Kochane Panie, spotykacie się czasem z zarzutem, że poświęcacie swojej urodzie zbyt wiele uwagi, czasu i wysiłku? Drodzy Panowie, czy zdarza Wam się ganić swoje partnerki za nadmierne przywiązanie do kwestii swojej „nietrwale atrakcyjnej” powierzchowności? Mamy dla Was przykrą wiadomość – kobiety takie już właśnie są (nawet jeśli ukrywają tę potrzebę głęboko w tyle swoich wypielęgnowanych przez stylistów fryzur, głów). Takie już były i będą. Pocieszające jest jednak to, że dzięki wynalazkom medycyny estetycznej oraz koncernów kosmetycznych, przy okazji dbałości o swoją urodę nie muszą cierpieć już tak intensywnie, jak ich poprzedniczki, a widok zaopiekowanej kobiety korzystającej z dobrodziejstw współczesnej kosmetologii, przestaje budzić skojarzenia rodem z przedwojennych filmów grozy…
Skąd wynikają nasze wnioski? Zobaczcie sami. Przed Wami kilka przyjemnych z założenia zabiegów kosmetycznych ubiegłego stulecia, których widok i antruaż przyprawia nas o gęsią skórkę…Filtry słoneczne? Absurd! Klientki salonów kosmetycznych Heleny Rubinstein preferowały tylko konkretne i namacalne formy ochrony przed słońcem, stosując tekstylne maski wykonywane w zestawieniu z okularami słonecznymi.
Zmarszczki to zmora kobiet od pokoleń. Traktując je jako niechciane „zagniecenia skóry”, kobiety z początków XX wieku postanowiły rozprawić się z nimi najprostszym z możliwych sposobów. Rozprasowywały je zatem na twarzy specjalnymi, skórzanymi maskami.
Maseczka owocowa w wersji maxi. I pomyśleć, że to współcześni narzekają na nieumiarkowanie kobiet w nadmiernej pielęgnacji swojego ciała i twarzy.
Narzędzie tortur? Nie! Zabieg upiększający wzmagający działanie nakładanej maseczki. Wepchnięta w usta pacjentki rura ze świeżym powietrzem, służyć miała zapewnieniu klientce salonu piękności, zwiększone poczucie relaksu i odprężenia, dotleniając, a jednocześnie oczyszczając jej organizm. Redaktorki KoBBieciarni czują się zrelaksowane od samego patrzenia na ten uroczy dowód triumfu kobiecej urody nad zdrowym rozsądkiem.
Marzenie każdej z nas? Być szczupłą i zgrabną bez większych wyrzeczeń. Oto krzesło do masażu, które masowało i ugniatało nogi klientek przy pomocy specjalnych, metalowych wałków. Proste? Proste.
Jak dotlenić skórę, oczyścić pory i odświeżyć swój wygląd? Nasi przodkowie temat potraktowali bardzo dosłownie. Najlepiej przewietrzyć ją przy pomocy świeżego powietrza!


Zakręcona, zakręcoonaa… Patrząc na fotografię tej zrelaksowanej klientki salonu kosmetycznego sprzed kilkudziesięciu lat, trudno uwierzyć nam w funkcjonującą od pokoleń plotkę, że gra okazywała warta świeczki! Podobno bowiem po tym, nieco przerażająco wyglądającym zabiegu, włosy układały się w wyjątkowo piękne fale, pozwalając ówczesnym, na osiągnięcie powalających efektów. Jak widać, sam zabieg – choć z pozoru nieco sadystyczny i żywcem jakby wyrwany z produkcji Hickoka, paradoksalnie potrafił odprężyć nawet najmłodszych klientów salonów.
To na pozór wyrwane z sadomasochistycznych produkcji urządzenie, wykorzystywane było w salonach świetnie znanego nam dzisiaj Maxa Factora do bardziej precyzyjnego nakładania makijażu. Geometryczna dokładność pozwalała zaplanować go co do milimetra.
Pomysł znany nam dobrze w nieco innej odsłonie – ot zwyczajne pojemniki na lód również autorstwa Maxa Factora. Maska była niezwykle popularna pośród celebrytek i celebrytów lat 40. ubiegłego stulecia. Oddziaływanie niskich temperatur bezpośrednio na cerę „zamaskowanej” pobudzało krążenie i wzmagało jędrność skóry poddawanej tej chłodnej w obyciu terapii urodowej.
Wielkie suszarki były stałym elementem wyposażenia zakładów kosmetycznych w latach 20. XX wieku. Z ich pomocą, trudno było spodziewać się misternych stylizacji.