Przy wyborze fotografa ślubnego nie powinniśmy kierować się wyłącznie „modą” na określonego rodzaju sesje ślubne. Nie dajmy się ponieść chwilowym fascynacjom. Pamiętajmy drodzy narzeczeni , że niektóre mody szybko przemijają, a pulchne albumy zdjęć, wydruki i elektroniczne wersje tych niepowtarzalnych chwil, będą towarzyszyły Wam przez najbliższych 50 lat (choć każdej parze życzę ich oczywiście ze 100!).
Wyboru tego nie powinno zdeterminować także wyłącznie polecenie znajomych. Każdy prezentuje inne gusta, a o tych podobno nie należy dyskutować. W procesie podejmowania decyzji o tym, który szczęśliwiec uwieczni nasz Wielki Dzień powinniśmy się jednak kierować przede wszystkim „gustem własnym”, nawet jeśli jest on wyjątkowo kontrowersyjny i unikatowy. I tu jednak warto czasem poskromić swe nazbyt awangardowe podejście do rzeczy.
Musimy być świadomi, że nie jest to sesja jednorazowa, do szuflady, na pamiątkę, której nie pokazując więcej nikomu, będziemy oddawać się z rumieńcem na twarzy, pod kołdrą przy świetle latarki. To dokumentacja dnia, którą będzie przeglądać cała nasza rodzina – ta daleka i ta bliska, wszyscy znajomi, przyszywane ciotki, koleżanki mamy z pracy, przyjaciółki, kumple z siłowni i cała masa fejsbookowych przyjaciół. Jeśli więc nie jesteśmy wystarczająco odporni na krytykę z zewnątrz, polecam kilkakrotnie przemyśleć wybór osoby, która prezentuje ciekawy i kolorowy, acz zabarwiony nutą klasyki styl. Warto zastanowić się czy zdjęcia, które wykona nie będą zwyczajnie nudne, a fotograf podoła trudnej sztuce uchwycenia najważniejszych chwil waszego życia.
Jeśli już zdecydowaliśmy się na tego jedynego (lub tych jedynych), odbyliśmy rozmowę „zapoznawczą” i namacalnie zapoznaliśmy się z całością prezentowanych materiałów reklamowych studia – nadeszła pora na ostateczną decyzję. Jeśli jesteście prawdziwie zainteresowaniu ofertą danego fotografa warto pośpieszyć się z decyzją i „zaklepać” interesujący dla Was termin sesji, tak aby inna para nie ubiegła Was w tym wyścigu.
I tak – po dokonaniu wstępnej rezerwacji terminu, przychodzi pora na najgorszy dla Was (a jednocześnie najlepszy dla fotografa) etap. Myślicie, że lubię go, bo jako fotograf to na tym właśnie etapie przeliczam w głowie sterty „zielonych” i punktuję listę zakupów? – mam Was!;) Pozwólcie zatem, że sprecyzuję, najgorsza – bo trzeba rozmawiać o pieniądzach i podpisywać jakieś papierzyska, najfajniejsza – bo można znów się spotkać. I porozmawiać. O wszystkim. Przy kubku kawy. Wyciągnąć od Was wszystkie przydatne informacje i usłyszeć indywidualne oczekiwania. Dlatego jeszcze raz powtarzam – osobiste spotkanie z fotografem jest absolutnie niezbędne!
Sama umowa obejmuje zazwyczaj od 2-5 stron (chyba, że macie właśnie do czynienia z prawniko-fotografem – wówczas może ich mieć nawet 20!) Nie zazdroszczę Wam czytania, niemniej warto się z nią zapoznać. W umowie zawarte są najważniejsze kwestie, na które umówiliście się z fotografem, dlatego warto przejrzeć czy aby na pewno wszystko się zgadza, żeby uniknąć niedomówień na przyszłość.
Jeśli chodzi o zadatek – zazwyczaj pobierana jest od narzeczonych pewna stała kwota lub %procent od wartości pakietu na jaki umówiliście się z wykonawcą (nie bójcie się, nikt nie zedrze z Was całości kwoty przy podpisywaniu umowy). To ostatnie przypieczętowanie tego, że jesteście związani ze swoim fotografem i choćby się paliło i waliło, będziecie ze sobą na dobre i na złe;)
Czy jeszcze coś nas czeka przy podpisaniu umowy? Wytrwałość! No, przynajmniej o tyle, o ile będziecie spisywać tę umowę ze mną. Nie liczcie, że uda Wam się uciec po 15 minutach. Będę Was męczyć i dręczyć pytaniami i nie wypuszczę, póki nie przestanę. Bez obaw jednak, może nie będzie aż tak źle, ważne jedynie by było miło i wesoło, a Wy odeszliście z szerokim uśmiechem na ustach.
Po podpisaniu umowy pozostaje Wam się już tylko cieszyć, że możecie spać spokojnie. Przynajmniej w kwestii zdjęć. Nie sposób bowiem uniknąć pozostałych, trudnych wyborów, które czyhają na Was w tej całej, przedślubnej gorączce.
O nich spróbuje jednak opowiedzieć w następnych słowotokach;)