
Wielu rodziców wynajmuje sale w najróżniejszych figloparkach lub organizuje urodziny u siebie w domu/ogrodzie uprzednio wynajmując animatorów i/lub sprzęt taki jak trampoliny, dmuchane zjeżdżalnie, maszyny do robienia ogromnych baniek mydlanych. W gruncie rzeczy 3/4 czasu na takim „balu” dzieciaki mają zajęte- z reguły kreatywnie, przez osobę szkoloną w tej kwestii. Pozostała część czasu jest do wykorzystania w figloparku lub na zabawę.
Nie jestem przeciwna takim rozwiązaniom, pod warunkiem, że dzieci są starsze i mamy na to fundusze. No bo jeśli organizujemy takie urodziny 3-latkowi, to jakie zorganizujemy mu za 4,6 czy 10 lat? Sweetsixteen na 12 urodziny z przyjęciem na 100 osób? A na 18-tkę imprezę przypominającą prawdziwe, wiejskie wesele? Trzeba znaleźć umiar, bo dzieci szybciutko przyzwyczajają się i do wygody i do naszej hojności.
„Wynajmowanie lokalu dla pięciolatka zdawało mi się kompletnie porąbanym pomysłem. Kiedyś dzieciaki bawiły się w domu i komu to przeszkadzało? A teraz mam urządzać przedszkolakom balangę na mieście za mniej więcej pięćset złotych? (…) Dziecko nie uczy się pełnić roli gospodarza przyjęcia, bo od tego są wodzireje. Nie dowie się, jak witać i podejmować w domu gości. Nie nabiera zdrowego polskiego nawyku proszenia we własne progi, za to od małego przyzwyczaja się skrzykiwać towarzystwo do knajpy. (…) W podstawówce trzeba wynajmować tor kartingowy , kręgielnię albo kursy jazdy na quadach. ewentualnie może być przyjęcie połączone z kinową projekcją najnowszego filmu. Strach pytać co rodzic musi zakombinować w kontekście urodzin gimnazjalisty? Striptizerkę?” [żródło: M. Przewoźniak, M. Szarf, „Być rodzicem- to takie proste”, Wydawnictwo Publicat, Poznań]
Jak więc mądrze zorganizować urodziny dla maluszka, który najczęściej ma jedną czy dwie koleżanki/kolegów i nie trzeba mu na siłę zapraszać pół przedszkola?
Zaprosiłam pięcioro dzieci, ale kto ma dziecko w wieku 3 lat ten wie, że niektóre są bardzo strachliwe i nieśmiałe; i z piątki stawiła się dwójka uroczych gości.
Najpierw przygotowałam przeróżne zabawy, które mogłyby dziewczyny zainteresować. Miałam w zanadrzu „pokazywane” wierszyki, najróżniejsze piosenki i mnóstwo zabawek Melci jak lekarz, klocki lego, puzzle. Musiałam być przygotowana na ewentualną nudę. Co wyszło w trakcie przyjęcia? Mogłam zniknąć. Dziewczyny doskonale się sobą zajęły i świetnie razem bawiły.
Wniosek? Animator trzylatkom niepotrzebny.
Dla poszukujących zabaw dla mały dzieciaków podaję świetną stronę- kopalnię pomysłów, do której nieraz zaglądam, gdy nam się nudzi- oto i
strona z zabawami.
Przekąski.
Dzieci nie dość że jedzą mało, to w trakcie dobrej zabawy nie jedzą, z reguły, w ogóle. Najlepszym pomysłem jest zaproszenie dzieci w godzinach popołudniowych– kiedy mamy gwarancję że są po obiedzie (przynajmniej tym przedszkolnym) lub rannych, żeby rodzice zabrali je po skończonej imprezie na obiad. Nie podjęłabym się gotowania kilku obiadów- „dogadzania” trzylatkom, które mają zupełnie inne gusta, smaki i wychowują się w innych domach.
Zakupiłam więc owoce, upiekłam muffinki, zakupiłam ciastka i żelki, bo to nie były urodziny wedle moich przekonań tylko dla mojej córki ;). W większości zniknęły żelki, zniknęło też pół banana, po pół muffinki, które dostały panienki i po pół soku Kubuś Play.
Wniosek? Nie potrzeba robić sałatek warstwowych, kupować 10 kg owoców, robić galaretek, ciast, i ponczów.
W 2013 trochę bardziej „postawiłam” się na urodzinach córy. Zrobiłam m. in. tort, a zaproszone mamusie narzekały że jest za słodki. I pewnie bym się załamała- jak to ja, gdyby nie to, że mąż jednej z nich z przyjemnością spałaszował po niej niedojedzoną porcję, a ówczesna niania mojej córy skomentowała ich słowa niedwuznacznym spojrzeniem i zjadła z przyjemnością swoją porcję. Cóż, jedna z tych mam organizowała i swojej córze potem urodziny, ale tort był kupny i jak to kupny: czuć w nim było jedynie marcepan, cukier i biszkopt. Zrobiłam wtedy również kolorowe ptasie mleczko dla dzieci i dwa rodzaje muffinek… w tym roku wiedziałam, że wtedy zdecydowanie przesadziłam!
W tym roku postanowiłam nie robić tortu, ptasiego mleczka i tysiąca muffinek, tylko okazałą muffinkę z kremem dla córy, w którą wbiłam własnoręcznie robioną cyfrę 3 i świeczkę, która to miała zastępować torcik, ponadto muffinki z kremem różowym i z białej czekolady oraz cakepopsy- dla gości.
Pozostałe dekoracje jak girlandę czy chorągiewki również zrobiłam sama.
Jako atrakcję zaproponowałam dziewczynom malowanie buziek specjalnymi kredkami i to była jedyna atrakcja, którą skwapliwie zaakceptowały. Potem, chciały się bawić same, w to co lubią.
Tak oto wyglądały trzecie urodziny mojej córy. Jak widać nie trzeba ani się wykosztowywać, ani urabiać się po łokcie w kuchni. Wystarczą drobne przekąski i wyobraźnia dzieciaków, żeby zabawa była na prawdę udana!