ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

źródło: www.balleralert.comŻyjemy w czasach dosyć wyraźnej dewaluacji pojęć, form, znaczeń. Normy, zasady, przyjmowane role, ulegają ciągłej zmianie i modyfikacji. „Kobiecość”, jak również „męskość”, to obecnie pojęcia (przynajmniej z mojego punktu widzenia), niezwykle wielowymiarowe, zaskakujące, pełne niespodzianek, właściwie – niedookreślona. I dobrze!

Taka właśnie jest żeńska energia – lekka, zmienna, ale też niestrudzona i wytrwała, nieokiełznana i namiętna, spokojna i pełna miłości (to w wersji VIP).

Osobiście, swoją kobiecość „odkrywam” dopiero niedawno. Odkąd pamiętam, byłam typem kumpeli, twardej babki, wojowniczki. Podjęcie próby bycia „kobiecą”, stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie i kojarzyło się ze SŁABĄ, PŁACZLIWĄ, LĘKLIWĄ, HUMORZASTĄ, KAPRYŚNĄ, hmm… babą?? Dopiero zgłębienie tematu uświadomiło mi, w jaki typowy wzorzec kobiety poszłam, i w jakim byłam błędzie.

Oczywiście, my kobiety, potrafimy być takie, jak napisałam wyżej. Ale to skrajne zachowania, wynikające z totalnej nierównowagi: mentalnej, emocjonalnej, energetycznej i wzajemnej (mam na myśli relację damsko – męską). I mówiąc o odkryciu kobiecości, nie mam też wcale na celu pozbawianie nas, kobiet, cech uznawanych za „typowo męskie” takich jak: podejmowanie decyzji, obmyślanie strategii, umiejętność walki w słusznej sprawie, czy przysłowiowego walenia pięścią w stół. Prawo do tych zachowań, przysługuje nam na równi z facetami, tak jak oni mają prawo czasem sobie popłakać; nie wiedzieć, co czynić czy czegoś zwyczajnie się bać. Grunt, to DAĆ sobie i innym prawo do różnorodności, miejsce na doświadczanie, słuchać siebie i działać ze sobą w zgodzie – ale też, dawać się zaskoczyć – niewiedzą o sobie samej, odkrywaniem siebie i swoich cech; skłonności do zachowań o których nie miałyśmy pojęcia, a których mamy w naszych wnętrzach całe bogactwo.

silne kobiety kobbieciarniaObserwując to, co dzieje się obecnie na świecie, narzeka się sporo na zniewieściałych mężczyzn i herod-baby. W chwilach narzekań, wrócić jednak powrócić do tematu równowagi pierwiastków (energii) męskich i żeńskich, które wszyscy, bez względu na zdefiniowaną płeć – posiadamy i reprezentujemy.

Kojarzycie znaczek TAO?

jin-jangZnak pochodzi z teorii wschodnich i oznacza rozkład sił/energii we Wszechświecie. Także w każdej żyjącej jednostce. Czarny kolor to energia Jin, zaś biały to Jang. Jin jest żeńskie, oznacza chłód, pasywność, miękkość, kierunek „do wewnątrz”, odpuszczenie.

Jang jest męskie i oznacza gorąco, aktywność, napięcie, kierunek „na zewnątrz”, zaangażowanie. Jak widać na znaku, obie energie zachodzą na siebie, a każda z nich – zawiera w sobie cząstkę drugiej. Są nierozerwalne, stanowiąc kompatybilną całość.

Idąc tym tropem, warto podkreślić, że będąc kobietą, nie posiadamy tylko cech z gatunku Jin. Jang pozostają dla nas na równi dostępne. Kiedy jesteśmy w harmonii ze sobą, pozwalamy na to również naszemu partnerowi, możemy zaobserwować, jak te energie przepływają przez nas; są w ciągłym ruchu. I dla mnie to właśnie jest OK. To indywidualna kwestia każdego z nas, w jakich „klimatach” czuje się najlepiej. Czy woli być osobą bardziej uległą czy przejmującą inicjatywę. Czy działać, czy obserwować. Czy brać, czy dawać. Raz to, raz tamto. Jest wybór. Ach, jak dobrze go mieć!

yoga kobieta kobbieciarniaPatrząc z perspektywy osoby pracującej z ciałem i z emocjami w ciele, widzę ogromne pole do zmian. Trend SILNYCH kobiet dźwigających ciężary i biegających ultra maratony, odbieram pozytywnie, choć czuję go, jako odbiegający od ogólnie pojętej równowagi. To jednak wyłącznie moje osobiste odczucie.

Wszystko jest dla ludzi. Jeśli więc kobieta ma potrzebę być fizycznie „silną”, bo poprawia to jej samopoczucie i daje wiarę w siebie – świetnie! Problem zaczyna się jednak, gdy świadomie (bądź nieświadomie), robi to, bo chce udowodnić sobie lub innym, że ona TEŻ MOŻE. Że nie jest wcale taką słabą kobietką, co to sobie nie poradzi kiedy będzie trzeba.

Zastanawia mnie jednak – co złego w tym, że czasem zwyczajnie sobie nie radzimy? To wcale nie jest domeną kobiecości – czas powiedzieć to sobie głośno! Żaden wstyd czegoś nie wiedzieć, albo nie mieć do czegoś siły. Jesteśmy ludźmi, nie robotami! Odczuwającymi istotami, pełnymi emocji, wrażeń, a jednocześnie kruchymi, bywa że lękliwymi i niepewnymi swoich racji. Nikt nie jest i nie będzie niezniszczalny. Oby…

W moim mniemaniu, akceptacja swoich i cudzych chwil słabości, to właśnie siła. Stop. Być może „siła” to nietrafne określenie. Kojarzy mi się z górą napiętych mięśni, zamiast prawdziwą „mocą”. Tak, to właśnie MOC – coś, co płynie z wnętrza. Coś, czego nie złamie byle kto, ani byle sytuacja. Hart ducha i gorące serce. To coś, co my kobiety, mamy zakorzenione w genach. Wiem to, widzę i czuję na co dzień.

Nie dajmy więc wmówić sobie, że jest inaczej. I nie wierzymy w to, że komukolwiek musimy jeszcze cokolwiek udowadniać. Siła, to spokój. To pokora i zaufanie. Wiara w siebie. Wiara w innych. To coś, co potrafią tylko Ci, którzy mają ODWAGĘ, aby czasem ściągnąć z siebie „zbroję” zaciśniętych szczęk, pięści i brzucha. Którzy z rozluźnioną klatką piersiową, biorą głęboki wdech – pełen życia. Którzy czerpią z niego pełnymi garściami. Czyż to nie my, kobiety posiadamy moc „dawania życia”? To dopiero źródło siły – największej z możliwych, siły tworzenia…

Pozdrawiam,

Monika Borchulska-Zając

Autorka bloga: Energodajnia
Założycielka projektu Pozytywny Trening.

- A word from our sposor -

Kobieta – słaba płeć?!