Skompletowanie wyprawki dla noworodka to z pewnością nie lada wyzwanie. Zwłaszcza dla kogoś „zielonego”, kto nie miał wcześniej styczności z małymi dziećmi. W Internecie mnóstwo jest tekstów na ten temat. Blogi, portale, strony dla przyszłych mam – wszystkie oferują listę wyprawkową, którą warto skompletować przed narodzinami dziecka. Bywa jednak, że listy te, są nieskończenie długie i niezwykle tajemnicze. Tak na przykład – co to jest „otulacz” i czym się rożni od „rożka”? Czy sterylizator do butelek i płyn do ich mycia są rzeczywiście niezbędne?
Z natury jestem minimalistką. Staram się nie kupować zbędnych gadżetów i nie zagracać sobie nimi mieszkania. W myśl powyższego, przedstawiam wam moją listę rzeczy, które według mnie koniecznie trzeba posiadać, spodziewając się w domu malucha:
- Łóżeczko – proste, drewniane. Fajnie, jeśli ma szufladkę w dolnej części – takie rozwiązanie jest praktyczne i przydatne np. na pieluchy. Materac jest zdecydowanie ważniejszy od samego łóżeczka – wybór polecam skonsultować ze sprzedawcą.
- Wózek – najlepiej taki dwa w jednym: gondolę, spacerówkę i nosidełko samochodowe. Po co 3 razy dokonywać wyboru. Ważne, żeby wózek miał regulowaną rączkę do prowadzenia (każdy jest w końcu innego wzrostu), skrętne koła przednie z możliwością blokady, łatwy sposób składania. Spacerówka powinna mieć możliwość montowania przodem i tyłem do kierunku jazdy, regulowany podnóżek, śpiworek na nogi, wypinaną rączkę.
- Kocyk – małe dziecko nie potrzebuje kołdry i poduszki. Wystarczy mu kocyk – grubość kocyka oczywiście zależy od pory roku w jakiej urodzi się nasze dziecko. Najlepiej mieć ich kilka. Jeden do wózka, jeden do łóżeczka, trzeci na wymianę, gdy ten pierwszy będzie się prał.
- Butelki – nawet jeśli zamierzamy karmić piersią lepiej mieć „na starcie” jedną, dwie butelki.
- Smoczek – mimo, że w szkole rodzenia mówią, że smoczek jest niepotrzebny i nie ma co dziecka do niego przyzwyczajać, osobiście uważam, że warto go posiadać. Dziecko ssąc smoczek wycisza się i uspokaja- to naturalny odruch bezwarunkowy, który dziecko potrzebuje zaspokoić.
- Laktator – może nie przydaje się na długo, ale w pierwszych dniach po porodzie lepiej mieć go w domu. Początki karmienia mogą być trudne – warto, więc wspomóc się laktatorem. Wersja elektroniczna jest dość droga. Można jednak kupić używany lub od kogoś pożyczyć- w końcu nie wiemy, czy będzie nam potrzebny.
- Przewijak – rzecz konieczna, spędzicie przy nim sporo czasu. Jeśli ktoś ma dużo miejsca można kupić wolnostojący z półeczkami na kosmetyki. Jeśli nie, wystarczy przewijak nakładany na łóżeczko. W Ikei dokupicie zestaw miseczek, które można powiesić na łóżeczku obok przewijaka.
- Poduszka do karmienia – niby rzecz zbędna. Nam jednak wyjątkowo przypadła do gustu poduszka – kura z LaMilou. Ma taki kształt, że można ją położyć na kolanach i będzie przylegać do brzucha, a dzięki temu ułożycie sobie wygodnie dziecko.
- Pieluchy tetrowe – w pierwszych miesiącach życia dziecka rzecz konieczna! Po co? Żeby np. położyć je sobie na ramieniu nosząc dziecko, wytrzeć mu buzię itd.
- Chusteczki nawilżane – zakwalifikowałabym je do działu „trochę potrzebne”. Sprawdzają się idealnie „na wyjścia”. Jednak, gdy jesteśmy w domu, lepiej używać ciepłej wody i dużych płatków kosmetycznych (ze względu na skład chemiczny chusteczek )
- Termometr – najlepiej kupić elektroniczny taki, który mierzy i temperaturę ciała dziecka i otoczenia. Można nim zmierzyć np. temperaturę w pokoju czy wody w wanience.
- Wanienka – jak najbardziej potrzebna. Nam sprawdził się jeszcze leżak dla niemowlaka – taki plastikowy, który wkłada się do wanienki, żeby druga osoba nie musiała trzymać dziecka.
- Bujaczek – rzecz, która bardzo się sprawdza przez wiele miesięcy. Na początku dziecko w nim leży – obserwuje świat i nas. Możemy go brać ze sobą np. do łazienki czy kuchni. Z czasem służy jako siedzisko np. do karmienia (gdy dziecko ma 4-5 miesięcy i nie umie jeszcze siedzieć w krzesełku). Ważne, żeby bujaczek miał regulowane oparcie, wibracje – niekoniecznie.
- Niania elektroniczna – rzecz bardzo przydatna np. na wyjazdach na wakacje, lub gdy są u nas goście, a dziecko śpi w innym pokoju. Nie oszukujmy się jednak zanadto – na początku i tak będziecie zaglądać do pokoju dziecka co 5 minut;)
Z jakich rzeczy można z czystym sumieniem zrezygnować?
- Zabawki – małe dziecko tuż po urodzeniu nie ma jeszcze potrzeby zabawy, zostawmy więc tę kategorię dla przyszłych odwiedzających (czytaj: dostaniecie ich dużo w prezencie).
- Płyn do mycia butelek i smoczków – moim zdaniem rzecz zbędna. Wystarczy mieć czysty zmywak tylko do butelek, taki którym nie będziemy zmywali brudnych naczyń i zwykły płyn typu „ludwik”.
- Rożek – figuruje na liście rzeczy, które trzeba wziąć do szpitala. I tak naprawdę nigdy więcej z niego nie korzystałam. W domu używaliśmy kocyków. A w szpitalu i tak kazali nam wyjąć z rożka wkładkę usztywniającą. Myślę więc, że można pominąć wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych, który po 2 dniach będzie zbędny.
- Sterylizator do butelek – ja osobiście nie posiadałam takiego sprzętu. Wystarczy miseczka z wrzątkiem.
- Szumiś – czyli szumiący miś, który ma uspokajać dziecko (dźwięk przypomina mu odgłosy, które słyszał w brzuchu mamy) moim zdaniem świetny gadżet. Idealny na prezent. My jednak korzystaliśmy z YouTuba!;) Znajdziecie tam np. ośmiogodzinne nagranie odgłosu suszarki.
- Kosz na pieluchy – kolejny „gadżet”. Owszem, zatrzymuje zapachy, ale czy nie lepiej od razu wynieść zużytą pieluszkę z pokoju dziecka zamiast kolekcjonować je w tym miejscu?
- Projektor na ścianę – z pewnością nie dla noworodka, który ledwo co widzi. Fajny gadżet dla kilkumiesięcznego maluszka.
- Termometr do wody – z czasem, uwierzcie mi, będziecie lać ją do wanienki „na oko” lub… łokieć. Na początek wystarczy więc dobry termometr elektroniczny, o którym już wspominałam.
- Stojak na smoczki – tylko wówczas, gdy przeszkadzają komuś smoczki „leżące”.
- Podgrzewacz do chusteczek –hmm… Pozostawię to bez komentarza.
Pozdrawiam,
Zuzanna Piórkowska
Autorka bloga: Huston, mamy dziecko!