Świat ponowoczesny. Tak przez wielu naukowców określany jest czas, w którym żyjemy. Czas, w którym przyszło nam się zmierzyć z wieloma wyzwaniami, zmianami kulturowymi, fundamentalnymi przewartościowaniami, nowymi wzorcami myślenia i zachowania. Czas, w którym nakreślony wcześniej porządek zanika. Czas, dla którego charakterystyczne jest to, że normą ludzkiego postępowania jest subiektywne sumienie, a punktem odniesienia staje się subiektywna i indywidualna historia.
Z takimi właśnie, indywidualnymi historiami zetknęłam się, czytając publikację „Różnym głosem. Rodziny z wyboru w Polsce”. Książka jest o tyle wyjątkowa, iż stanowi efekt wnikliwej pracy badawczej realizowanej w ramach większego projektu Rodziny z wyboru w Polsce. Celem zaangażowanych w projekt naukowców stało się ukazanie „różnorodności konfiguracji rodzinnych i intymnych tworzonych przez rodziny nieheteroseksualne w Polsce”, a w efekcie zrozumienie i naświetlenie wyzwań, jakie stoją przed członkami tych rodzin w życiu codziennym.
„Na podstawie unikatowych i bardzo osobistych wywiadów przeprowadzonych z członkami rodzin nieheteroseksualnych, naszym oczom ukazuje się całkowicie nowa rzeczywistość społeczna…”
Okazuje się raptem, iż bohaterowie wywiadów, zmuszeni są do samodzielnego definiowania siebie i własnej roli w obrębie struktury, którą tworzą z partnerami/parterkami oraz dziećmi. Podobny wysiłek podejmują w konfrontacji z otoczeniem i społeczeństwem, w którym żyją i funkcjonują. Towarzyszy temu stres i ogromna niepewność, bo pozbawieni są wsparcia zarówno ze strony państwa, jak i niekiedy najbliższych. Zapewne jest to efekt tego, że epoka nowoczesności, która zapoczątkowała rozpad starych, tradycyjnych form, nie zaproponowała naszym bohaterom nic w zamian.
Nic nie zaczęło obowiązywać w miejsce dawnego porządku. Dlatego tak ważne jest, żeby temat rodzin rekonstruowanych (i to nie tylko nieheteroseksualnych) nie był marginalizowany. Jest to bardzo ważny głos w dyskursie społecznym na temat definicji rodzicielstwa, ról i praw nieformalnych partnerów, uprzedzeń oraz stereotypów. Różnym głosem może stać się wyraźnym głosem, zmieniającym perspektywę patrzenia na sprawy będące dotąd tematami tabu. Z tego właśnie powodu uważam, że książka, którą należy czytać w dużym skupieniu, jest warta poświęcenia jej dłuższej uwagi.
Do samej publikacji można mieć tylko jedno zastrzeżenie. Na początku pojawia się zdanie, w moim odczuciu niezwykle istotne dla struktury argumentacyjnej, w którym zawarta jest teza głosząca, że pojawiają się otwarte sposoby definiowania rodziny. Ma się to uwidaczniać „w coraz bardziej powszechnym przekonaniu, że to miłość czyni rodzinę.” Mój zarzut, a właściwie dwa, dotyczą po pierwsze samego pojęcia miłości jako czynnika definiującego rodzinę, a po drugie samej struktury wypowiedzi. Miłość jest wyrażeniem nieostrym, w związku z tym możemy mieć problem z określeniem jest desygnatów. Czy rodzinę będzie definiować zmysłowa passiones animae albo miłość romantyczna? Czy każdą relację łączącą członków rodziny można nazwać miłością? W związku z powyższym samo uczucie nie może być jedynym wymienianym czynnikiem konstytuującym instytucję czy grupę społeczną, jaką jest rodzina. Drugi zarzut dotyczy sformułowania „coraz bardziej powszechne przekonanie”. W mojej ocenie jest to argumentum ad populum, ponieważ temu przekonaniu nie nadałabym cechy powszechności. Tego typu zabieg nie powinien pojawiać się w pracy naukowej, ponieważ nie jest merytorycznym sposobem argumentacji.
Z tego właśnie powodu z niewielkim zgrzytem rozpoczęłam lekturę książki, ale kończyłam ją bogatsza o wiele przemyśleń, z trochę innym spojrzeniem i nastawieniem. Cieszę się, że mogłam poznać głębiej skomplikowane losy bohaterów. Gratuluję im niezwykłej odwagi w odkrywaniu własnego, intymnego świata, do którego zapraszam wszystkie czytelniczki Kobbieciarni.