Jednym z priorytetowych elementów wizerunkowych każdej szanującej się korporacji jest jej pracownik, którego wygląd w sposób podprogowy sugerować ma Klientowi wartości i działalność, jaką zajmuje się korporacja.
Wizerunek firmy musi być spójny z filozofią korporacji, odzwierciedlać jej wartości, pokazywać atuty, a także nakierowywać na określone emocje i wywoływać konkretne skojarzenia.
Innymi słowy Klient wchodząc w interakcję z korporacją powinien szybko i trafnie odczytać przekazywane przez korporację niewerbalne komunikaty. Jest to niezmiernie istotne, aby Klient mógł natychmiastowo skojarzyć, jakiego typu usługi lub jakiego produktu będzie mógł się spodziewać po wizerunkowej podpowiedzi. Spójność tych dwóch elementów ma tu więc niebagatelne znaczenie.
Brak wewnętrznej spójności wywoła uśmiech politowania wśród odbiorców tego przekazu lub wręcz spowoduje niedające się w żaden sposób nadrobić straty wizerunkowe, przekładające się, co oczywiste, na galopującą w przepaść porażkę.
Zastanówmy się, co by było gdyby instytucja finansowa, jaką jest bank poprzez swoją kampanię wizerunkową zaczęła się kojarzyć z beztroską i niemal ułańską fantazją? Wykreowany w ten sposób wizerunek raczej nie przysporzy rzeszy Klientów takiej placówce; odbierając jej cechy wiarygodności, pewności i zaufania.
To fakt, nie sposób uciec od pracowniczych narzekań ukierunkowanych na kwestie zaprogramowanego przez korporacje ubioru, narzuconego zatrudnionym w czasie wykonywania przez nich pracy zawodowej. Zagadnienie jest traktowane niczym korporacyjny foch i kolejny przejaw zbyt daleko idącego, przykrego w swej istocie ingerowania w życie pracowników.
Drogi pracowniku, zacnej korporacyjnej instytucji – czy z chwilą inauguracyjnego przekroczenia z zadowoleniem wielkich korporacyjnych murów, nie wyraziłeś domniemanej zgody na wciśnięcie Cię w taki, a nie inny strój służbowy? Czy przychodząc, jeszcze z nadzieją, na włączenie Cię do tego grona, nie zauważyłeś, że przyszli współpracownicy wyglądają niczym przekalkowana wersja prezesa? Naprawdę?
Teraz musisz się już z tym pogodzić, i wejść w ustalone ramy wizerunkowe wykreowane przez firmę, nieistotnie czy przyjdzie Ci paradować w niemalże barokowym kontuszu czy białych, nieco przerażających uniformach. Jeżeli wizerunek firmy wymaga korelacji z wyglądem pracownika. Święty Boże nie pomoże.
Dobrze wykreowany dress code może być niebywale celnym, a przede wszystkim praktycznym narzędziem promocji firmy, jednakże źle wykorzystany z całą pewnością przyczyni się do widowiskowego stoczenia się firmy po przysłowiowej równi pochyłej na samo dno.
Jednym z najgroźniejszych elementów działań autodestrukcyjnych korporacji w zakresie kreowania wizerunku, jest zupełne zignorowanie potrzeby dostarczenia adekwatnych informacji pracownikom w zakresie narzuconych im wymogów .
Niedopuszczalne jest, aby pracownicy byli nieświadomi tego, dlaczego w ich korporacji panuje określony dress code i czemu zawarte w nim rygorystyczne wskazania mają służyć. Brak tak podstawowej wiedzy przyczyni się jedynie do wzmożonej antypatii do korporacyjnych rozporządzeń i odczuwania przez pracowników dyskomfortu. W pracowniczych oczach przydzielony im korporacyjny mundurek będzie kolejnym etapem zacieśniania i tak już naprężonej pętli na szyi.
Tak już całkiem rozjuszony, pozbawiony ostatków indywidualizmu korporacyjny szeregowiec, nie rozumiejąc dlaczego właściwie ma codziennie wyglądać niczym pozbawiony twarzy rzymski posąg, zacznie lekceważyć poszczególne, pomniejsze zasady – z czasem przechodząc nawet do bardziej widocznych odstępstw od panującego dress code’u. Jego pojedyncze, nieco w swej istocie sabotujące działania, spowodują, iż Klient otrzyma przekaz, który będzie zupełnie niekompatybilny z tym, który firma pragnęłaby uzyskać.
W taki oto sposób, w najlepszym wypadku zakłócona zostanie identyfikacja marki, w najgorszym- przekaz zostanie zupełnie wypaczony, a to już znak, że ten statek zderzył się z górą lodową.
Zacznijmy jednak od początku – czymże jest ten cały dres code?
Uogólniając, określeniem dress code nazywać będziemy zasady definiujące elementy wyglądu pracowników, w każdej, znaczącej dla korporacji sytuacji. Większość korporacji ogranicza się do ustalenia zasad dress code’u w godzinach pracy i w najczęstszych sytuacjach, w jakich może znaleźć się dany pracownik; przykładowo lunch z Klientem, negocjacje czy imprezy firmowe z Klientami. Jednakże, niektóre korporacje idą o krok dalej, wskazując zasady, zwłaszcza dla średniego i wyższego managementu, również po godzinach pracy, w sytuacjach o półprywatnym charakterze. Niektórzy pracownicy przydzieleni do reprezentowania firmy, są tak bardzo z nią identyfikowani, że w wielu miejscach i sytuacjach publicznych, nadal muszą dbać o swój korporacyjny wizerunek, respektując wszelkie, bądź najbardziej istotne zasady dress code’u.
Niewątpliwie możemy znaleźć dress code’y, które rozciągnięte są niczym tom Sapkowskiej sagi, zajmujące się każdym najmniejszym elementem garderobianego ekwipunku. Takie tomiszcza nie tylko będą co do centymetra obliczać długość mankietów w męskich koszulach, dozwolone odcienie niebieskiego, ale też „wyrażą” swoją opinię co do tego, że jednak ładniej będzie pracownicy w koczku upiętym na prawej stronie. Labirynt kazusików modowych „co”, „kiedy” i „z czym”, zawarty w tej lekturze pozwoli miło spędzić pozapracowniczy czas wolny.
W świecie korporacji istnieją również zupełne przeciwieństwa powyższego przykładu, a więc i takie korporacje, których dress code lakonicznie ścieśniony jest na jednej, dwu stronach podpowiadając jedynie ogólne wskazówki w zakresie pracowniczego ubioru.
Które rozwiązanie lepiej sprawdza się w korporacyjnym świecie? Pewnie Was nieco zaskoczę, odpowiedź zależna jest bowiem od samej korporacji i tego, jak chce być postrzegana; jakie idee, wartości i sposób działania chce wyrazić i przekazać, poprzez wizerunek swoich pracowników, do wiadomości zarówno konkurencji, jak i aktualnym i potencjalnym Klientom.
Może spróbujmy zobrazować zagadnienie na przykładzie:
Wyobraźcie sobie zatem sytuację, gdy firma uznająca się za poważną instytucję finansową o zasięgu krajowym określa jakieś tam bliżej niesprecyzowane, ogólne wytyczne w zakresie wymaganego ubioru swoich pracowników w godzinach pracy. Szansa na spójny wizerunek pracowników graniczy z cudem, a firma zyskuje niemalże Woodstockowy wizerunek pod hasłem „róbta co chceta”. Niepodważalną prawdą jest, iż każdy z nas ma inny gust, w konsekwencji inaczej się ubiera i inaczej odbiera ogólny przekaz wydawałoby się prostej informacji. Wobec czego, spotykając luźny zapis dress code’u w stylu: „ubiór ma być schludny, w stonowanej kolorystyce” możemy mieć gwarancję, że jedna z Pań założy wiecznie kultową małą czarną (wszakże to klasyka, a klasyka zawsze się sprzedaje;)), jej koleżanka spod okna przyjmie zasadę wtapiania się otoczenie i założy co najmniej o dwa rozmiary za dużą spódnicę w stylu boho w jakże stonowanym odcieniu khaki, a kolega z pokoju numer 5 zawita w korporacyjne progi, wbity w gustowny granatowy sweterek z dekoltem w serek, spod którego na świat będzie wyglądała kremowa koszula ozdobiona w zamotaną w węzeł apaszkę…
A teraz konia z rzędem temu, kto zaufa bankowi, którego pracownicy są postaciami z innych, równie kolorowych bajek?
Jaki wizerunek budujemy dla matki korporacji?
Nie tylko pokazujemy, że wewnętrznie w naszych korporacyjnych ścianach panuje zupełnie nieokiełznane tornado, którego dziełem jest gromada skrajnie rozbuchanych w rożne strony osobowości, które we właściwy dla siebie sposób wnoszą do miejsca pracy, swoje często całkiem niecodzienne prywatne wariactwa. Przyznajemy się także, że ustalone procedury, o ile w ogóle, ktokolwiek o nich słyszał, niespecjalnie znajdują zastosowanie, a przynajmniej nikt ich nie egzekwuje… więc hulaj dusza piekła nie ma! Finalnie, postawa tak wyluzowanego pracownika wskazuje jednoznacznie, iż nie do końca (a w zasadzie wcale) nie bierze on sobie do serca wyższości interesu korporacyjnej załogi, nad swoim własnym. W odniesieniu do instytucji, która musi prezentować się jako placówka stabilna, przewidująca i pewna, takie działania tożsame są z przybijaniem gwoździ do firmowej trumny. Przy tak określonej charakterystyce firmy niezbędne jest wykreowanie wizerunku pokazującego właśnie najwyżej cenione wartości jak: stabilność, zdyscyplinowanie, powagę, profesjonalizm i postawę prokliencką.
Jak zatem osiągnąć zamierzony efekt przy pomocy ubioru firmowego?
Wbrew pozorom działania ukierunkowane na ten cel są nieskomplikowane, w dużej mierze wystarczy bowiem skupić się na klarownym i prostym przekazaniu informacji pracownikom: dlaczego w firmie panują określone zasady dress code’u, jak to się przedkłada na zewnętrzny wizerunek firmy, no i oczywiście przedstawić najważniejsze zasady wizerunkowe panujące w korporacji. Jest to niezmiernie istotne, aby pracownicy nie czuli się jak bezwolne i nieme marionetki w korporacyjnym teatrze. Choź pozornie, niech odczują, że mają na coś wpływ. Pamiętaj managerze, dyrektorze, właścicielu – pracownik może być Twoją najlepszą, żywą reklamą lub bardzo skutecznym sabotażystą.
Funkcjonujący w korporacji dress code nie oznacza od razu wszechobecnej sztywności wykrochmalonych kołnierzy i mankietów oraz jednolitości, a w konsekwencji kojarzyć się z hordą jednakowych ludzików, wyprodukowanych z taśmy według ustalonego wzoru.
Istnieją bowiem firmy, dla których niesformalizowany, oryginalny, a nawet ekscentryczny wygląd pracowników będzie niebagatelną wartością. Korporacje, które chcą uchodzić, za kreatywne centra rozwojowe wręcz potrzebują barwnych postaci, które poprzez nietuzinkowe podejście do świata i swojego wizerunku rewelacyjnie wpiszą się w idee korporacyjnego oblicza i kształtowanej przez niego marki. Jedna ze znanych firm z branży informatycznej zdecydowanie podkreśla możliwość eksponowania własnego stylu przez pracowników. Zachęca do wkładania w firmę cząstki własnej osobowości; dzięki czemu firmowy korytarz wygląda niczym barwna aleja z pszczyńskich pokazowych ogrodów. W takich korporacjach swoboda zwycięża, dzięki czemu możemy spotkać pracownika zarówno wbitego w kraciasty garnitur, jak i osobę wyciągniętą z koncertu zespołu heavy metalowego. Dlaczego korporacje pozwalają na aż taką dowolność? Odpowiedź jest całkiem oczywista: wymaga tego wizerunek firmy, która chce być postrzegana jako podmiot dynamiczny, pełen innowacyjnych pomysłów a przy tym otwarta i niezależna.
Drogi pracowniku, oczywiście zawsze masz wybór! Albo przyłączysz się do firmy, która przedstawia bliski twemu sercu wizerunek albo postaraj się przynajmniej zrozumieć dlaczego twoja korporacyjna macierz narzuca na swych podopiecznych szereg wymogów.
Na pewno ma w tym większy cel aniżeli stłamszenie twojej osobowości.