Kiedy pierwszy raz natknęłam się na Anine Bing wiedziałam już, że ta kobieta musi posiadać coś wspólnego ze Skandynawią. Nie wiedziałam jeszcze wówczas skąd u mnie to przeczucie i czy pozostaje choć w części uzasadnione, niemniej z pomocą jak zwykle przyszedł dr Google. Poszukałam i… Bingo!;)
Anine Bing jest znana głównie z modelingu i pozowania dla męskich czasopism typu Playboy. To, co osobiście najbardziej mnie w niej urzekło, to jednak przede wszystkim sposób podejścia do życia i… mody. Moje przeczucia co do skandynawskich korzeni tej Pani okazały się być słuszne, gdyż Anine pochodzi z Danii. Jej życie i twórczość modowa pozostają jednak dużo bardziej związane z Los Angeles, Londynem oraz Szwecją. To tam Anine tworzy modowe kolekcje, śpiewa i spędza szalone dni w otoczeniu dwójki swych pociech – Bianci i Beniamina.
Wielu z Was, ubrania projektowane przez showroom Anine Bing Los Angeles mogą wydać się na pierwszy rzut oka przeciętne i zwyczajne. Ja określiłabym je jednak jako ponadczasowe, klasyczne i nadzwyczaj uniwersalne. Ich specyfika powoduje, iż w zależności od dodatków możemy stworzyć z nich sexowny, elegancki look, lub sportowy chick w sam raz na zakupowy wypad z przyjaciółką. W kolekcjach Anine nie zabraknie nam także casualowych t-shirtów, w moich (jak mogłyście się domyślać po poprzednich tekstach) ulubionych kolorach – szarości, czerni oraz bieli. To właśnie te kolory królują niemal we wszystkich jej kolekcjach.
W prawie każdym sezonie odnajdziemy takie modowe klasyki jak skórzana, biker’owa kurtka, jeansowe rurki, motocyklowe, a zarazem seksowne i zadziorne kobiece buty, czy wręcz minimalistyczne, zwiewne sukienki w stylu boho. Nie spotkałam jeszcze kobiety, która w propozycjach Anine nie odnalazłaby czegoś dla siebie. Stara modowa prawda głosi przecież, iż każda z nas powinna posiadać w swojej szafie tak basicowe elementy garderoby jak dopasowane jeansy, biały t-shirt, skórzaną kurtkę, małą czarną lub klasyczną białą koszulę + szpilki w kolorze nude. To na ich fundamentach buduje się niepowtarzalne modowe konstrukcje.
Czy warto inwestować w wysokogatunkowe klasyki, proponowane nam przez Anine i rekomendowane jako uniwersalny, wytrzymały zakup „na wiele sezonów”? W odpowiedzi na to pytanie napisano już nie jedną książkę, a cyber-świat facebookowych blogerek prześciga się w opiniach na ten temat. Osobiście wyznaję filozofię, zgodnie z którą „Biednych nie stać na tanie rzeczy”.
Nie mam tu na myśli kupowania drogich, markowych ubrań z najwyższej Gucciowo-Chanelowej półki w hurtowych ilościach, bo mało kogo stać na tego rodzaju modowe szaleństwo. Dużo bardziej chodzi mi bowiem o przemyślane zakupy. Rozsądnie zakupione, klasyczne, dobre jakościowo ubranie posłuży nam na kilka lat, dzięki czemu w dłuższej perspektywie czasu – więcej zaoszczędzimy, a przy okazji zawsze będziemy wyglądały tak, jak za pierwszym nałożeniem ubrania.
Noszonej wielokrotnie bez konkretnej okazji, wysokogatunkowej marynarki nie powstydzimy się zatem wybrać na rozmowę o pracę, uzupełniając ją oryginalnymi szpilkami i elegancką torebką. Może „nie szata zdobi człowieka”, ale jeśli chcemy być traktowani profesjonalnie i poważnie, tak też powinniśmy się prezentować otoczeniu. Trudno spodziewać się, aby aplikacja o pracę na stanowisku wymagającym ciągłego kontaktu z Klientem w rozciągniętym podkoszulku i wytartych spodniach mogła zakończyć się sukcesem. Wiedza i doświadczenie mogą pojawić się z czasem, pierwszego wrażenia już jednak nie powtórzymy.
Casualowe, klasyczne i uniwersalne projekty Anine pozwolą Wam prezentować się nienagannie przy każdej okazji. Zachęcam więc do zapoznania się z modowymi propozycjami tej wyjątkowej projektantki, która w Polsce wciąż nie jest wystarczająco rozpoznawalna. Panie władające językiem angielskim zachęcam do zajrzenia na Jej bloga. Być może nie jest to literatura najwyższych lotów, niemniej blog ten obfituje w ciekawe eko-wegańskie przepisy, próbki wokalnych popisów autorki oraz pogodne, słoneczne zdjęcia z różnych zakątków. Słowem – łatwo, miło i przyjemnie czyli coś wprost idealnego na sobotnie popołudnie;)
Pozdrawiam,
Magda Brańka – Współzałożycielka Żywieckiej Fabryki Fotografii