Rozmowy o psie toczą się z moją młodą już od dawna. Cztery lata co najmniej. Tutaj jako rodzice okazaliśmy się do d***. To znaczy świetni w wyszukiwaniu wymówek, dla których psa kupić/mieć nie możemy. Na początku było prosto. Mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu/domu i właściciele sobie nie życzą zwierzaka. I tyle.
Gdy zamieszkaliśmy już we własnym domu… zaczęły się schody. Główna wymówka zniknęła, ale od czego rodzicielska inwencja i pomysłowość. Od razu znalazły się nowe.
Pierwsza wymówka – porządek. Dziecko, pewnie po mamusi, do pedantów i nie należy i na tej strunie zawsze można grać. Najpierw; zrób w pokoju porządek? dlaczego nie masz porządku? kiedy posprzątasz? do takiego bałaganu psa wpuścić nie można! Gdy porządek już cudem zaistnieje, wtedy leci śpiewka: trzeba go utrzymać, przez tydzień, dwa tygodnie, miesiąc. Zadanie nie do wykonania więc jest pretekst – zapomnij o psie.
Druga wymówka – niewystarczające postępy w nauce. Kolejny konik, na którym można zajechać daleko. Za mało czytasz? Miało być pół godziny dziennie. Jak będzie pół godziny dziennie przez miesiąc, zaczynamy poważną rozmowę o psie. Tu niemal w ciemno można założyć, że w miesiącu trafi się dzień nie czytający, często właśnie z winy rodziców (wyjazd, goście itp.) no i – zapomnij o piesku. To samo z pisaniem, regularnym obrabianiem lekcji, nauką tabliczki mnożenia itp. Zawsze źle, zawsze za mało, zawsze efekt nie taki, jakby sobie rodzice życzyli.
Trzecia wymówka – kto na spacer? Kto będzie tego psa wyprowadzał i kupy po nim sprzątał? Przecież, masz dziecko, ogrom zajęć pozaszkolnych: aikido, teatralne, konie, extra angielski, a co w tym roku szkolnym, jeszcze nie wiadomo. Gdzie tu czas na spacery skoro nie wystarcza go, patrz powyżej: czytanie, pisanie, nauka, sprzątanie, zajęcia inne. Bla bla bla…
Wymówka czwarta – pieniądze. Nie bez kozery piszę o niej na końcu, bo wydaje się być najmniejszą, chociaż przyznam, bywały/są okresy w naszym życiu, że wcale taka ostatnia nie jest. A wziąć pod uwagę trzeba – kupić psa. Oczywiście odezwie się lobby schroniskowe, że można stamtąd wziąć, że czekają, że uratuje się wspaniałe stworzenie. Wszystko to prawda. Ale… moje dziecko chce szczeniaczka, by mogło tego swojego wymarzonego, ukochanego mieć od samego początku. Wiem, że w schroniskach też zdarzają się szczeniaki. W mojej głowie na ten temat jest jednak jeden wielki znak zapytania.
Tyle o wymówkach. Teraz o psach, które pojawiają się w naszym domu i życiu wraz z licznym gronem przyjaciół i znajomych. Co najmniej dwa/trzy psy mogły być nasze w tym czasie. Nie są, czyli moc wymówek jest wielka. Co pokazuje, że rodzina nie jest instytucją demokratyczną, a wręcz przeciwnie – demokracja jako system familijny jest przereklamowana. Trzymanie za mordę i narzucanie swojego zdania – to jest system lepiej się sprawdzający, niestety. Szczególnie gdy ma się po drugiej stronie dziecko. Dziecko, któremu można zamknąć usta gradem „dorosłych” argumentów, gradem wymówek, a w ostateczności tekstem – zamknij się gówniarzu, dzieci i ryby nie mają głosu.
Zewsząd też dobiegają podszepty psiego lobby. Pies uczy odpowiedzialności. Lepiej się dziecko wychowuje. Wymarzone zwierzę zaspakaja emocjonalne deficyty, etc.
Może więc wczorajszy wyczyn Azara, 5-miesiecznego owczarka środkowoazjatyckiego o posturze wyrośniętego cielaka, jest czymś w rodzaju memento. Sygnałem od Wszechświata treści: kobieto, ogarnij się, przemyśl to wszystko w te i nazad. Stań na wysokości zadania. Skoro Twoje dziecko uwielbia żyć w dużym stadzie, stwórz mu tę możliwość!