ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Czasem mam wrażenie, że my, dorośli (nie wszyscy oczywiście i bynajmniej „nie zawsze”), nie potrafimy zachować się właściwie w bardzo prostych sytuacjach. Bez wątpienia rzutuje to natomiast na zachowania naszych dzieci, od których wymagamy perfekcji w tej dziedzinie.

Wyraźnie peszą nas niektóre momenty i nieprzewidziane sytuacje. Dajmy na przykład chwilę, w której stojąc przy kasie, zdajemy sobie sprawę z tego, że przez przypadek kupiliśmy drogi, zupełnie niepotrzebny artykuł. Co robi wtedy większość z nas? Zamiast wycofać się i odnieść go na półkę, część z nas kupuje go i tak – bo głupio tak rozmyślić się w ostatniej chwili…

A przecież mamy prawo powiedzieć nie.

Co tu dużo mówić – głupio nam nawet kiedy odmawiamy innemu dziecku, podchodzącemu do naszego, w piaskownicy i proszącemu go o łopatkę. „Nie wypada odmówić, trzeba się dzielić…” – myślimy wtedy. Ech, oczywiście dobrze jest kształtować postawy społeczne, ale czy zawsze?

No właśnie, bywa i tak, że maluszek miewa problem z eleganckim zachowaniem. Jest to całkiem naturalne i związane z etapem jego rozwoju, na którym wszystko, uważa za „swoje”. Czy upieranie się wówczas, że drugiemu dziecku trzeba zawsze i za wszelką cenę, pożyczyć co nasze, jest doprawdy „słuszne”? Okazuje się, że niekoniecznie.

Ostatnio byłam świadkiem jednej z tym podobnych, „niewygodnych” sytuacji. W centrum handlowym, tata chodził z dzieckiem w wieku około 2 lat. Nagle, jego synek podbiegł do wózka z niemowlęciem, prowadzonego przez obcą kobietę. Kobieta nawet nie zwolniła, a ojciec podbiegł z impetem, jakby dziecko zrobiło coś złego i szybko wziął go na ręce, po czym odwrócił się i odszedł. Nie trzeba zgadywać, że dziecko na ręku rozpłakało się, wyciągając jeszcze ręce w kierunku wózka z innym maluchem.

ciekawosc-dziecka-1Niewzruszona pani, dalej pchała wózek przed siebie.

Jeśli my, rodzice nie włożymy odrobiny wysiłku, aby zatrzymać się dla drugiego człowieka, nawet tego najmniejszego; aby pokazać mu, że jego życzliwe, spontaniczne i bezgranicznie serdeczne wciąż, zachowania względem świata i innych ludzi, wcale nie są dziwne, ani krępujące, lecz zupełnie naturalne – mam obawę, że za chwilę sami zagubimy w sobie resztki człowieczeństwa.

To mogła być piękna lekcja radości. Nie słyszałam, co powiedział ojciec dziecka. Obstawiam, że przeprosił za zamieszanie. A przecież można było inaczej:

Dzień dobry Pani, mój synek ciekawy jest, kto tam siedzi…

Mógłby wziąć ciekawskiego malucha na ręce, aby ten zobaczył otoczenie z lepszej perspektywy, Zapytać, jak niemowlak ma na imię. Dziecko nauczyłoby się, że ciekawość to nic złego, a inne maluchy są w porządku, tylko wyglądają nieco inaczej… Dziecko rzuciłoby dzidzi sympatyczne „papa” i po temacie.

Nawiązana relacja, nie byłaby dla niego relacją nieudaną i nie rokującą w przyszłości. Wszyscy uniknęliby płaczu i wierzgania nogami na tatusinym ramieniu. Zupełnie nie zdziwi mnie fakt, gdy dziecko następnym razem podejdzie do wózka i kopnie w jego kółko. Skoro rodzi zagrożenie, należy z nim walczyć. I nastawić się do niego negatywnie. Jak nastawia się powoli do całego świata…

Pozdrawiam,

Anna Rozdejczer

współautorka bloga: DOGADANI,

współzałożycielka: RELATEKA

*Foto: chris kew

- A word from our sposor -

Prosty sposób, jak uczynić swoje dziecko WROGIEM otoczenia