ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Po latach małżeństwa, słowo „randka” przestaje funkcjonować w słowniczku statystycznej Polki. Dzieje się tak dlatego, że regularny mąż, przestaje kojarzyć nam się z motylami w brzuchu i ekscytacją nastolatki, a wyjście na rzeczoną randkę w jego towarzystwie, z gruntu kojarzy się z serią przygotowań, na które My, zapracowane Matki-Polki, zwyczajnie nie mamy czasu. Kto powiedział jednak, że romantyczny wieczór we dwoje, spędzić można tylko poza domem?

Randka w domu też może być udana! Wystarczy tylko kilka rekwizytów, szczypta humoru, dobre chęci, odrobina czasu i… gotowe.

Zapraszam w podróż do przeszłości…

Ja i mój mąż, postawiliśmy w tym tygodniu na klimat dobrze znany czasom naszej błogiej młodości. Dzięki odrobienie starań o walkę z rutyną i paru sprytnym rekwizytom – przenieśliśmy się wprost do czasu kolejek, kartek na mięso, prostego jedzenia i szalonej, wolnej miłości. Jesteśmy jednak ludźmi pracy – zanim więc pociągnęliśmy za wajchę wehikułu czasu, czekało nas jeszcze trochę wysiłku. Do przygotowania randki w klimacie PRL użyliśmy :

  • magnetofon szpulowy „Unitra” (własność męża)
  • szary papier toaletowy
  • plakaty PRL wydrukowane z internetu
  • ceratę w kratę
  • miskę z łańcuchami (to przygotował mąż)
  • talerze, szklanki (pożyczyła teściowa)
  • stare ubrania (pożyczyłam od mamy)

Powiedzenie przez żołądek do serca jest ponadczasowe. Ochoczo wzięłam się więc do garów – jak przykładna Polka o tradycyjnych poglądach, dla mojego mężczyzny jestem gotowa na wiele. Tego wieczoru byłam gotowa na bigos, szałot (sałatka jarzynowa), galet (mięso w galarecie) śledzie, mielonkę turystyczną i ukochaną kawę zbożową. Nasz stół i podniebienia, opanowały rarytasy PRL’u.

Na wszelki wypadek mąż mnie nakarmił. Nasunęło się pytanie, co nim kierowało: Miłość czy obawa, że ta cała przebieranka tylko po to, aby móc go otruć? Na szczęście, dalej było już tylko lepiej. Zapach dzieciństwa skomasowany w zbożowej kawie, rozkręcił imprezę na dobre. Wróciły wspomnienia beztroskich, szczenięcych lat…

Zastanawiacie się jak się bawiliśmy? Jak przystało na PRL – jak nastolatki, czyt. błogo i wyśmienicie! Randkę w stylu PRL zaliczam do sekcji: „udane”. Dobra zabawa, smaczne jedzenie i wspaniałe wspomnienia. Nie każdy ma możliwość (oraz chęć) opuszczenia 4 ścian własnego domu. Przeniesienie się w czasie i przestrzeni, dzięki bogatej wyobraźni, to idealny o pomysł na małe urozmaicenie Waszej codzienności, nabranie dystansu do siebie nawzajem oraz zyskanie okazji na prawdziwie przednią zabawę…

Pozdrawiam,

Anna Guzior-Rutyna

właściciel w: Centrum Zapoznawcze Zolyty

randki-swatki-kobbieciarnia

- A word from our sposor -

Pomysł na nietuzinkową sobotę z mężem? Oto nasza randka w stylu PRL!