Muza Henriego de Toulouse- Lautreca, gwiazda Moulin Rouge i femme paryskiej bohemy… Jean Avril, czyli niesamowita siła walki, genialny talent, fashionistka tamtych czasów… W tym roku mija 126 lat od momentu, gdy na scenę jednego z najsłynniejszego, nocnego teatru wkroczyła Jeanne Beaudon. Szczupła, złoto – blond piękność, talentem artystycznym otworzyła sobie drzwi ucieczki od matki – Elise Beaudon.
Kobieta ta, alkoholiczka i narkomanka, nie stroniła od mężczyzn. Mieszkała w jednej z robotniczych dzielnic Paryża – Belleville. Jej krótkotrwały romans z Włochem – Luigi Fontaną, zakończył się praktycznie narodzinami córki w 1868. Tatuś szybko uciekł, a matka powróciła do używek. Dzieckiem zaopiekowali się dziadkowie, którzy chcieli wyrwać ją z patologicznego środowiska. Starając się zapewnić malutkiej Jeanne odpowiednie wykształcenie, postarali się, by po ich śmierci, trafiła do zakonnego sierocińca. Mimo to, szczęśliwe dzieciństwo skończyło się w wieku 9 lat, gdy matka odnalazła ją i zabrała do siebie. Niestety nie z miłości bądź troski, a dla swych majątkowych chęci.
Dom pełen alkoholu, dziwnych mężczyzn, łez, bicia, obelg i katowania to szara oraz przygnębiająca codzienność dziecka, które osiągało bardzo dobre wyniki w nauce. Dzięki pomocy Sióstr mogła kontynuować szkołę oraz zdobywać cenne wykształcenie. Ale to za mało. Atmosfera domowa, ciągłe awantury i przemoc odbiły się na stanie psychicznym dziewczyny. Już jako nastolatka, uciekła. Trafiła do Szpitala Psychiatrycznego Salpêtrière, gdzie z objawami nerwicy, depresji i histerii, spędziła dwa lata. Wtedy pojawił się w jej życiu pierwszy mężczyzna – przyjaciel: Jean-Martin Charcot – neurolog, jeden z twórców psychiatrii, nauczyciel Zygmunda Freuda.
To on postawił ją na nogi, nauczył walczyć z lękami i żyć w trudnym świecie. Tam, w ramach terapii, mogła się uczyć oraz dużo ćwiczyć i gimnastykować się. Tam również, przeżyła swój pierwszy bal, podczas którego tańczyła z pierwszą miłością – Julien, młodym lekarzem. Przez całe życie wspominała tę niezapomnianą noc i mężczyznę u swego boku. Po tym dobrym okresie, koleje losy znów skierowały ją do matki. Jednak teraz, już jako 15- latka, szybko uciekła, by już nigdy więcej się z nią nie spotkać Zamieszkała z Julien.
Ich romans zakończyłby się ślubem, gdyby nie powrót jego byłej kobiety z dzieckiem. Upokorzona, samotna i znerwicowana Jeanne postanowiła popełnić samobójstwo. Los po raz kolejny się do niej uśmiechnął. Na swej drodze (i to dosłownie, gdyż idąc nad Sekwanę, by się utopić) spotkała Marcelle Le Grand – panią lekkich obyczajów, która zaopiekowała się dziewczyną. Opiekowała się nią, dbała, pokazywała jej nocne życia Paryża. Wtedy chyba umarła Jeanne Beaudon, a narodziła się Jean Avril. Imię miało być bardziej angielskie, nazwisko – nazwa miesiąca – miało uniemożliwić odnalezienie jej przez matkę.Taniec! To właśnie on towarzyszył jej co noc. Widywano ją w klubach i kawiarniach. Najczęściej odwiedzała Bal Bullier – miejsce spotkań artystów, literatów, a z czasem i polityków. Gdy na mapie stolicy otwierano nowe kluby – ona już tam tańczyła.
W 1889 roku, Charles Zidler – organizator, menadżer Moulin Rouge – wprowadził ją do ekipy tancerek. To kolejny dobry mężczyzna, dzięki któremu tym razem zyskała sławę, pieniądze i przyjaciół. Czerwony Wiatrak przyciągał artystów, kobiety i cały ówczesny świat bohemy. Wszyscy tam bywali – by dobrze się bawić, by dobrze wypić i wreszcie, by móc patrzeć na niesamowite kobiety tańczące kankana. Jane stała się gwiazdą. Jej nienaganna figura, charakterystyczny styl tańca oraz niesamowity kolor włosów wyróżniał ją spośród innych kobiet. Pieniądze pozwalały jej na kupno pięknych strojów. Długie suknie, czarna bielizna, przepiękne kapelusze to elementy ubioru, którymi zasłynęła.
Stała się muzą Henriego de Toulouse- Lautreca. Podziwiał ją, cenił i kochał miłością platoniczną. Prawie 40 razy uczynił ją bohaterką swych dzieł. Nie były to tylko sceny z kabaretów. Przedstawienia w prywatnych momentach życia, w różnych nastrojach, stanach. Jego prace, niczym kroniki malarskie, pokazują kobietę piękną, niesamowicie wyćwiczoną, a przy tym z jakimś uciekającym wzrokiem. Zawsze w cudownych sukniach i kapeluszach niczym dziełach sztuki na głowie. Dynamiczne ruchy kredki, dekoracyjne detale, żywiołowość kompozycji – styl Lautreca ujawnia naturę Jean…
Na pewno połączyła ich siła i chęć walki. Ona wyrwała się z terroru matki, on – z terroru hrabiowskiej sztywności swego rodu. Ona naznaczona chorobą psychiczną, on – kalectwem i fizycznymi ułomnościami. Przyjaźń na całe życie. Niestety dla niego – zbyt krótkie, w 1901 roku zmarł z powodu choroby alkoholowej i kiły. Jean tańczyła cały czas. Nawet narodziny syna na długo jej nie odciągnęły od sceny. Dopiero małżeństwo z Maurice Biais – ilustratorem i projektantem, zmieniło jej życie. Wyjechali razem na jakiś czas do Nowego Jorku, by tam pozostać. Jednak tęsknota za Paryżem spowodowała powrót do Francji.
Niezbyt szczęśliwe pożycie przerwała śmierć męża w 1926. Zostawił ją na skraju bankructwa. Żyła z niewielkich oszczędności. Nadal była gwiazdą, o której mówiono. Zaczęła pisać wspomnienia. Były tak ciekawe, że zaczęto wydawać je już za jej życia. Zmarła w wieku 75 lat, przeżywszy przełom wieku, I wojnę światową i rodzący się modernizm. Plakaty, pocztówki i upominki z jej wizerunkiem na stałe zagościły w Paryżu. Jej życie mogłoby posłużyć na niesamowity scenariusz filmowy…
Autor: Magdalena Leszner-Skrzecz
źródło: blog CODE DE FEMME