Halloween – zwyczaj związany z maskaradą, nawiązujący do święta zmarłych, obchodzony w wielu krajach w nocy z 31 października na 1 listopada, tuż przed słowiańskim dniem Wszystkich Świętych. Odniesienia do Halloween, wyraźnie widoczne są przede wszystkim w amerykańskiej i angielskiej kulturze popularnej. Halloween najhuczniej jest obchodzone jest co roku w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Irlandii i Wielkiej Brytanii. Mimo że dzień ten, nie jest świętem urzędowym, zaraz po Świętach Bożego Narodzenia cieszy się największą sławą. W Polsce pierwsze ślady Halloween pojawiły się w latach 90. Głównym symbolem święta jest wydrążona i podświetlona od środka dynia z wyszczerbionymi zębami. Inne popularne motywy to duchy, demony, zombie, wampiry, czarownice, trupie czaszki i wszelkie motywy nawiązujące do makabrycznej i posępnej tematyki śmierci – tyle teorii z Wikipedii, a teraz przejdźmy do sedna;)
Jeszcze kilka lat temu, nikt nie przypuszczał nawet, że zwyczaj Halloween przywędruje do Polski i osiedli się w niej na dłużej. W naszym kraju święto 1 listopada od zawsze kojarzyło się raczej z zadumą i wyciszeniem, nijak nie nawiązując do kolorowej, karykaturalnie makabrycznej maskarady stworów o powykrzywianych uśmiechach. Dopiero całkiem niedawno dzień 31 października stał się popularny jako „Halloween” i podzielił na dwa obozy osoby, mające styczność z tym oryginalnym świętem: grupę wyciszonych, którym nie bardzo podoba się zwyczaj, zapożyczony z kultury amerykańskiej oraz na tych, którzy hucznie obchodzą ten dzień, przebierając się w wymyślne stroje i ozdabiając twarze upiornymi makijażami. Możecie wierzyć lub nie, ale to jeden z dni, kiedy charakteryzator może się wyżyć za wszystkie czasy! To jedyny dzień w roku, w którym poza kuluarami sesji zdjęciowej lub filmowym planem, widok sztucznej krwi (o pysznym, malinowym smaku^^) jest jak najbardziej pożądany!
Helloween to również pora licznych imprez tematycznych. Od kilku tygodni, u najlepszych specjalistów w dziedzinie make-upu, nie ma już miejsc na makijaż. Sam make-up jednak nie wystarczy. Na całość stylizacji składa się ogólny koncept przebrania, który przesądza także ostatecznie o charakterze makijażu. Osobiście za najbardziej efektowne uważam przebranie za Zombie. Do dyspozycji charakteryzatora pozostaje w tym wypadku mnóstwo fantastycznych materiałów, które po użyciu wyglądają bardzo realistycznie. Jeśli chcemy, aby nasze przebranie było naprawdę przerażające, zacznijmy od oczu – podobno to one są zwierciadłem duszy, nawet najbardziej przeraźliwej;) Zaopatrzmy się więc w soczewki – najlepiej białe, lub mętne, szare; sprawdzą się również czerwone, które dodadzą oczom niesamowitego, upiornego wyglądu. Soczewki zakładamy przed nałożeniem makijażu. Niewprawione osoby mogą zakładać je nieco dłużej i rozmazać przy tym wcześniej nałożony make-up. Zadanie nie jest wyjątkowo trudne, należy jednak pamiętać, aby na imprezę zabrać nawilżające krople do oczu, ponieważ soczewki radykalnie zmieniające kolor oczu są nieco grubsze od korekcyjnych i szybciej wysychają, mogąc powodować przy tym poczucie dyskomfortu. Efekt jest nie do opisania!;)
Kiedy uporamy się już z soczewkami, możemy przystąpić do makijażu twarzy. Polecam kosmetyki firmy Kryolan – w firmowym sklepie w Warszawie można zakupić kompletny zestaw specyfików potrzebnych do wykonania takiego makijażu. Zaczynamy od naniesienia na całą twarz białego kamuflażu (nr 070), nanosimy go wilgotną gąbką lateksową do makijażu i dokładnie rozcieramy. Nie zapomnijmy o roztarciu go również w okolicach szyi oraz na dłoniach (pomalujmy wcześniej paznokcie na zgniłozielony kolor; czarny lub szaro-popielaty też będzie ok).
Następnie w okolicach oczu (wokół oczodołów – kierujmy się podstawą anatomii) nanosimy ciemniejszy odcień kamuflażu. Świetnym rozwiązaniem będzie Rainbow Circle Kryolanu, który służy do tworzenia sztucznych zasinień. To kolorystyka, która idealnie wpisze się w kolory, które będziemy chciały uzyskać przebierając się za Zombie. Zwróćmy uwagę na okolice nosa, bruzdy przynosowe, zagłębienie w podbródku i małżowiny uszne – wszystko musimy odpowiednio wycieniować i sprawić, aby twarz naszego Zombie wyglądała na bardzo plastyczną i lekko wilgotną.
Po nałożeniu odpowiednich kolorów na poszczególne części twarzy, czas na uzyskanie efektu rozpadającej się skóry, która zwisa tu i ówdzie. Tak, wiem, że to obrzydliwe, ale tylko w ten sposób uda nam się uzyskać naprawdę przerażający wygląd. Do tego celu użyjmy płynnego lateksu – ma on kolor biały i dość nieprzyjemnie pachnie (przynajmniej dopóki nie zaschnie), ale tworzy idealną, plastyczną powłokę, która oblepia skórę elastyczną warstwą. Po jej wyschnięciu możemy ją delikatnie oderwać i pozostawić wiszące płaty imitujące martwą skórę. Zombie nie byłoby jednak sobą, bez użycia sztucznej krwi. Jest bardzo wiele rodzajów takiej krwi, w zależności od rodzaju efektu, który chcemy uzyskać.
Polecam krew w żelu do zadrapań – będzie idealna, ponieważ jest gęsta, łatwo przylega do twarzy i dale efekt „zachniętej” krwi. Zwieńczeniem efektu grozy pozostawać mogą „popsute zęby”. Jak je uzyskać? To proste! Wystarczy, że użyjemy lakieru do zębów w kolorze czarnym – bez problemu zmyjemy go pastą i szczoteczką, ale nie zetrze się przypadkowo w trakcie imprezy (nawet przy spożywaniu mocniejszych trunków);)
W celu zdobycia przebrania najlepiej pobuszować po lumpeksach. Pisałam o tym w moich wcześniejszych artykułach – za grosze można kupić fajne rzeczy, a skoro są tanie, tym bardziej nie będzie nam szkoda nieco go sfatygować, rozdzierając na strzępy dla spotęgowania makabrycznego efektu. Polecam zainspirowanie się gwiazdami i balem Halloween w Hollywood. Najlepsze kostiumy od lat prezentuje Heidi Klum. Obejrzyjcie także prace Petrilude na YouTube – tam na pewno znajdziecie wiele inspiracji dla Waszych halloweenowych przebrań. No i korzystajcie z doświadczenia profesjonalistów – to zagwarantuje Wam efekt, który nie zmrozi krew w żyłach Waszych znajomych i powali ich na kolana! Strach się bać!;)
Powodzenia i udanej zabawy!
Dagmara Szolc – charakteryzatorka, wizażystka
członkini warszawskiej Szkoły Wdzięku Perfection is Mine