ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Köttbullar - kobbieciarnia

Gdy byłam nastolatką, wielokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że dzieci nie powinny w domu słuchać rozmów o pieniądzach. Ja jednak, bywałam świadkiem takich dyskusji i choć nie pamiętam ich merytorycznego przebiegu, utkwiły mi w pamięci dwa skrajne stanowiska: rozmawiać i uświadamiać lub traktować te tematy jako tabu.

Osobiście jestem zdecydowaną zwolenniczką tego, aby uczyć dzieci wartości pieniądza i tłumaczyć im, że nie spadają z nieba. Sądzę, że roszczeniowa i infantylna pod tym względem postawa niektórych osób, wynika właśnie z tego, że nie zostali oni nauczeni szacunku do pracy rodzica i pieniędzy.

Jak nauczyć dziecko szacunku do naszej pracy i jednocześnie nie zbudować jego życia wokół problemu posiadania lub nieposiadania określonej sumy. Jak odciąć dziecko od ślepego dążenia do osiągnięcia określonego statusu społecznego?

Po pierwsze nie traktuj Waszej sytuacji rodzinnej jako tajemnicy. Jeśli nie należycie do klasy zamożnej, a Wasze dziecko do szkoły dojeżdża autobusem nie dlatego, że wygodniej, tylko dlatego, że nie stać Was na samochód, nie ma sensu okłamywać pociechy, e jest inaczej. Tylko dzieci świadome i wspólnie odczuwające Waszą sytuację, będą miały szansę nauczyć się zrozumienia i empatii. Nie chodzi o to, żeby mówić 7-latkowi, że jego rodzina jest biedna. Chodzi o to, żeby tłumaczyć dziecku od najmłodszych lat, iż rodziny tej nie stać na pewne wydatki i robić to w możliwie najprostszy, dopasowany do wieku dziecka sposób. Tylko dziecko świadome naszej, wspólnej przecież, sytuacji materialnej, będzie wiedziało w przyszłości o co wypada, a o co zupełnie nie wypada prosić rodzica (tym bardziej, że dla większości matek i ojców, odmawianie dzieciom jest bardzo trudne, nawet, a może zwłaszcza wtedy kiedy ma ono naście lat).

Jeśli decydujecie się na większy wydatek, a dziecko jest świadome pewnych rzeczy, mówcie o tym otwarcie. Możecie podzielić się z maluchem informacją o tym, jak długo na to oszczędzaliście i zaznaczyć, że dlatego właśnie nie dostało nowej kurtki, a zamiast tego chodzi w ubraniu po kuzynie oraz że wspólny wysiłek jest teraz pożytkiem dla Was wszystkich (wymiana auta, wakacje, nowa lodówka). Staramy się z mężem uświadamiać córkę, że na pewne rzeczy pracuje się dłużej i aby je mieć, trzeba odmówić sobie czegoś innego. Pokazujemy to na jej własnym przykładzie, pozostawiając wybór czy chce teraz coś skromniejszego czy woli poczekać np. miesiąc i dostać dużo lepszą wersję zabawki (np. mały zestaw LEGO lub duży za jakiś czas). Tłumaczymy też córce ile tata musi pracować dni czy tygodni na pewne rzeczy, żeby choć trochę przybliżyć jej wartość pieniądza i pracy.

Kiedy dziecko jest już na to gotowe, zacznij dawać mu kieszonkowe. To nie musi być 50 złotych, żeby pojąć ideę gospodarowania wystarczy nawet kilka monet. Dziecko musi zrozumieć, że gdy dochód się skończy, będzie musiało poczekać do konkretnego dnia, na kolejną „wypłatę”, a jeśli zechce coś droższego, będzie musiało uzbroić się w cierpliwość i nazbierać na tel cel pieniądze. Gdy będzie starsze, opowiedz mu co trzeba opłacić, na co wydajecie rodziną najwięcej pieniędzy i że życie, które nawet nastolatkowi może wydawać się pozbawione kosztów, kosztuje najwięcej (wynajem mieszkania, benzyna, prąd, gaz, opał, jedzenie, leki itd.). Jeśli chcesz wytłumaczyć to młodszemu dziecku, możesz posłużyć się obrazami, mapami myśli itp. Możecie całą rodziną pokusić się także na wspólne, miesięczne rozliczanie, prowadzenie rachunków na komputerze, obliczanie co pochłania najwięcej pieniędzy i jak można zoptymalizować ich wydawanie, aby starczało np. na wspólny wypad Waszej rodziny do kina raz w miesiącu.

Najważniejsze jest jednak to, by wpoić dziecku, że jego wartość i samoocena nie ma nic wspólnego z tym, jaki status społeczny reprezentuje (tym bardziej jeśli to, co posiada, tak naprawdę, zostało wypracowane przez jego rodziców – pokaż dziecku jak prostackie jest przechwalanie się majątkiem rodziców, udowodnij że najbardziej cieszy to, do czego doszło się samemu). Dziecko musi być uczone pewności siebie na podstawie tego, kim jest, a nie tego, co posiada. Przeraża mnie, gdy wychodzę z córką na plac zabaw i większość dzieci, po przedstawieniu się, zaczyna licytować się na to, gdzie było na wakacjach i jak długo. Choć moje dziecko podróżuje od małego i wiele już widziało, nie ma w sobie chęci przechwalania. Nie przechwala się ilością zabawek czy sukienek w szafie i jako matka jestem z tego  dumna. Nie mam pojęcia jak to możliwe, że 4-letnie dziecko zapoznając się z moją córką, w drugim zdaniu zarozumiałym tonem wymienia, że leciało samolotem i było dwa tygodnie w Turcji. Moje dziecko nie pamięta nawet nazwy kraju, w którym byliśmy w te wakacje. Obraz dziecka to mikro odbicie rodzica, ale w wieku przedszkolnym dochodzi do tego spory wpływ grupy rówieśniczej i to najwyższa pora, aby reagować i uczyć. W przeciwnym razie za 10 lat w naszym domu może mieszkać zupełnie obcy człowiek, który określa swoją wartość przez bywanie w Starbucks’ie, ciuchy z Zary, buty z Nike i konkretny model i-fona.

Joanna Pomianowska-Dziekanowska
autorka popularnego bloga parentingowego: zfilizankakawy.pl

- A word from our sposor -

Jak nauczyć dziecko oszczędzać i zobrazować mu wartość pieniądza