Możemy mieć niemalże stuprocentową pewność, że zabiegi chirurgiczne wykonywane przez większość europejskich lekarzy, są dla naszego zdrowia całkowicie bezpieczne. Wniosek taki można wysnuć chociażby oceniając przewidywalność biegu kolejnych etapów zabiegu, procesu gojenia, a nawet możliwych komplikacji.
Bywa jednak, że poszukując specjalisty bierzemy pod uwagę głównie (i niestety) czynnik finansowy. Wówczas, biorąc pod lupę cenniki rodzimych i europejskich specjalistów, może okazać się, że naszym sprzymierzeńcem stanie się właśnie… turystyka medyczna, ukierunkowana głównie poza granice Europy. Warto w takich przypadkach dokładnie przemyśleć swoją decyzję – konsekwencje mogą okazać się nieodwracalne.
1. Bariera językowa
Z pozoru wydawać by się mogło, że język angielski jest uniwersalny i na pewno porozumiemy się nim z każdym rezydującym na świecie lekarzem. Nieprawda! Zdarzyć się może, że napotkamy na spore trudności komunikacyjne. Pamiętajmy, że w przypadku naszego zdrowia nie wystarczy „rozmowa na migi” czy zrozumienie przez jedną lub drugą stronę „co-któregoś-słowa”. Prowadzi to bowiem – o zgrozo – do domyślania się, co ktoś miał na myśli. W przypadku zdrowia natomiast, nie ma miejsca na domysły!
Medycyna operuje specyficzną nomenklaturą, która w rodzimym języku jest skomplikowana i często trudna co powtórzenia, a co dopiero, gdy „nasz angielski” jest powszechny i nie zawiera słów strice związanych z daną dziedziną życia człowieka.
Programy pokazujące eleganckie wnętrza klinik oraz ściśle określone procedury medyczne nie zawsze odnoszą się do klinik spoza Europy. Ba, czasem i w Europie możemy doznać autentycznego szoku na widok stanu kliniki, narzędzi, sali zabiegowej.
Tanie oferty niosą ze sobą spore ryzyko. Niestety, tu nie ma cudów. Chirurgia plastyczna nie należy do najtańszych, więc kiedy zobaczymy jakąś „super okazję”, solidnie się nad tym zastanówmy, bo z całą pewnością gdzieś jest haczyk.
3. Czy to na pewno lekarz?
Tego nie muszę chyba nikomu tłumaczyć! Warto sprawdzić też specjalizację lekarza; kompetencje, doświadczenie, dotychczasowe miejsca pracy. Pamiętajmy, że każdy lekarz dysponuje innymi uprawnieniami. Znane są nawet przypadki zabiegów w pokojach hotelowych, które kończyły się tragicznie.
4. Preparaty
Preparaty dopuszczone do użytku w krajach europejskich muszą posiadać określone certyfikaty świadczące o ich bezpieczeństwie. Inaczej sprawa ma się poza Europą. Nie twierdzę, że wszystkie pozostałe preparaty są złe, ale warto podchodzić z wielką ostrożnością do tych specyfików, które z jakichś względów nie zostały dopuszczone do użytku w Europie, czy samej Polsce. Warto zastanowić się dwa razy, a w razie konieczności – zasięgnąć obiektywnej opinii o danym produkcie, jego wadach i zaletach. Nie każdy preparat, w razie niepowodzenia będzie można usunąć…
5. „Gdzie się operowałaś, tam się lecz”
Może się wydawać, że zagraniczni lekarze pozwalają sobie na dużo bardziej wymyślne, a co za tym idzie obarczone ryzykiem zabiegi (np.: zmiana koloru oczu), przez co ich oferty wydają się atrakcyjniejsze. Uważajmy jednak na „nowości”, które nie zostały jeszcze sprawdzone.
Przykładowo, zabieg, o którym wspomniałam, nie jest wykonywany w Polsce. Niesie za sobą ryzyko poważnych powikłań, takich jak jaskra, a nawet utrata wzroku.
W razie powikłań kolejny wyjazd do kliniki, w której przeprowadzany był zabieg, to nie tylko stres, ale także koszt ponownej podróży (czasami po zsumowaniu wszystkich wydatków tańsza okazuje się nawet najdroższa klinika w pobliżu domu).
Nie chcę sugerować, że nieeuropejskie kliniki są złe, absolutnie nie! Sugeruję jednak rozsądek. Mówi się, że jeśli człowiek się na coś uprze, to „nie ma zmiłuj”, jednak w kwestii ryzykownych i nie wykonywanych w Europie zabiegów chirurgii plastycznej, byłabym dalece ostrożna. Warto przemyśleć swoją decyzję, zasięgnąć informacji, sprawdzić na co się porywamy…
Pozdrawiam,
Małgorzata Maksjan
Autorka bloga: Blog Chirurgicznie Precyzyjny