ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

On po przejściach, ona z przeszłością. Spotkali się gdzieś, pośrodku ciemnego, zimowego wieczoru, zauroczyli i zapomnieli o reszcie świata. Oboje marzyli o romantycznej, namiętnej miłości, więc bardzo się starali żeby to, co zrodziło się między nimi, takim właśnie było.

On kupował jej kwiaty, ona pisała wiersze. On zarzucał ją prezentami; Ona patrzyła na niego z podziwem, jakiego nigdy jeszcze, w żadnych oczach, nie był w stanie dostrzec. On, by chronić ją od złego – gotów był walczyć z całym światem; Ona, mimo, iż z natury aktywna i samowystarczalna – dla niego stała się bierną, wiotką i słodką królewną.

Tańczyli w deszczu i w kolejce do kasy w supermarkecie. Już po godzinnej rozłące, słali do siebie tęskne smsy. Składali sobie płomienne deklaracje, że „nigdy aż tak…”, że „całe życie na siebie czekali…”, że „już na zawsze…”. Kochali się namiętnie, a ich serca (i mózgi) zalewał ogrom endorfin. Zatracali się w sobie, a właściwie w swoich miłosnych projekcjach.

Bajki ciąg dalszy

Do ich bajki, brakowało już tylko jednego – ślubu. On, prosząc o jej rękę z przejęcia klęknął w kałuży; Ona zupełnie wbrew wcześniejszym, zdroworozsądkowym przemyśleniom, ze łzami szczęścia – zgodziła się. Odbył się kameralny, ślub na którym oboje płakali ze wzruszenia. Wszyscy zaproszeni gratulowali im faktu, że na siebie trafili i że tak idealnie do siebie pasują. Do ich ślubu, doskonale pasowała też sentencja z piosenki napisanej przez Janusza Onufrowicza; nieprzypadkowo, wpisali więc na swoje ślubne zaproszenia:

„Jak dwie połowy układanki tylko razem mamy sens”

„I żyli dalej długo i szczęśliwie” – to chciałabyś usłyszeć, prawda? Błąd. Tu bowiem następuje koniec naszej bajki. Bo ta historia bajką nie była. Mimo iż Ona i On, bardzo tego chcieli; tak bardzo, że gotowi byli odgrywać drobiazgowo swoje role, według bajkowego scenariusza, zupełnie, acz niefortunnie, ignorując przy tym niepochlebną rzeczywistość…

kobbieciarnia para idealna

Czy długo można odgrywać nieswoje role?

Czy można robić to do końca życia? Za chwilę same odpowiecie sobie na to pytanie. Póki co jednak, wróćmy do naszej historii. A zatem: zdecydowali się na dziecko. Miało być ukoronowaniem ich miłości. Jej prezent dla niego, (Ona miała już syna z wcześniejszego związku i nie czuła własnej potrzeby posiadania kolejnego). On pragnął dziecka, bardziej niż czegokolwiek wcześniej. Przystała. Chciała, by miał jeszcze jedną, kochającą go osobę.

Liczył na róże, tiule, małe, tuptające stópki i kolejne ramki szczęśliwych, rodzinnych fotografii, ustawione równiuteńko na kominku. I tu, fabuła scenariusza urywa się niespodziewanie.

Płaczące, nieprzewidywalne i zupełnie nieromantyczne niemowlę wykracza dalece poza jego ramy. I te problemy finansowe, które narodziły się zaraz po nim. On – zupełnie nie po rycersku, musiał zostać z dzieckiem w domu, co bardzo źle znosił. Ona – odnajdywała coraz większą przyjemność w przebywaniu poza domem. Oddalali się od siebie, a patrząc na siebie z dystansem, ze zdumieniem zauważyli, że tak naprawdę zupełnie się nie znają. Ona – uciekła w pracę, On – w ramiona atrakcyjnej dwudziestokilkulatki.

Znacie podobne historie?
Na pewno. Ta akurat była moją, własną.

Kiedy słucham opowieści otaczających mnie ludzi, bardzo często trafiam na podobne zakończenie analogicznych historii. Pary, z uporem maniaka, próbują odgrywać swoje role, według bajkowych scenariuszy. Tak niestety wygląda życie osób, które widzą siebie nie jako pełną, kompletną układankę, ale za zaledwie jej połowę, a bywa że i mniejszą część.

Morał?

Bajki zwykle wieńczy jakiś morał. A że bajka przewija się ciągle przez ten tekst, pozwolę więc sobie na taki: Nie jesteś jednym puzzlem, lecz kompletną układanką. Jeśli nie czujesz się dobrze sama ze sobą, jeśli sama dla siebie nie jesteś kompletnym obrazkiem – nigdy nie stworzysz dobrego układu z drugą osobą.

Pozdrawiam,

Monika Hajdenrajch

autorka bloga: Para Mieszana

- A word from our sposor -

Mówił: „Tylko razem mamy sens”. Szczęśliwie, nie wierzyłam