie tematyki. Zaczęłam pisać coraz więcej tekstów lifestyle’owych, opartych na prywatnych przeżyciach. Co najważniejsze jednak, z czasem pojawił się także „głos odbiorców”. Zaczęłam dostawać od nich informacje zwrotne. Wiadomości od kobiet, pragnących zdrowo i racjonalnie zadbać o swoje ciało oraz mężczyzn, zainteresowanych swym rozwojem duchowym. Zareagowali również moi przyjaciele, którym czytanie moich historii, rozjaśniło wiele osobistych kwestii, dodało otuchy i pobudziło do zmian.
KoBBieciarnia: A Ciebie, jakie kobiety inspirują?
Monika Borchulska-Zając: To kobiety, które nie boja się żyć robiąc to, co kochają i co gra im w sercu, bez względu na to, co twierdzi na ten temat „opinia publiczna”. Które działają z poziomu serca, są świadome siebie i swojej kobiecej mocy. Taką właśnie kobietą jest dla mnie psycholog i terapeuta – Maria Kerth, której warsztaty i kursy ukształtowały w dużej mierze mój światopogląd i wpierały mój rozwój. To także Joanna Hussakowska, nauczyciel 5 rytmów, osoba, która poprzez swoją obecność, na zajęciach które prowadziła, umożliwiła mi poznanie samej siebie od najgłębszych poziomów zaczynając.
KoBBieciarnia: W czym według Ciebie tkwi ich siła? Siła współczesnych kobiet?
Monika Borchulska-Zając: Najchętniej odpowiedziałabym Ci, że w delikatności, choć bywa to źle rozumiane. Powiem więc, że w dużej samoświadomości i chęci nieustannego jej pogłębiania. Świadome kobiety docierają do swojej siły poprzez zgłębianie swojej natury, sięganie do korzeni, powrót do źródeł. Silne kobiety, to te, które poznają siebie, wiedzą, że mogą być również słabe, spokojne i wycofane. Akceptujące. Siła kobiet to nie tylko krzykliwe wojowniczki, choć i te, zwracają uwagę na trudne tematy. To bywa ich niezaprzeczalnym atutem.
KoBBieciarnia: Ostatni rok był dla Ciebie przełomowy?
Monika Borchulska-Zając: Niezaprzeczalnie. Ostatnie 12 miesięcy to prawdziwy przełom w moim życiu. Mój mąż, wrócił po 2letniej rozłące ze mną. Przyjechał do Polski z krajów arabskich, gdzie pracował w ostatnim czasie. Pozwoliło nam to ugruntować naszą relację. Poza tym… spodziewam się dziecka. Spowodowało to sporą weryfikację moich działań zawodowych i pozwoliło jeszcze lepiej wsłuchać się w siebie, określić jeszcze konkretniej, jak chciałabym spełniać się w życiu, jakie wartości promować, co jest naprawdę „moje”.
KoBBieciarnia: Dziecko spowoduje, że przystopujesz chwilowo z życiem zawodowym?
Monika Borchulska-Zając: Z pewnością zaabsorbuje mnie na jakiś czas, ale nie zamierzam wycofać się ze swojej zawodowej działalności. Wręcz przeciwnie, jako coraz bardziej świadoma kobieta, także matka, chciałabym dalej dzielić się swoim doświadczeniem życiowym z innymi, mówiąc o nim z poziomu ciała, umysłu oraz ducha. Nie spocznę też w intensywnych działaniach zmierzających do realizacji marzenia o stworzeniu własnego, wyśnionego miejsca pracy. Szczęśliwa i spełniona mama, to szczęśliwe dziecko.