ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

zajęcia dodatkowe kobbieciarniaWielu rodziców ma już wspaniały plan na świetlaną przyszłość swojego dziecka, na długo zanim pociecha pojawi się na świecie. Podobnież, zanim maluszek skończy miesiąc-z przejęciem śledzą już portale, które na bieżąco informują o atrakcjach dla dzieci i rodzin w danym mieście. Szukają zajęć, na które mogliby chodzić wraz ze swoimi ultra uzdolnionymi dziećmi. Dziećmi, które w tym samym czasie miewają jeszcze problem z prawidłowym ssaniem piersi.

Na dodatkowe zajęcia możemy zapisywać dzieci już od pierwszych miesięcy życia. Zajęcia na basenie dla maluszków, zajęcia związane z muzyką, ćwiczenia z mamą, a nawet wczesna nauka języka. Faktem jest, że umysł dziecka jest chłonny, jak gąbka, a ono samo posiada wrodzoną ciekawość świata (czy u Was także drugim słowem po „mama”, było „dlacego”? ;)).

Dbanie o rozwój dziecka jest bardzo ważne. Podobnie jak podsycanie ciekawości świata i próba odpowiedzi na każde zadane przez dziecko pytanie. Nie ukrywam, że i moja Melania chodziła jakiś czas na zajęcia na basenie dla niemowlaków, a ja szukałam różnych atrakcji i zajęć w pobliżu naszego miejsca zamieszkania. Różnorakie zajęcia stymulujące wyobraźnię czy motorykę dziecka, wpływają pozytywnie nie tylko na jego umysł, ale także na poczucie własnej wartości. Problem zaczyna się w rodzinach, w których zajęcia dodatkowe przejmują popołudniową wartę dziadków oraz niań.

Obłęd zajęć dodatkowych zaczyna się już w wieku przedszkolnym. Niezależnie od tego, czy placówka, do której uczęszcza dziecko jest publiczna czy prywatna-rodzice naciskają, aby ponadprogramowych zajęć było jak najwięcej. Nie pomagają także osiedlowe przechwałki sąsiadek czy koleżanek pt. „Czego to już moje dziecko nie potrafi?”. Nadeszły czasy kiedy krępujące stało się przyznanie, że nasze dziecko korzysta wyłącznie z publicznie dostępnych, podstawowych zajęć oferowanych przez przedszkole.  Łatwo zatracić się w gonitwie zorganizowanej dla rodziców i przez rodziców, w której ściągającymi się szczurami stał się nie kto inny, jak nasze własne dzieci…

Bywa i tak, że zajęcia dodatkowe to idealny sposób, aby bez wyrzutów sumienia oddać dziecko w dobre ręce i zafundować sobie kilka dodatkowych godzin na prace domowe czy nadgodziny. W wielu rodzinach opiekę nad dzieckiem przejmuje szkoła, centrum kultury, szkoła muzyczna, językowa i klub sportowy jednocześnie. Rodzice czują, że spełniają swoje obowiązki ładując w dziecko jak w skarbonkę kolejne drogo opłacane fanaberie, pozostajające często wynikiem niespełnionych ambicji lub aktualnie spełnianych ambicji zawodowych rodziców. Bunt wobec zajęć dodatkowych naszej pociechy kwalifikujemy jako opieszałość, lenistwo, brak szacunku, złościmy się i zmuszamy dzieci do dokończenia czegoś, co zaczęły (nieważne z czyjej woli). Prawdą jest jednak, że dziecko, które w ciągu pięciu dni roboczych chodzi na kilka zajęć pozaszkolnych, może być zmęczone, spragnione kontaktu z rodzicem czy zwyczajnie łaknące zabawy z dziećmi na placu zabaw.

Nie będę czarować – dbanie o rozwój dziecka i pomoc w realizacji siebie to nasz obowiązek. Istnieją jednak granice pomiędzy zmuszaniem, które zwykle ma odwrotny skutek od zamierzonego, a łagodnym nakłanianiem. Jeśli Twoje dziecko ma ochotę chodzić na balet, warto je zapisać, ale nie zmuszać córki do grania na pianinie, jeśli zajęcia w szkole muzycznej przyprawiają ją o dreszcze. Nie pozwól, aby szkoła i nadprogramowe zajęcia zastąpiły Twoje obowiązki jako rodzica, bo nic nie stanowi takiego zaplecza emocjonalnego jak codzienna rozmowa z maluchem i bliski, przyjacielski kontakt. Wiem, że kiedy dziecko po kolei rezygnuje z zajęć oferowanych przez osiedlowe centra kultury, możesz być sfrustrowana, ale to że dziś Twój syn odpuścił judo to nie znaczy, że za rok za nim nie zatęskni i nie zostanie w klubie sportowym już na zawsze. Poza tym, świetnymi „zajęciami pozaszkolnymi” będzie choćby rodzinne układanie puzzli czy gry planszowe, śpiewanie piosenek po angielsku, gra w piłkę, zabawa cieczą newtonowską i wiele, wiele innych. Wspólnie spędzony czas przyniesie dużo lepsze efekty niż  uparte zmuszanie do uczestnictwa w zajęciach. Przymus powoduje jedynie przykry i niepotrzebny stres.

Nic nie zastąpi kontaktu rodzica z dzieckiem, a nadmierna ilość zajęć pozaszkolnych może doprowadzić dziecko do frustracji, zmęczenia, a nawet depresji. Jeśli dziś Twoje dziecko wychowuje szkoła i zajęcia dodatkowe, a Ty odkładasz budowanie relacji na ” po awansie”, nie zdziw się gdy „po awansie” Twoja córka będzie już nosiła stanik, a na jej drzwiach zawiśnie karteczka „Nie przeszkadzać”. To co uda Ci się zbudować teraz, zaowocuje na przyszłość, a relacje z nastolatkiem dużo łatwiej naprawiać, gdy one kiedyś istniały…

Pozdrawiam,

Joanna Pomianowska-Dziekanowska

źródło: Z filiżanką kawy

z filiżanką kawy kobbieciarnia

- A word from our sposor -

Wyścigi szczur(k)ów. Zajęcia dodatkowe – prestiż czy destrukcja?