Niedawno obchodziłam ostatnie urodziny z „dzieścia” na końcu. Nie ma co się oszukiwać; latka lecą i na kark spada mi już przełomowa 30-stka. Mam taką swoją, osobistą listę rzeczy, które chciałam zrobić przed trzydziestymi urodzinami. To całkiem prywatny materiał, zebrany tuż po tym, gdy skończyłam lat 20-ścia.
Dziś, zdradzam Wam wspomnianą listę i to, co z niej mi udało się „odhaczyć”, w trakcie ostatniej dekady. Oto 20 RZECZY, które musiałam zrobić przed 30tką:
1. Skończyć studia
Udało się. Licencjat, magisterkę, a nawet studia podyplomowe, a jak! Co dziś przyszło mi ze studiów? Dwójka dzieci i dumny status pełnoprawnej „kury domowej”. Tyle, że na stałe osiedlonej za granicą. Może kiedy opanuję już niemiecki, zawędruję do jakiejś pracy. Oby przed 40tką!
Mowa tu oczywiście o szczycie dosłownym, górskim. Spektakularne to nie było, ale weszłam na Śnieżkę i Gubałówkę. Ba! Na Śnieżkę wlazłam nawet dwukrotnie! Dziś mam pod nosem nieco wyższe górki, ale kondycja chyba już nie ta, aby porywać się na zdobywanie „własnych szczytów”…
3. Wykąpać się w Oceanie
To jeszcze przede mną, ale biorąc pod uwagę nasze urlopowe plany – wygląda na to, że zdążę odhaczyć i ten punkt programu!
4. Kupić kolorowe kaloszki na deszcz
Nie wiem skąd mi się to wzięło i dlaczego wylądowało na liście rzeczy do zrobienia przed 30tką? Tak czy inaczej, jest na niej od lat. I nie zamierzam tego ukrywać. Każdy ma swoje dziwactwa, wybaczcie. Zwłaszcza, że dziś, bardziej niż kiedykolwiek wypada mi stać się ich posiadaczką. Mam w końcu dwójkę dzieci i często brodzę w deszczu, gdy Oliwier domaga się skakania po kałużach. Powód jest, lista wciąż niezrealizowana w pełni, a zatem – czas na zakupy!
Chociaż malutki, a właściwie tylko malutki. Cały czas o nim myślę. Od motylka na kostce, przez ważkę, kod kreskowy, linię życia, imiona dzieci i daty ich urodzin doszłam do… mętliku w głowie i nadal nie mam konkretnego pomysłu. Jakby na to nie patrzeć, przede mną ostatni dzwonek!
6. Przejść się po polu kwitnącej lawendy
Romantyczka ze mnie, nie ma to tamto. Do Włoch mamy obecnie dość blisko, więc wystarczy wygospodarować trochę czasu i w odpowiednim terminie ruszyć w drogę. Niestety, biorąc pod uwagę ilość planów na ten rok, może wcale nie okazać się to łatwe. Czas tyka… Magiczna data zbliża się wielkimi krokami, a tu jeszcze wciąż, tyle do zrobienia!
7. Wybrać się do SPA
Takiego prawdziwego z tymi wszystkimi cudami; w domu się nie liczy! I tak od tych prawie dziesięciu lat nie mogę dotrzeć na miejsce. Zawsze są inne wydatki, albo czasu mało, albo plany inne… Kto wie, może w końcu mąż ulituje się nade mną i wiedząc już, że sama nie podołam, wyśle mnie przymusem na mały przegląd techniczny.
8. Uszyć coś
O! To zaliczyłam i to nie raz, pół szafy mam „uszytków” i drugie pół ciekawych tkanin, które czekają wciąż na swoją kolej. Sporo szyłam kiedyś ręcznie, ale to marzenie opierało się głównie na zakupie maszyny i skupieniu się na nieco bardziej profesjonalnych pracach. Sprzęt jest, pierwsze uszytki są – spełnione, odhaczone!
9. Zjeść coś czego nie lubię lub tak mi się wydaje
Nigdy nie byłam w stanie wyobrazić sobie jak można jeść krewetki i inne tego typu „gluty”. Dziś, za krewetkami wprost przepadam, kalmary ubóstwiam! W drugiej ciąży przełamałam się i zjadłam kaszankę – okazało się, że nie jest taka zła i… jem ją po dziś dzień. Teraz na tapetę wrzuciłam ślimaki i żabie udka – zobaczymy co z tego wyjdzie.
10. Zobaczyć wschód słońca w jakimś pięknym miejscu
Matko! Tyle ich było, a ja żadnego jeszcze nie obejrzałam. Wynika to pewnie z tego, że taaak strasznie ciężko jest mi się zmusić do wstania rano. W domu to i owszem, często wstaję przed wschodem, ale przecież wschód przy porannej bieganinie wcale się nie liczy!
11. Upiec chleb
Nie wiem dlaczego taki punkt wpisałam onegdaj na swoją listę – pewnie pieczenie chleba wydawało mi się wówczas mega trudne. Kilka lat później, okazało się jednak, że to całkiem szybka i dość prosta czynność. Domowy chlebek to dzisiaj pyszna alternatywa dla kupnego pieczywa, a zapach chleba w całym domu? Piękny!
12. Wyjść za mąż i urodzić dwójkę dzieci
Jak w zegarku – zadanie wykonane. Jeszcze rok temu żartowaliśmy, że albo teraz albo wcale, bo do 30-stki muszę przecież się wyrobić. Tacy jesteśmy rozplanowani, albo po prostu natura była łaskawa… Tak czy inaczej, „dzięki” jej za to!
13. Pojechać na samodzielne wakacje
Myślałam raczej o szalonych wakacjach we dwoje na drugim krańcu Europy – okazuje się jednak, że w trójkę, przez kawałek Europy, własnym autem, też może być fajnie. Opracowanie trasy, organizacja noclegów i wyszukiwanie fajnych miejsc, a potem realizacja planu – te niespełna 3 tygodnie były najlepszymi wakacjami w naszym życiu!
14. Namalować obraz
Obrazu nie namalowałam, ale obrazki do pokoju dziecięcego w nieco mniejszym formacie tak, więc chyba spełniłam to marzenie. Kto wie, może jeszcze do przyszłego roku stworzę coś większego na pustą ścianę w sypialni…
15. Zamieszkać w innym kraju
Gdy spisywałam listę, zagraniczne wojaże były dla mnie totalną abstrakcją, a mieszkanie w obcym kraju!? O rety! Jakim cudem? Dziś, od prawie 3 lat, mieszkam w Szwajcarii i nie wyobrażam sobie dla nas lepszego miejsca. Marzenie z młodości zmieniło się w rzeczywistość. Kto by pomyślał…
Kiedyś samolot wydawał mi się mega drogą opcją podróżowania, nie znałam realiów, nie gdybałam nawet gdzie mogłabym polecieć. Cóż, od tamtego czasu, trochę sobie polatałam. 16 razy w dekadę. To chyba niezły wynik? Na wakacje, do rodziny lub do męża – lubię latać, choć nigdy nie przestało to wzbudzać we mnie poczucia stresu.
17. Wziąć udział w sesji foto
Odbyłam i to nie jedną; indywidualną, kilka rodzinnych. Sama dużo fotografowałam, zawsze po drugiej stronie obiektywu. Jednak najmilej wspominam zdjęcia z mężem, z okazji rocznicy ślubu. Trochę był oporny, ale ostatecznie było to dla nas przemiłe doświadczenie, pełne uśmiechu, spojrzeń i uczuć.
18. Podróżować z kimś bliskim memu sercu
Kiedy tylko mamy okazję i czas, kiedy tylko najdzie nas ochota pakujemy auto i ruszamy w nieznane (albo i znane) kierunki. Kocham podróże, mogłabym spędzić życie w podróży – wówczas byłabym najszczęśliwsza. Mój kiedyś chłopak, narzeczony, aktualnie mąż czasem oporny, jednak decyduje się na wspólne wojaże.
Mamy nawet taki swój słoik ze wspólnymi podróżniczymi marzeniami, z którego losujemy co jakiś czas karteczkę; sprawdzamy czy plan był już zrealizowany czy nie. Jeśli nie: planujemy kolejny wyjazd, jeśli tak: wspominamy. Taki słoik, w pełni spersonalizowany, możecie kupić na stronie MyGiftDna.pl. Znajdziecie tam także inne propozycje na życzenia, plany czy sentencje zebrane na karteczkach i umieszczone w szklanym słoju wypełnionym kolorowymi piórkami.
Był kiedyś ktoś, z kim rozumiałam się bez słów. Wydawał się drugą połową pomarańczy. Kto by pomyślał, że nasze drogi rozejdą się na zawsze, a moja, zaprowadzi mnie wprost do Szwajcarii. Wyszłam za mąż, wyjechałam z Polski. Czy żałuje? To jedna z tych zawiłych, życiowych kwestii, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi.
20. Niczego nie żałować!
No i pies pogrzebany. Ależ ja miałam optymistyczne podejście, niech mnie licho! Zawsze znajdzie się sytuacja, słowo, gest, których będziemy żałować. Ja oczywiście też kilka takich miałam. Grunt, że z perspektywy czasu, nie uznaję ich absolutnie za porażkę. Za kolejne 10 lat, będę wspominać je z lekkim uśmiechem na twarzy…