ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Wiem, że on zasługuje na moją miłość. Jak nikt dotąd. Oddałabym wszystko, żeby moje serce zareagowało właściwie, na sygnały wysyłane przez jego serce. Staram się – przeczytałam już tuzin poradników, stosowałam się do rad udzielanych mi przez znajomych. Wszystko na nic! Jestem nieczuła na jego czułe słowa, odporna na gesty, zimna jak głaz, a jego nieobecność, obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg.

Jak to jest być w związku, a kochać kogoś innego? Żyć samotnie i mieć w zasięgu ręki osobę, która umiera z miłości do ciebie? Jak czuje się kobieta, która zostawia mężczyznę, gotowego zrobić dla niej wszystko i odchodzi, do egoistycznego potwora? Takie pytania zadawałam sobie wielokrotnie.

Pierwszy raz, gdy sama byłam w podobnej sytuacji, wartościowi mężczyźni zwracali na mnie uwagę – podświadomie wiedziałam, że byłyby to dla mnie właściwe wybory. Im bardziej jednak chciałam, tym bardziej nie mogłam (z jednym wyjątkiem o imieniu Andrzej – nasza przyjaźń zmieniła się w miłość). Drugi raz, te same pytania stawiano przede mną przy łączeniu par w moim biurze matrymonialnym Zolyty. Widziałam starania; uczucie gęste jak mgła – szkoda, że jednostronne. Bohaterki autentycznych historii (tylko takie piszę na blogu) przedstawionych poniżej, przeżyły tę „niemoc kochania” na własnej skórze:

Miłość czy pożądanie?

Sabina od 3 lat sama, mama 6 letniej Oliwki, 33 letnia urzędniczka. Atrakcyjna, niezależna blondynka. Mąż zostawił ją dla koleżanki z pracy, zapomniał o córce. Od samego początku (od rozstania z mężem), mężczyźni jak sępy kręcili się wokół niej. Ona jednak, nie była podatna na żadne umizgi z ich strony. W całej tej grupie znalazł się Paweł – rozwodnik, starszy od niej o 10 lat. Niejedna kobieta ze szczęścia skakałaby do niebios za takie wyróżnienie, ale nie Sabina.

Próbowała go pokochać, wiedziała, że przy nim miałaby się dobrze. Bogaty, wrażliwy, pomocny. Był w pobliżu zawsze, gdy potrzebowała na niego liczyć. Przychodził, pomagał w opiece nad córką, robił zakupy, służył ramieniem gdy była smutna. Koleżanki z pracy pytały ją: Co z nią jest nie tak? Taki facet zwrócił na nią uwagę, a dąsała się jak wybredna księżniczka!

       Nienawidziła samotności, marzyła o kolejnym dziecku, ślubie i cieple domowego ogniska. Pragnęła nowego ojca dla swojej małej Smerfetki. I mogłaby spełnić swoje marzenia, gdyby tylko chciała. To nie tak, że nie próbowała…

Dwa razy pozwoliła Pawłowi na pocałunek i pieszczoty. Nie poczuła nic. Czuła się przy nim jak przy bracie. Bardzo go lubiła, ale za nic nie mogła wyobrazić go sobie roli innej, niż przyjaciela. Najgorsze było to, że on o tym wiedział. Była szczera, nie chciała robić mu złudnej nadziei.

W międzyczasie poznała Krzysztofa… Zupełne przeciwieństwo Pawła. Wyluzowany, atrakcyjny miłośnik beztroskiego życia, starszy o 12 lat. Już na pierwszym spotkaniu, wylądowała z nim w łóżku. Później sprawy, przybrały niesamowity obrót. Nocne schadzki na gorący sex, dwuznaczne sms’y… Jej tęsknota za jego głosem, dotykiem. Ciągły niedosyt. Gdy nie byli razem, on i tak był z nią: w jej myślach, snach, planach na przyszłość.

Widziała go już jako męża – nowego tatusia dla jej córki i synka, który za jakiś czas pojawiłby się jako owoc tego związku. Wszystko prysło jak bańka mydła, w jeden wieczór. Krzysiu z uśmiechem przylepionym do twarzy poinformował ją, że nie może brnąć dalej w ten związek. Jak dla niego zrobiło się za poważnie. Nie dla niego były jej dalekosiężne plany o przyszłości.

as orientacja seksualna kobbieciarniaPragnął luźnego związku, namiętności, zabawy. Sabina zrozumiała, że tak naprawdę, nigdy nie zapytał o jej córkę; to ona paplała – on zmieniał temat, za każdym razem. Spotykali się jedynie w jej lub jego mieszkaniu. Nie pytał jej co czuje, nie mówił, że ją kocha. Słyszała tylko to, co chciała usłyszeć. Postanowiła zakończyć tą znajomość, nadal próbuje… Krzysiu dzwoni, a ona jedzie, zostawia córkę z Pawłem, który świat rzuciłby u jej stóp i pędzi do Krzysztofa, który daje jej wszystko, co może zaoferować – ciało.

Kiedyś Cię pokocham…

Żaneta poznała Kamila w wieku 20 lat. Może to dziwne, ale nigdy wcześniej nie zaznała miłości do żadnego mężczyzny. Skończyła zawodówkę, zatrudniła się jako kasjerka w supermarkecie; wiodła swoje zwykłe życie, skupiając się na pracy i rodzinie. Kamila przedstawił jej kuzyn, przyprowadzając go na jej urodziny. Cała rodzina była pod jego urokiem… Adorował ją, starał się.

Na następny dzień odwiedził ją w pracy. Zapytał o spotkanie, zgodziła się. Tak naprawdę, był pierwszym facetem, który zwrócił na nią uwagę. Później sprawy same się potoczyły… Szybkie zaręczyny, ślub. Jako jedna z nielicznych, nie zgodziła się na seks przed ślubem. Wszyscy sądzili, że kierowała się wartościami religijnymi. Cóż – prawda była prostsza; nie ciągnęło jej do niego. Do pocałunków musiała się zmuszać, tym bardziej, zmuszała się do znacznie bardziej intymnej zażyłości. Po ślubie, migała się jak mogła od wykonywania małżeńskich obowiązków. Właśnie tak traktowała te sprawy. Jak niechciany obowiązek.

Czasami Kamil mówił jej, że leży jak kłoda, że mogłaby sprawić mu więcej przyjemności, gdyby tylko wykazała odrobinę inicjatywy. Jego słowa na niewiele się zdały. Żaneta nie miała ochoty się poświęcać. Najbardziej denerwowały ją, Jego czułe słówka – już po fakcie; maślane oczy i pytanie o to, czy go kocha. Odpowiadała „tak”. Jak mogłaby inaczej?

Miała powiedzieć mu prawdę? Że wyszła za niego z braku innych kandydatów? Że nie chciał jej nikt inny, że obrzydzają ją jego tłuste łapska kiedy po nią sięga? Że zbiera ją na mdłości, gdy chucha jej w twarz cuchnącym oddechem i szepcze o zboczonych fantazjach z jej osobą w roli głównej?

Żałowała każdego dnia, że zgotowała sobie ten los… Wiedziała, że może odejść, rozwody w tych czasach to nic strasznego. Tylko dokąd? I po co? Bała się samotności. Bała się, że nie będzie potrafiła pokochać innego; że jej serce niestworzone zostało do miłości. I że żyje sobie nadal w tym fałszywym świecie, idealnego małżeństwa, o którym prawdę zna tylko ona.

Tak bardzo pragnę Cię pokochać…

Maria tkwiła w toksycznym związku od 10 lat. Mąż pastwił się nad nią psychicznie, czasem dochodziło do rękoczynów. Kilkakrotnie próbowała zakończyć tę niszczącą relacje – bezskutecznie. Za każdym razem mąż przepraszał, błagał na kolanach o kolejną szansę. Wybaczała.

Do momentu gdy poznała Mariana. Łagodnego, pogodnego kawalera o zajęczym sercu… On zakochał się w niej bez pamięci, ona zostawiła męża; próbowała odwzajemnić to uczucie. Im bardziej się starała, tym bardziej, nic z tego nie wychodziło.

Była okropna dla Mariana, traktowała go jak powietrze, porównywała z mężem. On się nie poddawał. Czekał. Znosił wszystko, tłumaczył, przytulał, odpowiadał na potrzeby, o których ona nie miała pojęcia. Wytrzymał krytykę, kąśliwe uwagi, jej powroty do męża.

Cuda jednak się zdarzają. Maria pokochała Mariana całym sercem. Przejrzała na oczy i zauważyła to, co miała przed nosem. Doceniła prawdziwą miłość – taką, dla której toczyły się wojny i popełniano samobójstwa. Jest szczęśliwa i cieszy się, że dane jej było pokochać człowieka, którego dziś nazywa „mężem”.

Pozdrawiam,

Anna Guzior-Rutyna

właściciel w: Centrum Zapoznawcze Zolyty

- A word from our sposor -

Nie potrafię Cię pokochać!