ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Jako młoda dziewczyna, z całych sił, orędowałam za stanowiskiem, zgodnie z którym kobieta ma prawo wykonywać każdą pracę, zajmować takie pozycje, o jakich tylko zamarzy i pełnić, dokładnie takie same role, jakie pełnią w życiu zawodowym mężczyźni. Dziś myślę podobnie. Nie tak samo, lecz zbliżenie… Faktem jest bowiem, że my, kobiety, mamy prawo wybierać i decydować o sobie oraz swoim życiu. Obserwując jednak pracownice i pracowników, którzy otaczali mnie w moim, osobistym życiu zawodowym dochodziłam do różnych, najczęściej bardzo bolesnych wniosków…

Istnieje wiele stereotypów rodzaju, z czego najczęściej wyróżniane są:

  • stereotypy cech fizycznych – związane z wyglądem kobiet i mężczyzn,
  • stereotypy ról społecznych – związane z odmiennymi oczekiwaniami co do pełnionych ról kobiet i mężczyzn,
  • stereotypy dotyczące pracy zawodowej – dzielące zawody na „kobiece” oraz „męskie”,
  • stereotypy dotyczące cech osobowości – przypisujące inne walory osobowe kobietom i mężczyznom.

Wszystkie wymienione walory stereotypów pozostają ze sobą w ścisłym związku i mogą przyczyniać się do dyskryminacji oraz uprzedzeń narosłych wobec kobiet (również i mężczyzn) w wielu sferach życiowej aktywności” .

Kiedy wstydzisz się być „kobitą-sukcesu”…

Zatrudniona na kierowniczym stanowisku zastanawiałam się jak to możliwe, że wstydzę się, mówiąc o swoim zawodowym sukcesie, jednak tak właśnie było. Nie potrafiłam otwarcie mówić o tym, że mi się udało, że dzięki ciężkiej pracy awansowałam – więcej, że swoją wytrwałością, talentem i zaangażowaniem udowodniłam, że warto we mnie inwestować i że powinnam była otrzymać, daną mi szansę.

Kryłam się z tym, a kiedy już musiałam coś powiedzieć, czyniłam to najczęściej ze spuszczonymi oczyma. Zupełnie jakbym obejmując ważne stanowisko popełniła jakieś przestępstwo, a drogę awansu zaczęła co najmniej od sypialni przełożonego. Choć o podobnych scenariuszach czytałam już nie raz i nie dwa, osobiście, z żadnym z nich, nie łączyło mnie absolutnie nic wspólnego.

Dlaczego zatem wstydzimy się sukcesu? Czy same czujemy, że na nagrodę lub awans, zwyczajnie „nie zasługujemy”?

kochanka kobbieciarniaWstydliwy sukces

Przeczytałam kiedyś: „(…)kariera kobiety postrzegana jest przez pryzmat stereotypów rodzaju. Karierę mężczyzny widzi się jako składową jego kompetencji, wykształcenia i starannej pracy, karierę kobiety jako składową zbiegu okoliczności, szczęścia” .

Szokujące, prawda? Ukończyłam dwa kierunki studiów – fakt, dość specyficzne. Dlatego też, pogodziłam się z tym, że w zawodzie pracy raczej nie znajdę. Są jednak inne możliwości. Pomysłów na szczęście także nie brakuje. Wszystko co mam, co osiągnęłam i przeżyłam, to zasługa moja i moich rodziców, którzy inwestowali w moją edukację.

Nie szczęście, nie zbieg okoliczności. Wiara i modlitwa przynoszą spokój i ukojenie w momencie stresu, ale nawet one, nie załatwią za nas niczego. Żadna siła nie przekona mnie do tego, aby przyznać, że maraton egzaminacyjny pokonamy w rekordowym tempie w oparciu o samą tylko, silną wiarę w sukces. Nie uwierzę! I nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że kariera kobiet, to składowa szczęścia i czegoś tam jeszcze. Nie chcę nawet tego czytać, nie chcę myśleć, że ktoś w ogóle może twierdzić podobnie.

Gloryfikacja? Stygmatyzacja?

Dorota Zaworska–Nikoniuk napisała pełen pasji tekst pt: „Gloryfikacja czy stygmatyzacja? Kobieta realizująca się w zawodach „nie – kobiecych” na łamach współczesnej prasy kobiecej”. Uważne czytanie artykułów w pismach tj. np. „Twój Styl”, „Przyjaciółka”, czy „Naj” odsłoniło rąbek prawdy:

Z przeprowadzonej analizy hermeneutycznej – pisze autorka – jednoznacznie wynika aprobowanie pracy zawodowej kobiet w zawodach „nie kobiecych”, zwłaszcza wtedy jeśli pełnią one także inne role społeczne, spośród tych, które są przypisane stereotypowo kobiecie (głównie role żony i matki)” .

Jaki z powyższego wniosek? Prawda bywa okrutna. Koleżanki i koledzy zrozumieją moją „męską”, kierowniczą pracę tylko o tyle, o ile cele i ambicje zawodowe, nauczę się zgrabnie i skutecznie łączyć z prowadzeniem domu. Ba, to nie wystarczy – „przykładnym prowadzeniem domu!”. O ile tylko będę idealną żoną i matką, nikomu nie będzie przeszkadzało, że objęłam kierownicze stanowisko. Wówczas to, życzliwie przymkną oko na moją karierę.

Póki co jednak, jestem dziwolągiem. To pewnie z obawy przed uznaniem mnie za „inną” – za dziwoląga właśnie, o sukcesie mówię tylko ze spuszczoną głową…

Pozdrawiam,

Katarzyna Płóciennik-Niemczyk

- A word from our sposor -

„O sukcesie mówię ze spuszczoną głową. Jestem tylko kobietą”