Czym jest tutoring? Czy to tylko inny rodzaj edukacji, coś bardzo nieokreślonego, co trudno jest zdefiniować, czy może zwykła ściema na potrzeby wciąż chłonnego rynku?
Próbując trzymać się definicji źródłowej to odmiana edukacji spersonalizowanej, a jednocześnie ważny nurt – co podkreślają jego propagatorzy w Polsce. Dzięki tej metodzie możemy dążyć do rozwinięcia pełnej mocy młodego człowieka. To metoda rozwoju opierająca się na relacji „mistrz – uczeń”, gdzie ogromną rolę odgrywa zaufanie, indywidualne i integralne podejście do ucznia, gdzie dobro ucznia jest na pierwszym miejscu.
Kim jest tutor?
Tutor to nauczyciel, który swoją mądrością wspiera i towarzyszy podczas regularnych spotkań w osiąganiu doskonałości. To ktoś, kto uruchamia wyobraźnię ucznia i obdarza go niezakłóconą uwagą – pyta, by podopieczny mógł zrozumieć siebie, pomaga nazwać cele, porządkuje dylematy. Relacja uczeń – tutor jest zawsze wyjątkowa, tworzy ją spotkanie dwóch osób, gdzie tutor wyznacza cały proces spotkań: planuje poszczególne etapy i określa cel końcowy, który zostanie osiągnięty wspólną pracą.
Na pewnej uczelni mawia się podobno, że „tutor powinien być, jak kaloryfer – ciepły i twardy jednocześnie”. Ciepło oznacza, że dopuszcza ludzi do siebie, lubi innych i ma umiejętność zaprzyjaźniania się z młodymi osobami, chce dla nich jak najlepiej. Z kolei twardość, to cecha, która znamionuje konsekwencję i konieczność stawiania wyzwań. Bycie twardym to również myślenie długofalowe, ale i pokładanie wiary w drugiego człowieka, w swojego ucznia.
Sięganie do starożytności
Już egipscy królowie mieli swoich osobistych doradców, którzy pomagali im przygotować się do pełnionych funkcji. Dzięki takim relacjom kształciły się w przeszłości elity; z tutoringu korzystali władcy średniowieczni i szlachta.
Aby w pełni rozwinąć siebie oraz podejmować walkę ze swoimi ograniczeniami i wadami, potrzebujemy autorytetu nauczyciela, który posiada umiejętność skupienia się na drugiej osobie, potrafiącego wzbudzić zaufanie i dać siebie.
Relacja tutor – tutti to także szansa na wzajemny rozwój, ponieważ zarówno uczeń dokonuje w sobie odkryć, jak i nauczyciel inspiruje się, odkrywając inny sposób myślenia, obserwacji świata.
Tutoring – nowa metoda, która jest stara, jak świat*
W metodzie tutoringu pytania o sposób myślenia, argumenty, intensywność dyskusji, zajmowanie osobistego stanowiska są czymś naturalnym i oczekiwanym. Niejeden student, kończący polską uczelnię nie otrzymał szansy na zaprezentowanie swoich poglądów u wykładowcy tematu. A przecież indywidualne rozmowy potrafią być absorbujące i intrygujące. Czasem zerkając na zegarek, dziwię się, że pora planowanego zakończenia tutorialu już dawno minęła, a my spacerujemy wciąż, konfrontując nasze poglądy na świat…
Co tam się dzieje i po co?
Jak zobaczyć siebie? To podchwytliwe pytanie ma na celu wyjaśnienie, dlaczego w tutorialach tak bardzo pomaga pisanie eseju – jako zadania domowego i choć to brzmi dość zniechęcająco, wielu chwali sobie tę formę wyrażenia siebie. Niektórzy tutorzy twierdzą, że esej oddziałuje na ucznia o wiele mocniej, niż przystępowanie do egzaminu. Na pewno poważne podejście do pracy z taką formą wypowiedzi jest ćwiczeniem samoświadomości, dobrym sposobem na poznanie siebie. Co daje pisanie esejów? Esej jest znakomitym „podłożem” do dyskusji, a czytany osobiście przez twórcę – mocniej uwydatnia jego poglądy i je uzasadnia.
Komu, komu?
Dla kogo jest przeznaczona ta forma rozwoju, kto powinien, a kto raczej nie musi korzystać z tutoringu? Metodę tę można stosować już w szkole podstawowej, nie ma przeszkód, by nie proponować jej w edukacji wczesnoszkolnej. Największe korzyści odnoszą uczniowie zdolni, którym szkoła nie zapewnia metody indywidualnej pracy. Regularność i określone ramy czasowe tutoringu sprawiają, że jest on doskonałym narzędziem doskonalenia mocnych stron i autoanalizą swojego wnętrza.
A dla kogo jest przeznaczony tutoring? Mawia się, że nie dla wszystkich, jedynie dla tych, którzy chcą 🙂
Chcesz wiedzieć więcej o tutoringu?
*autor tych słów pozostaje w cieniu…
Pozdrawiam,
Agnieszka Święch
autorka bloga: Dom Strachów
Artykuł genialny. Czekam na więcej