Wiele korporacji, całkiem zresztą słusznie bazuje/żeruje (w zależności od przyjętego światopoglądu) na talentach oraz umiejętnościach swoich pracowników. Cześć i chwała dla tych korporacyjnych machin, które wśród całej ogromnej rzeszy trybików potrafią wyłowić określone cechy poszczególnych osób, docenić i właściwie je wykorzystać.
Te firmy, które nie potrafią dokonać tak szczegółowej analizy, bazują jedynie na swoich wyobrażeniach i wykreowanych przez pracowników wizjach swojej osoby, co prędzej czy później zainicjuje lawinę niedomówień, pomyłek i błędów. A wtedy? Wraz z melodią znaną z Titanica, możemy jako fantazjujący o swoich talentach i właściwościach pracownik, zejść z firmowego pokładu.
Wróćmy jednak do korporacji, które mądrze zarówno rekrutują pracowników, jak i wykorzystują ich potencjał.
Sztaby specjalistów, o ile korporacja o takowe się postarała, potrafią zidentyfikować mocne i słabe strony indywidualnego pracownika i skupiając się, w szczególności na zaletach, dokonać rzetelnej oceny i przydzielić pracownika do konkretnego działu, zadania czy grupy. Innymi słowy, korporacja wie, gdzie pracownik się najlepiej sprawdzi.
Jak to działa?
Obrazowo – kompetencje pracowników lokowane są w szufladkach, gdzie czekają w uśpieniu, w międzyczasie wykonując stałe, mechaniczne obowiązki. Kiedy powstaje nowy projekt, korporacyjni specjaliści kierują się do wyselekcjonowanych i pogrupowanych wcześniej szufladek, spośród których dobierane do nowego teamu są osoby wyróżniające się określonymi kompetencjami i cechami.
Pamiętajmy, że korporacja w pierwszej kolejności szanuje swój czas i swoje pieniądze, które co nie jest żadną wiedzą tajemną, chce zainwestować w taki sposób, aby w jak najkrótszym terminie, z jak największym procentem się zwróciły. Właściwy, a zatem efektywny dobór teamu to pierwszy krok do sukcesu. Kolejny, to powierzenie funkcji lidera.
Zainteresowany?
Cóż, kto nie chciałby być zauważony przez korporację – matkę? Otrzymując tą znaczącą nominację, która jednoznacznie świadczy o tym, że zostaliśmy docenieni, przestajemy funkcjonować jako bezimienny element pracowniczej masy. Możemy zacząć nieśmiało pretendować do miana potencjalnego pupila. Weszliśmy na pierwszy szczebel drabiny i w dużej mierze to od nas zależy, czy spektakularnie z niej spadniemy, czy też postawimy kolejny krok.
Zanim jednak pochłoną cię obowiązki przewodniczenia w stadzie, a być może również zanim ów stado zacznie się buntować, chcę ci przedstawić kilka dobrych rad, które tobie jako świeżemu liderowi z całą pewnością się przydadzą:
1. zdobądź zaufanie zespołu;
2. stań się liderem, najlepiej naturalnym, który swoim zaangażowanie, entuzjazmem i charyzmą potrafi porwać za sobą cały zespół;
3. zastanów się nad koncepcją pracy w zespole;
4. skonstruuj jasną wizję tego, co chcesz zrobić i w sposób klarowny przekaż ją zespołowi;
5. mądre zarządzanie nie polega wyłącznie na przypisywaniu zadań do poszczególnych osób;
6. umiejętny feedback (informacja zwrotna) zarówno pozytywny jak i negatywny jest podstawą dobrej komunikacji w grupie;
7. miej kontrolę nad wszystkim, dosłownie;
8. nie trać fokusu na cel, czyli najlepsza jest najkrótsza i najprostsza droga; nie poświęcaj czasu na poboczne tematy;
9. motywuj współpracowników do działania i wydajnej pracy.
To tak pokrótce, na początek. W późniejszym czasie zapewne podpowiem ci co najmniej kilka (-naście) kolejnych wskazówek, ale jeżeli będziesz w stanie zrealizować powyższe, możesz spokojnie uznać, że jesteś do przodu!
Pamiętaj jednak, że na liderze spoczywają zarówno wielkie nadzieje sukcesu, jak i równie oczekiwania porażki. Tak, świat nie jest idealny, a kolega z pokoju B10 nie ma obowiązku tańczyć z radości, że odniosłeś sukces. Bądź natomiast pewny, że z ust wyrwie mu się radosne: yes, yes!, gdy spotka cię gorycz porażki.
Dlatego, wsłuchuj się tzw. „dobre rady” podpowiadane przez twoich kolegów (rywali?) i dokonaj selekcji, bo wśród nich będą zarówno życzliwe i wspierające wskazówki, jak i swoiste bomby sabotujące, nie tyle projekt, co twoje w nim przywództwo. Jeżeli masz poczucie, że podążasz dobrą drogą, a progres pracy zespołu zdaje się to potwierdzać; to nie wywracają wszystkiego do góry nogami, bo ktoś podszepnął ci rzekomo wyśmienite rozwiązanie, które skróci czas pracy. Zazwyczaj złote rady z cyklu „będzie szybciej, lepiej, nowocześnie”, które zostają przekazane, gdy prace nad projektem mają się ku końcowi i widać już jego całkiem zadowalające wyniki, są sprytną zagrywką „koleżeńskiej” konkurencji, która czeka (czyha) na twoje potknięcie.
Jeśli nie aspirujesz do liderowania w grupie, nie znaczy to jeszcze, że „nic nie robisz”. Lider przecież zarządza zespołem, do którego przynależysz. Znający się na swojej funkcji lider powinien cię poznać i delegować do wykonywania prac, na których znasz się najlepiej. Tym sposobem otrzymasz swój wycinek układanki, wraz z terminem jego realizacji. Pamiętaj, że pracując w teamie, często finał twojej pracy jest niezbędnym elementem, bez którego inna osoba nie może zacząć pracy nad swoją częścią tych puzzli, bądź więc terminowy.
Kluczowa w teamie jest komunikacja – solidna i szybka, dalej – nastawienie na cel, rzetelność i profesjonalizm. Osoby które mają problem z pracą pod presją czasu, a dodatkowo czas jest dla nich „pojęciem względnym” – generalnie nie nadają się do pracy w teamach. Ani one nie będą się czuły dobrze w stresującej atmosferze – wiecznie poganiane i karcone, ani team nie zyska na tej kulejącej współpracy.
Kooperacja i przemyślany dobór osobowości do zadań grupowych to klucz do pomyślnego finału; i nie warto szukać innego innowacyjnego podejścia do zaprezentowanego tematu. To jest gwarancja sukcesu, zapewniam.
Pozdrawiam,
Kasia Daniek
właściciel firmy Euforja