ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

nie mam się w co ubrać

Odwieczne pytanie, które pojawia się w głowie każdej kobiety. Skąd u nas takie żywe emocje związane z ubiorem? Dlaczego nie raz spędza nam to sen z powiek, a przed randką potrafimy przebierać się 20 razy?

Odpowiadając sobie na to pytanie, ważne jest żebyśmy wróciły na chwilę do czasów dzieciństwa. Prawie każda dziewczynka podkradała ciuchy mamie. Rozkloszowane spódnice, za duże buty, kolorowe kapelusze czy kosmetyki, beztroski czas zakładania na siebie wszystkiego, co kolorowe i świecące. Przyniesienie dziewczynce w prezencie pudła z naszyjnikami, szalikami i ubraniami spowodowałoby u niej najpewniej godziny niekończącej się radości i zabawy.

Nasze młode serca instynktownie chciały wiedzieć, że są śliczne. Warte uwagi i zachwytów.
Niektóre z nas pytały wprost, zaś inne pytały oczami. Szukałyśmy potwierdzenia, że jesteśmy piękne w rozpromienionych, pękających z dumy twarzach rodziców. W momencie dorastania pragnienie to wcale nie ucichło. Każda z nas, bez względu na to czy pracuje w hotelu, szkole, czy sklepie spożywczym, pragnie być piękna.
Zmaganie się z trądzikiem  przysporzyło nam nieraz bólu głowy, a walka z nadwagą stała się zmorą życia. (Przyznajcie się, ile diet w życiu spróbowałyście? Ile łez przez to wylałyście?)

Choć można sprzeczać się, jak ważny jest wygląd zewnętrzny – u każdej z nas słowa „jesteś śliczna”, wywołają podobne odczucie euforii. Bez względu na wiek, zawód, czy sytuacje życiową, twarz każdej kobiety rozjaśni się na dźwięk tej prostej pochwały. Pojęcie urody jako takiej, sięga bardzo głęboko. Czy czujemy się pewnie, gdy ktoś się nam przygląda? Jak reagujemy, kiedy pyta o wiek? Jakie myśli towarzyszą nam w tym podobnych sytuacjach? Co myślimy, kiedy oglądamy nasze zdjęcia?

Przerażający strach przed odrzuceniem i myślą, że możemy zostać odebrane, jako nie atrakcyjne sprawia, że sięgamy po różne środki, ciągle poprawiając się, mocno malując czy przebierając, czasem decydując nawet na operacje plastyczne. Wszystkie te działania, wynikają z potrzeby bycia piękną, akceptowaną, zauważaną.

Od dziecka pragniemy być uroczą. Niektórych natura obdarowała hojnie, innych trochę mniej. Ale wszyscy bez wyjątku mamy kompleksy i chęć poprawiania „czegoś”. Piękno ma potężną moc, wiemy że bywa przyczyną niewypowiedzianego bólu w życiu kobiety. Dlaczego tak cierpimy z powodu piękna? Nie przejmujemy się, że nie jesteśmy geniuszami, sławnymi sportsmenkami czy celebrytkami, ale właśnie uroda, ma szczególną wagę w naszym życiu. Pragniemy jej lub usilnie próbujemy ją utrzymać. Nasz wygląd stał się naszą wizytówką, i jest to wizytówka „zamazana”, jako że ciągle nie jesteśmy siebie pewne. Szamoczemy się, aby wiedzieć czy w ogóle coś znaczymy.

Kolorowe gazety, plakaty, reklamy, zewsząd łypią na nas oczami fachowo obrobionych w photoshopie modelek, z idealnie wygładzoną skórą i odpowiednio szczupłymi biodrami. Bez żadnych plamek, zbędnych włosków, zmarszczek czy krostek. Zamartwiamy się, płaczemy, albo ciągle komuś coś udowodniamy.

Trywialnym byłoby gdybym powiedziała teraz – „trzeba po prostu siebie zaakceptować”. Powiem zatem coś innego. Trzeba dać sobie prawo do niedoskonałości. Bo dopiero wtedy możemy poszukać tej prawdziwej wersji siebie, która została pogrzebana gdzieś na dnie, pośród wymagań, stereotypów, światopoglądów i różnych racji. Nie musisz być we wszystkim doskonała! Nikt nie musi. Dobieraj strój tak, aby ukazywał Twoje piękno. Zakrywaj co chcesz zakryć, eksponuj co chcesz pokazać. Uśmiechaj się szeroko, i dbaj nie tylko o to co zakładasz, ale także o to, co nosisz w środku. Rozwijaj swoje atuty, skupiaj się na nich i pozwól sobie na drobne słabości.

Zdrowe odżywianie, uprawienie sportu, relaksowanie się – to sprawdzone rozwiązania, które pomogą nam o siebie zadbać. Ale istotne jest również to, żebyśmy zatroszczyły się o to, co nosimy w głowie. To tam znajduje się centrum wszystkich naszych myśli i barier, które często same sobie stawiamy.
Kolorowe gazetki, może i częstują nas dobrymi poradami, na temat tego, jak sobie pomóc, ale przy artykułach zazwyczaj znajdują się zdjęcia ładnych, uśmiechniętych i zadbanych kobiet, które mają nas zmotywować do zmian.
Owszem, mogą być bodźcem początkującym, skłaniającym do przemyśleń. 

Ale czuje potrzebę żeby powiedzieć to raz i wyraźnie:  
nigdy nie będę miała idealnie symetrycznego kształtu twarzy, raczej już nie urosnę, więc nogi sięgające do nieba także nie będą moją domeną. Nie mam również większego wpływu na wielkość swoich piersi, czy naturalnie piękną, ciemną karnacje.
Jednak uświadomienie sobie tego nie jest klęską, ani rezygnacją. To krok ku pozytywnym zmianom.

Kobiece czasopisma są pełne pomysłów i sugestii, jak czuć się lepiej, ale jednocześnie zapędzają nas w jeszcze większe kompleksy. W jeszcze większą pogoń za innowacyjnymi kosmetykami, zabiegami, czy cudownymi tabletkami.
Trzeba zrozumieć, że świat nie jest tylko czarno-biały. Tak samo jak nie jest dobre ocenianie siebie przez perspektywę ładne-nie ładne. Potraktujmy więc swoje ciało lepiej, zamiast bombardować się myślami o swoich wadach, zacznijmy myśleć o nich, jak o cechach. Przykładowo, mój zadarty nos – jest moją cechą charakterystyczną. Tak samo jak niski wzrost czy krótkie palce…

Zachęcam do tego, żeby nie walczyć ze sobą, a zamiast tego, spróbować się poznać. To  klucz do nas samych, którego odczytanie, pozwoli na lepsze i skuteczniejsze funkcjonowanie.

Agnieszka Jakubowska

autorka bloga Coach Pisze

- A word from our sposor -

Nie masz się w co ubrać? I bez ubrania jesteś piękna!