Czyż nie potrzebujemy odrobiny oddechu od dotychczasowych korporacyjnych mądrości, przestróg, porad i znaków zapytania czyli tak zwanych queszczyn marków?
Czas zrelaksować się, zasiąść wygodnie i przyjrzeć się z przymrużeniem oka, nader skomplikowanym (dla nieosłuchanego z nimi nowicjusza) – sposobom komunikacji w korporacji. Chodzi tu o słynny ostatnimi czasy, przenikający do otaczającej nas rzeczywistości język i stanowiący nierzadko obiekt drwin ludzi spoza korpo przestrzeni –język, którym należy się posługiwać, aby zostać zrozumianym przez innych workerów (czyt. pracowników) i aby nie wyjść na jakiegoś grin badza, który jest tu tylko na chwilę i nie ma potrzeby wtapiania się w tim.
O języku, a właściwie korporacyjnej nowomowie i jej fenomenie pisali już mądrzejsi ode mnie, więc nie zamierzam się z nimi mierzyć, prześcigając się w dowodach swej elokwencji. Skupimy się na kilku moich „najulubieńszych” zwrotach i słowach, które mogą mieć niebagatelny wpływ na Wasze losy w korporacyjnej dżungli.
Królem każdej korporacji jest fokus na target. Gdy po raz pierwszy usłyszałam, że mam się sfokusować na target, a nie zajmować jakimiś pobocznymi kejsami dotarło do mnie, że to korporacja wyznacza mi nad czym w danej chwili mam się pochylić i gdzie właściwie ulokować swoje priorytety. Odpłynęły w dal moje wyobrażenia o samodzielności w wyborach drogi do realizacji postawionych mi celów. Fokus na target mówi jednoznacznie o nierozpraszaniu się i wybieraniu najkrótszej drogi prowadzącej do realizacji wyznaczonych targetów.
Z czasem dowiedziałam się, że realizacja targetów to jedynie początek drogi, gdyż celem każdego „normalnego” pracownika korpo jest przekraczanie targetów. I po to fokusujemy się na targacie, aby „przekroczyć”, nie zaś „osiągnąć” wyznaczone nam cele. Asap oczywiście.
ASAP znaczy tyle, co „tak szybko, jak to możliwe”. W realiach korporacyjnego świata, każda naznaczona tym skrótem informacja czy zadanie wymagają podjęcia natychmiastowych działań. Jakakolwiek, chociażby minimalna zwłoka nie jest tu mile widziana i z całą pewnością będzie świadczyć o Twoim skrajnym niedopasowaniu do wyśrubowanych wymogów korpo-świata. Zwłoka, będzie odbierana jako wyraz Twojej ignorancji, a to już prosta droga do autu na własne życzenie – by yourself.
To tak FYI czyli do Twojej wiadomości.
Maile oznaczone skrótem FYI, których jesteś adresatem obligują Cię albo do zaangażowania się we wskazane zadanie, które zostało Ci przeforłardowane albo do wykonania apdejtu zadania do osoby, od której dostałaś informację ze wspomnianym skrótem. Niektórzy niedoświadczeni managerowie wykorzystują ten skrót do przekazania podwładnym informacji od swojego szefa – głównie mających na celu ponaglenie pracownika, odczytywanych jako eskalacja niezadowolenia szefostwa lub też wskazujących na dodatkowe jego obowiązki. Taka postawa świadczy jednak zwykle o niedojrzałości managera, który unika w ten sposób zlecania swym podwładnym bezpośrednich poleceń dbając, aby współpracownicy nie obwiniali go za to, że zleca zespołowi dodatkowe zadania „to do” czyli (czyt. do zrobienia). Wszakże, dzięki temu zabiegowi, manager może ze spokojnym sumieniem powiedzieć: „to są słowa szef, a nie moje”. Takich zachowań profesjonalistom nie polecam. Ba! wręcz zabraniam! To nie licuje z wysoką pozycją managera.
Takiego postępowania nie usprawiedliwia nawet sytuacja, w której manager został poddany czelendżowaniu, polegającym na otrzymaniu „z góry”, kolejnej partii wyzwań lub konfrontacji z oczekiwaniami szefa i jego wyśrubowanymi oczekiwaniami od managera i jego pracy. Czelendżowanie jest wyjątkowo lubianym sposobem przełożonych na podwyższanie poprzeczki swoim podwładnym. Szefowie wykorzystują ten sposób, jako metodę służącą rozwojowi managera, którego konsekwencją ma być konfrontacja z wyzwaniem, skłonienie go do podejmowania szybkich i stanowczych decyzji. Jest to tzw. przesuwanie granic możliwości – sposób na ogół pomocny w rozwijaniu określonych kompetencji.
Zdarza się jednak, że ta metoda zarządzania, prowadzi do frustracji i obniżenia samooceny. Nie jest jednak z gruntu zła. Wymaga zwyczajnie umiejętnego zaaplikowania – udzielenia wsparcia, a na końcu przekazania konstruktywnego feedbacku. Cóż, ten kto to umie stosuje, kto nie – ten tylko czelendżuje😉
A teraz praktyka.
Idąc tropem właściwej postawy managerskiej – stawiam przed Wami wyzwanie, czyli rzucam czelendż – „Zróbcie dziś coś, co odwlekaliście w nieskończoność, uznając wcześniej każdorazowo, że nie podołacie zadaniu”.
A teraz udzielę Wam koniecznego wsparcia – „na pewno Wam się uda, jeżeli tylko przemyślicie każdy poszczególny krok i kolejno będziecie je realizować”.
Jeżeli po ułożeniu kolejnych kroków nadal będziecie się wahać, spróbujecie wykonać choćby pierwszy z nich. Sami zdziwcie się jak łatwo poszło. Następne kroki to w zasadzie tylko powielenie tego pierwszego. Jeśli zaś w którymkolwiek momencie będziecie mieli chwile zawahania, pamiętajcie że jestem i chętnie udzielę Wam wsparcia.
Jest jednak jedno „ale” – nigdy nie zrobię niczego za Was!
To Wasze życie i to Wy musicie je przeżyć!
Zatem, do dzieła!