ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Nie mam dziecka ale mam męża - KobbieciarniaUważaj! To pułapka!

Temat z pewnością nie dotyczy wszystkich, jednak niewątpliwie wart jest uwagi. W większości kobiet, drzemie potrzeba macierzyństwa. To genetyczne, biologiczne i społeczne uwarunkowanie. Jeśli nie mają dziecka lub znajdują się na etapie, na którym leczą niepłodność – ich potrzeba macierzyństwa bywa zagrożona. Doskwiera tym, że nie może zostać zrealizowana albo rekompensuje się w formie opieki sprawowanej nad innymi ludźmi.

Z „innymi ludźmi” bywa różnie. Zdarza się, że są to dzieci, siostry, potrzebujący pomocy szwagier lub zabłąkana w życiu sąsiadka. Bywa, że potrzebę tzw. „matkowania kobiety rekompensują sobie pracą nauczyciela lub położnej”. Życie zawodowe pomaga im wówczas w radzeniu sobie z brakiem własnych dzieci  i niemożności przelania na nich uczuć i instynktów macierzyńskich

Czasem potrzeba macierzyństwa, schowana bywa gdzieś głęboko w sercu i powoduje, że już sam widok dzieci innych rodziców lub obecność kobiet w ciąży, sprawia im ból. Zdarza się także, że nie radząc sobie z negatywnymi emocjami, jakie niesie kontakt z dziećmi jako takimi, kobieta woli unikać maluchów i nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Wciąż jednak chce się kimś zaopiekować.

Czasami wybór pada na męża…

Wówczas kobieta zaczyna traktować dorosłego faceta tak, jakby był dzieckiem. Szykuje mu do pracy kanapki, robi porządki w jego szafie, stara się zapewniać mu rozrywki, organizuje wolny czas. Oczywiście, do pewnego stopnia jest to do przyjęcia – są pary, które dobrze czują się z tym podobnym podziałem obowiązków. Co innego jednak, jeśli są to wspólne ustalenia, wypracowany w porozumieniu system, co innego jednak, gdy kobieta zaczyna „zagarniać” męską przestrzeń dla siebie.

Dzwoni kilka razy dziennie z pytaniem o Jego samopoczucie. Chce mu uchylić nieba. Nie zamęcza go swoim leczeniem i problemami ze zdrowiem, tak na wszelki wypadek – aby nie było mu przykro. Sama zresztą robi wiele, aby i jego nie narażać na problemy ze zdrowiem (to może być dla niego takie trudne…). Dwojąc się i trojąc umila mu życie wyręczając z codziennych obowiązków, zabawiając i ochraniając przed niebezpieczeństwami tego świata.

Bywa, że mężowie buntują się przeciwko takim zapędom. W końcu czują się już dorośli i nie chcą kolejnej matki, ale żony, partnerki czy współtowarzyszki. Są odpowiedzialni za siebie, umieją o siebie zadbać, a co najważniejsze – potrzebują przestrzeni, żeby móc być sobą.

perfekcyjna żona kobbieciarnia

Związek ma być dla nich partnerski, nie chcą ubezwłasnowolnienia. Chcą podejmować decyzje i ponosić konsekwencje swych wyborów.

Podobny podział ról obserwuje się częstokroć przy okazji leczenia niepłodności. Jeśli mężczyzna decyduje się na leczenie, występuje zawsze jako „para”. Chce czuć, że ma prawo wyboru – podjęcia decyzji o tym, że chce pójść na badania. Chce wiedzieć, na jakim etapie leczenia znajduje się jego partnerka. Pragnie czuć konkretne prawa, zwracać uwagę na swoje potrzeby, znać i rozumieć emocje partnerki z tym związane. Być może będzie umiał jej pomóc? Nawet jeśli sam tego nie zrobi, po męsku poszuka odpowiednich rozwiązań. Wystarczy więc, aby Panie zamiast nadskakiwać partnerom w tej sytuacji stały się dla nich równorzędnymi kompanami dialogu i pozwoliły Panom na dorosłość.

Oczywiście zdarzają się faceci (czy tylko mi się wydaje, że takich jest większość?), którym rola bycia dużym chłopcem bardzo odpowiada. Ci, nie chcą czuć się odpowiedzialni, podejmować trudnych decyzji. Pasuje im kobieta, która zrobi za nich wszystko – wszystko uprzątnie, załatwi, pomatkuje, a jeśli można z nią w dodatku uprawiać seks – cóż, sama radość! Kobieta znajdzie w nich chwilowe ujście dla swoich macierzyńskich instynktów, ale czy taka sytuacja ma szansę dać jej szczęście, radość i spełnienie w życiu?

Jeśli kobieta urodzi dziecko, całą „macierzyńskość” przeleje wówczas na nie, a od mężczyzny zacznie oczekiwać dorosłego, odpowiedzialnego wsparcia, którego on nie będzie potrafił jej tego dać.

Jeśli jednak dziecka nie będzie, być może w takim „udawanym matkowaniu” oboje znajdą jakieś ukojenie, ale… czy właśnie na tym powinien polegać zdrowy związek dwojga równorzędnych parterów?

Pozdrawiam,

Monika Szadkowska

Autorka bloga: Chcę mieć dziecko i Fenomen kobiecości

- A word from our sposor -

„Nie mam dziecka – bywam matką swojego męża”. Małżeńska miłość zastępcza