ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

beautiful young woman sitting on the couch and eating chips

Naszym ostatni „hamulcowym”, którego zdecydowanie najtrudniej pokonać jest lenistwo. Jego fenomen, a zarazem skomplikowana i żmudna walka z nim, spowodowana jest zdobytą przez niego społeczną akceptacją. No może, sformułowanie to jest nieco przesadzone, ale z całą pewnością lenistwo zyskało sobie w społeczeństwie zrozumienie i ciche przyzwolenie.
Usprawiedliwieniem dla niego, ma być świat, w którym żyjemy, za którym z ciężką zadyszką musimy podążać (i nadążać), więc przecież chwila błogiego lenistwa nie powinna nikomu zaszkodzić, a wręcz niczym magiczne lekarstwo zbawiennie wpłynie na nasze samopoczucie.
I tu jest haczyk.
Społeczeństwo, ja i ty również, mylimy lenistwo z relaksem, a właściwie zaczynamy je ze sobą utożsamiać.

Przypomnijcie sobie chociażby kilka najpopularniejszych reklam, na których, albo zabiegana i przemęczona matka oddaje się błogiemu lenistwu w towarzystwie batonika X czy jogurtu Y, albo urocza bizneswoman kryje się w fotelu prezesa z kubeczkiem jakiejś przepysznej rozkoszy. Przykłady można by mnożyć, ale nie w tym celu przytoczyłam te przykłady. Te kilkudziesiędziosekundowe filmiki pokazują nam właśnie, że pojęcie lenistwa zaczyna się stawiać na równi, z czymś co nam się należy po ciężkiej pracy czyli relaksem, chwilą oddechu.

A konsekwencje? Przestaliśmy być czujni i nasz wewnętrzny „leń” (a ostrzegam, że każdy go w sobie nosi) ma nasza pełną akceptację w panoszeniu się  na coraz to większych obszarach naszego życia. Nie trzeba chyba dodawać, że postawa z przodującym „leniem zawodowym”, w kontekście naszego rozwoju może być zgubna. W zasadzie pojęcia „leń” i „rozwój zawodowy” w naturze razem nie występują.

Do rzeczy. W czym przeszkadza nam „leń”:
nie pozwala na zaangażowanie w pracę, jakąkolwiek, najprostszą. żadną. Traktujemy wszystko „po łebkach”, nie przykładając się do wykonywanych zadań w 100% (pewnie, nawet nie w 50%); nasza identyfikacja z firmą również stoi pod wielkim znakiem zapytania
unikamy konfrontacji, bo wymagałaby od nas zaangażowania, przygotowania i walki, a generalnie po co mamy się wysilać; nie jest nam wygodnie tam, gdzie teraz przebywamy?
aktywność i pomoc innym w pracy w ogóle nie wchodzi w grę. Grupy robocze, skoordynowane, wspólne działania wymagające zaangażowania – są o tyle akceptowane, o ile nasza część pracy zostanie scedowana na innych;  doradzanie, wsparcie czy pomoc współpracownikom są już zbytnim (i zbędnym) wysiłkiem.
nowe wyzwania!? zapomnij!

Powyższa paleta zachowań, a właściwie zaniechań daje nam obraz osoby mało przydatnej w firmie. Często do pakietu” lenia” już w standardzie aktywują się takie funkcje jak marudzenie; wymowne, ciężkie i głośne wzdychanie (samo w sobie można traktować je niczym znamienny wysiłek), które powinno być odczytywane jako:  „jaka ja jestem nieszczęśliwa, a jaka bardzo przemęczona”.
Firma, która jeszcze jakimś cudem utrzymuje cię w swoich szeregach, w końcu doceni twoje starania o wieczny i niezakłócony odpoczynek. Twoje cierpienie  zostanie uhonorowane wypowiedzeniem. Nikt na siłę nie będzie w ciebie inwestować, wierzyć, ufać, pomagać. Cierp sobie zatem, ale nie oczekuj inwestycji w twoje jakże uzasadnione cierpienie.

Kiedy warto bliżej przyjrzeć się swojej postawie i w porę odkryć rozpychającego się łokciami lenia, aby  zdusić go w zarodku, zanim się za bardzo zakumplujecie?
Jeśli zauważysz (albo ktoś z twojego otoczenia zauważy), że poniższe zdania wypowiadasz z zastanawiającą częstotliwością wiedz, że coś się dzieje.

Nie chce mi się!
Zrobię to później
Znowu?
Boli mnie głowa.
Jestem zmęczona.
Nie mam siły.
Dajcie mi spokój!
Wszyscy się na mnie uwzięli.

Znasz je?

Pozdrawiam,

Katarzyna Daniek

właściciel w: Euforja.pl

- A word from our sposor -

Hamulcowy nr 4.Na tapczanie siedzi leń