Ostatnio temat był gatunkowo cięższy, z cyklu tych – do przemyślenia. Książka typu – czytam jedną stronę 20 minut, potem odkładam, zastanawiam się, wracam do poprzedniej i znów nachodzą mnie przemyślenia. Dziś dla odmiany coś lżejszego. Tytuł dla kobiet, które chciałyby prezentować się światu jako świadome swej wartości. Żyć zdrowo, wyglądać zjawiskowo i czuć się spełnione. Teraz zapewne każda z Was sobie pomyśli: „tylko, że doba ma 24 godziny i kiedy ja mam to zrobić”?
Cameron Diaz – trudno nie kojarzyć tego imienia i nazwiska. Jeśli nie z jej twórczości kinematograficznej to choćby z popularnych, plotkarskich portali, gdzie pojawia się najczęściej pod hasłami „seksowna blondynka” lub… „dziewczyna Justina Timberlake’a”. W klasyfikacji zawodowej plasuje się najpewniej w „szufladzie” aktorek – dobrych czy złych, nie mnie oceniać, ważne że kojarzonych. To ostatnie właśnie spowodowało, iż ze sterty książek zalegających na Empikowych regałach, to właśnie publikacja z jej nazwiskiem, kilka razy wpadła mi w oko. Przeglądnęłam, odłożyłam i oddaliłam się w domowe pielesze. Podobna sytuacja miała miejsce kilkakrotnie, aż stwierdziłam wreszcie „Co tam, kupię, zobaczę, może dowiem się czegoś ciekawego”.
Mimo, że nie jestem zapaloną fanką pisarstwa Pań-aktorek, które tworzą książki o wszystkim i o niczym, radzą jak żyć, gotować, być mamami, żonami, córkami, jak zmienić siebie i swoje życie. „Z lekką nutą nieśmiałości” podeszłam do tej książki i pewnego wieczoru podjęłam decyzję podeszłam do tej książki i pewnego wieczoru podjęłam decyzję – czytam. Zasiadłam przygotowana w obstawę, miękkiej, świeżej pościeli, na wypadek gdyby jednak zgodnie z podejrzeniem – książka tak zmorzyła mnie swą fabułą, że jedyne co pozostanie w odwodzie to wtulić się w objęcia Morfeusza.
Czytanie tejże pozycji zajęło mi 4 wieczory – nie chciałam się przemęczać. Książka napisana jest lekko, łatwo i przyjemnie, a co najważniejsze – dużym drukiem (nie wiem czy tylko ja mam takie skrzywienie, że mogę pochłonąć nawet najgrubszą na świecie książkę, byle była napisana dużym drukiem – nic nie odstrasza mnie tak, jak ściśnięty druk, powodujący wrażenie niekończącej się lawiny tekstu). Panie, które nie przykładały się specjalnie do lekcji biologii w szkole podstawowej, a ich późniejsza medyczna edukacja spełzła na pobożnych marzeniach rodziców, z pewnością dowiedzą się tu czegoś ciekawego. Cameron Diaz po konsultacji ze sztabem specjalistów od medycyny, sportu, żywienia i zdrowego ducha, opisuje nam w dość prosty i przystępny sposób, zależności psychiczne i fizyczne, jakie zachodzą w naszym kobiecym ciele i umyśle. Momentami miałam wrażenie, że autorka traktuje mnie trochę tak, jakbym kompletnie nic nie wiedziała o sobie i o życiu, skupiając się na tłumaczeniu najprostszych prawidłowości i traktując je jak prawdy objawione.
Choć z drugiej strony, może to zamierzony zabieg? Czasami najprostsze rzeczy najtrudniej nam zrozumieć, a co najgorsze – zastosować w praktyce. Zamiast wdrażać złote rady o byciu pięknym i młodym – przerzucamy wieczorową porą kanały telewizorni, wtuleni w puszysty koc na kanapie, ani myśląc przy tym o jakiejkolwiek aktywności fizycznej, po ciężkim i morderczym dniu pracy, ograniczamy się do słuchania w naszych „oknach na świat” o zdrowym żywieniu i jego zbawiennym wpływie na nasz organizm i o aktywności fizycznej, że niby „ruch to zdrowie”…
Znam pełno osób, które są specjalistami najwyższej rangi z zakresu sportu i żywienia, wiedzą na ten temat wszystko, zewsząd. Ich opowieści nie dobiegają końca, a porady jak żyć, wyrzucają jak z rękawa. Nie odkryję jednak Ameryki jeśli powiem, że najtrudniejszym elementem przetrawienia tej przydatnej wiedzy jest zastosowanie jej w praktyce a przede wszystkim – wytrwanie w postanowieniu o pozostaniu im wiernymi.
Na księgarnianych półkach uginają się poradniki, porady i rady – sport, żywienie, psychologia. Czyżby coraz trudniej było nam po prostu normalnie żyć? Nie mamy na to czasu? Świat tak bardzo się rozwija, zdobywamy szczyty, leczymy już prawie wszystkie choroby, wymyślamy cuda techniką, a tak trudno jest nam się powstrzymać przed coca-colą i leżeniem godzinami przed telewizorem…
Może właśnie takie książki najlepiej spełniają swoją funkcję – prosto, jasno i w klarownie, metodą „na głupiego”… Właściwie czemu nie? Jeśli tylko ktoś potrzebuje jakiejkolwiek motywacji, a Pani Cameron Diaz jest dla niego wystarczającym autorytetem, aby ruszyć go z posad, warto użyć tej książki, jako motywatora do działania. Osobiście po raz kolejny pewnie nie zakupiłabym jej do własnej biblioteczki. Wybrałabym raczej opcję „szybkiego czytania” w Empirowej czytelni, przy filiżance smacznej, małej czarnej.
Pozdrawiam Magda Brańka –
współwłaścicielka Fabryki Fotografii