„Jestem twardzielką. Życie mnie taką ukształtowało” Sylwia Błach o sile i kobiecości, mimo wszystko.

0
1008

Sylwia Błach – W roku 2016. okrzyknięta jedną z sześciu najbardziej inspirujących kobiet na świecie w ramach konkursu Nowy Wymiar Piękna Modelled by Role Models Panache Lingerie. Pisarka, blogerka, programistka. Autorka książek grozy: „Bo śmierć to dopiero początek” oraz „Syndrom Riddocha. Tom pierwszy. Lepszego świata nie będzie”, książki dla dzieci „Wampiry, potwory, upiory i inne nieziemskie stwory”, a także autorskich zbiorów opowiadań. Publikowana w czasopismach i antologiach w językach polskim, czeskim i angielskim.Z wykształcenia programistka, magister inżynier informatyki, aktualnie na studiach doktoranckich. Autorka blogów: VamppiV – bloga poświęconego modzie w rockowym, ciężkim wydaniu oraz SylwiaBlach – na którym dzieli się swoimi przemyśleniami, tworzy posty motywacyjne, opowiada o życiu niepełnosprawnej kobiety w Polsce.

KoBBieciarnia: Od najmłodszych lat miałaś dość nietypowe zainteresowania…

Sylwia Błach: Zaczęło się niewinnie, jak większość dziewczynek chciałam być piosenkarką i aktorką. Umiałam pisać, jednak sądziłam, że pisarz to taki człowiek żyjący w cieniu, klepiący tekst, chowający się przed światem. Ja tymczasem marzyłam o byciu rozpoznawalną.  W gimnazjum pisałam już nałogowo, nie mogłam bez tego żyć, a jednak stopniowo oswajałam się z myślą, że jest to zajęcie dla mnie. W międzyczasie zafascynowałam się kryminalistyką, później kryminologią. Wieczory zbrodni na Discovery były jednym z moich ulubionych programów w telewizji z dzieciństwa, kochałam też takie seriale jak „Kości”, „CSI”, „Zabójcze umysły”. Nadal nałogowo oglądam różnego typu kryminały, choć bardziej w kierunku „Hannibal” czy „Sherlock”. Niestety, z uwagi na ograniczoną motorykę kryminalistyka nie wchodziła w grę.

           „Gdybym wyspecjalizowała się w bardzo wąskiej dziedzinie i była w niej geniuszem, prawdopodobnie znalazłabym w końcu zatrudnienie. Problemem jednak nie były „tylko” moje słabe ręce i wózek, na którym jeżdżę, ale też fakt, że laboratoria na ogół są nieprzystosowane dla wózkersów i ciasne, a mikroskopy – bardzo wysokie….”

Zafascynowała mnie kryminologia, czyli badanie umysłu sprawcy oraz analiza psychologiczna, jednak tutaj znowu pojawił się problem – w Polsce mieliśmy aż jednego kryminologa i nic nie zapowiadało by ten zawód zaczął mieć u nas głębszy sens. Poza tym, kryminolog często bywa na miejscu zbrodni, a nie mogłam oczekiwać, że morderstwa będą popełniane tylko w blokach z windami (śmiech).

KoBBieciarnia: Bycie programistką okazało się równie fascynujące?

Sylwia Błach: Od kiedy pamiętam, wszyscy powtarzali mi, że zostanę informatykiem. Dobrze sobie radziłam z komputerami, kochałam gry komputerowe, z łatwością chwytałam nowinki techniczne. Oczywiście odpowiadałam na to, że nigdy w życiu! Po liceum kompletnie nie wiedziałam co chcę ze sobą zrobić. Poszłam na studia. Z braku pomysłu – informatyczne (śmiech). Wciągnęłam się w to strasznie! Okazało się, że programista niekoniecznie siedzi w domu przed komputerem tracąc wzrok. Programista to twórca i rzemieślnik w jednym, ktoś kto uczy się języka, z alfabetu układa zdania, by stworzyć produkt. Dokładnie tak jak pisarz. A pisarzem, gdy minęły dziecięce marzenia o śpiewaniu, naprawdę zapragnęłam zostać.

KoBBieciarnia: Dlatego mimo wszystko podążyłaś za marzeniem?

Sylwia Błach: Przełomem była pierwsza książka wydana w liceum (zbiór opowiadań „Strach”). Nauczycielka języka polskiego, która motywowała mnie do kolejnych konkursów. Zwycięstwa i kolejne publikacje udowodniły, że naprawdę jestem w tym dobra. Potem odkryłam urok spotkań autorskich, wyjazdów, podpisywania autografów. I przyjemność płynącą z powrotów do domu i przelewania na ekran komputera kolejnych mniej i bardziej chorych wizji, którymi nabiłam sobie głowę w międzyczasie.

Sylwia Błach ze swoją książką „Sydrom Riddocha – Lepszego Świata Nie Będzie”

KoBBieciarnia: Pisanie daje Ci możliwość doświadczania rzeczy, których na co dzień nie masz możliwości przeżyć?

Sylwia Błach: W pisaniu najwięcej satysfakcji daje trzymanie nowej publikacji w rękach. Fakt, że dobrnęło się do postawionego sobie celu, a potem znalazło wydawcę i doprowadziło marzenie do końca. Silnie motywują mnie spotkania autorskie i pozytywne opinie.

            „Jeden z moich literackich mistrzów, Jo Nesbo, powiedział, że z pisaniem jest jak z seksem – jeśli zaczynasz sypiać z kimś, by zadowolić tę osobę, wróży to rozpad związku. Jest w tym ziarno prawdy, ja jednak jestem ciągle na tym etapie, na którym najbardziej nakręca mnie fakt, że ludzie chcą czytać to, co piszę…”

Ilustracje z książki „Wampiry, potwory, upiory i inne nieziemskie stwory”

KoBBieciarnia: Twoja kariera literacka rozwija się z każdą, kolejną publikacją. Daleko Ci jednak do pisarza-samotnika…

Sylwia Błach:  O tak! Moi bliscy są dla mnie bardzo ważni. To dzięki nim mam chęć do działania i to oni sprawiają, że osiągam tyle. Nie wyobrażam sobie świata bez mojego chłopaka, rodziców, przyjaciół – ludzi, na których mogę polegać, z którymi śmiałam się i płakałam. Uwielbiam pracować, ale jestem typem, który pracuje bardzo intensywnie i ciężko, zapomina się w pracy i czasem się w niej gubi. Kiedyś potrafiłam funkcjonować cały tydzień prawie odcięta od świata, pracując i śpiąc i choć kochałam, to co robiłam, to traciłam harmonię, uciekał mi sens życia. To właśnie przebywanie z najbliższymi mi ten sens przywraca. Jedno popołudnie z przyjaciółką ładuje akumulatory na cały tydzień.

KoBBieciarnia: Założę się, że dla wielu swoich przyjaciół jesteś prawdziwym wzorem radzenia sobie z przeciwnościami losu. Jakimi kobietami sama, starasz się otaczać na co dzień? Jakie kobiety podziwiasz?

Sylwia Błach:  Kobietami silnymi, które potrafią osiągać wyznaczone sobie cele. Moim wzorcem zawsze była moja mama, bardzo mądra i piękna kobieta, która realizuje się zawodowo i wychowała mnie na ludzi. Przy okazji jest oczytana, otoczona miłością, inteligentna i ma sarkastyczne poczucie humoru, co jest cechą, którą bardzo lubię. Staram się otaczać ludźmi ambitnymi. Nie zwracam uwagi na to czy osiągnęli wielki sukces zawodowy czy realizują się poprzez macierzyństwo – ważne jest jednak dla mnie to, że realizują się.

           „Choć zabrzmi to brutalnie, odcięłam się od malkontentów i wampirów energetycznych – każdy z nas może osiągnąć bardzo wiele, jeśli tylko o to zawalczy. Nieustanne marudzenie walką nie jest…”

Oczywiście, każdemu zdarzają się kryzysy, także mi, ale wtedy tym bardziej warto wejść w jakiś projekt, pogadać z kimś, kto cieszy się życiem. Ludzie ambitni mnie inspirują i dają poczucie, że jak im się udało, to mi też się uda.

Sylwia Błach podczas premiery książki „Wampiry, potwory, upiory i inne nieziemskie stwory”

KoBBieciarnia: Ambicji odmówić Ci nie można lecz czy uważasz siebie samą, za kobietę sukcesu?

Sylwia Błach: Staram się zauważać nawet drobne sukcesy i budować na nich swoją pewność siebie. W ostatnim czasie było ich kilka. W życiu prywatnym dopiero co wyprowadziłam się z domu i uważam to za duże osiągnięcie. Mam 25 lat, ale fakt, że choruję na rdzeniowy zanik mięśni i jestem osobą „nie-samoobsługową”. W końcu jednak udało mi się znaleźć mieszkanie, przystosować je do własnych potrzeb i wyprowadzić się od rodziców, za którymi co prawda ciągle tęsknię, ale ile można im siedzieć na głowie (śmiech). Zresztą – mieszkam z ukochanym, lepszej opcji być nie może. Zawodowo także nie mogę narzekać. W tym roku wydałam dwie nowe książki „Syndrom Riddocha. Tom pierwszy. Lepszego świata nie będzie” oraz „Wampiry, potwory, upiory i inne nieziemskie stwory”.

Aktualnie mam na koncie pięć autorskich książek i kilkanaście opowiadań w różnych antologiach. Ponadto w końcu obroniłam tytuł magistra i zaczęłam studia doktoranckie. Jestem programistką i kręci mnie nauka, dlatego chcę się jej jak najbardziej poświęcić. W zeszłym roku zostałam uznana przez markę Panache jedną z sześciu najbardziej inspirujących kobiet na świecie i pojechałam na sesję zdjęciową do Londynu. Nadal nie do końca w to wierzę, zwłaszcza, gdy pomyślę, że gdzieś na drugim końcu globu wiszą moje zdjęcia w sklepach.

KoBBieciarnia: Ile wiele jesteś w stanie zaryzykować, w walce o własne szczęście?

Sylwia Błach: W pierwszym odruchu chciałam odrzec, że wszystko, ale nie zaryzykowałabym szczęścia ludzi, których kocham. Mam małe grono najbliższych mi osób, ale bez nich świata sobie nie wyobrażam i nie mogłabym nikogo z nich narazić czy skrzywdzić.

KoBBieciarnia: Kiedyś musiałaś testować tę granicę?

Sylwia Błach: Cudze – nie sądzę. Własne? Zależy od definicji „granic”/ Zastanawiam się czym są moje, własne granice… Czy przekraczaniem granic jest codzienna walka? Fakt, że idąc na studia szukałam asystentki, zamiast odpuścić i zamknąć się w domu jak statystyczna większość z moją chorobą? To, że dwa lata jak szalona szukałam wydawcy dla swojej książki? To, że wielokrotnie pracowałam ponad siły, po kilkanaście godzin na dobę? To, że przeniosłam się do mieszkania, z którego na tę chwilę sama nie mogę wyjść, ponieważ nie sięgam do zamka, a firma mająca zamontować automat otwierający drzwi bardzo cały proces opóźnia? A może to, że wielokrotnie muszę ufać obcym osobom we wnoszeniu mnie po schodach, choć wiem, że jakiekolwiek potknięcie grozi poważnym wypadkiem? Nie ryzykowałam nigdy nic materialnego. Ryzykowałam jedynie swoje zdrowie psychiczne – mam wrażenie, wielokrotnie. Jestem jednak twardą zawodniczką. Tak zostałam wychowana. Tak ukształtowało mnie życie.

KoBBieciarnia: My-kobiety mamy w życiu łatwiej?

Sylwia Błach: Chciałabym wierzyć, że „mamy tak samo”. Niestety, z moich obserwacji wynika, że zbyt często musimy udowadniać naszą siłę i nasze kompetencje. Znane mi pisarki horroru, regularnie opowiadały o szowinistycznych tekstach, którymi były obdarowywane w swej karierze. Wiesz, tymi z kategorii: „baba to powinna romanse pisać, a nie hardcore horror”. Często też czyta się o kobietach w biznesie, które na każdym kroku muszą udowadniać swoje umiejętności i kompetencje. Jeśli taka kobieta jest dodatkowo ładna – bywa, że ma naprawdę pod górkę. Niejedna słyszy na dzień dobry, że karierę zrobiła z pewnością „przez łóżko”. Mężczyźni rzadko muszą walczyć z podobnymi zarzutami…

KoBBieciarnia: Bywa jednak, że „kobiecość” pozwala nam na lekką nieporadność… Starasz się czasem z niej korzystać?

Sylwia Błach: Oczywiście można popatrzeć na problem z drugiej strony i półżartem, półserio stwierdzić, że istnieją sytuacje, gdy kobiecie jest łatwiej. Czasem wystarczy zagrać słodką idiotkę, aby osiągnąć cel, na którym zależy. Mężczyźni często „chwytają” takie haczyki. Pamiętam historie, które opowiadałyśmy sobie wraz z koleżankami w czasach liceum. Znajoma – bardzo inteligentna i przebojowa, młoda kobieta, u mechanika regularnie robiła słodkie oczka i minki, aby mieć auto gotowe na termin, na którym jej zależało. I choć doskonale rozumiała żargon mechaników – udawała, że kompletnie nic z niego nie „kuma”. Nie pochwalam tego, choć niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji.

W roku 2016. Sylwia okrzyknięta została jedną z sześciu najbardziej inspirujących kobiet na świecie w ramach konkursu Nowy Wymiar Piękna Modelled by Role Models Panache Lingerie

KoBBieciarnia: Wydajesz się bardzo świadoma swej wartości. U Polek to wciąż dość rzadkie zjawisko…

Sylwia Błach: Ciągle siebie nie doceniamy. Nie jest to jednak typowo polski problem – kobiety na całym świecie czują się mało wartościowe. Wyszłyśmy z domów, zaczęłyśmy robić biznes, ale nadal wiele z nas czuje, że musi jednocześnie zajmować się domem. Doszłyśmy do paradoksu, w którym chcąc uwolnić się ze stereotypowej roli „gospodyni” weszłyśmy do świata biznesu, jednak nie odpuściłyśmy sobie w kwestiach, nazwijmy to, domowych. Przez to harujemy 24 godziny na dobę, co prowadzi do zagubienia i frustracji. Media nie ułatwiają nam, odnalezienia równowagi – jesteśmy zewsząd bombardowane tym, jak powinnyśmy wyglądać, jak godzić wszystkie obowiązki, jak się zachowywać. Wierzę w zdrowy feminizm i marzę o tym, aby kobiety wreszcie poczuły się szczęśliwe. Bywa jednak, że często zapominają o tym przez stres lub zwykłe zmęczenie. Wówczas, przydaje się kolejna, babska cecha – ku mojej uciesze, my baby – stajemy się coraz bardziej solidarne. To dobry trend.

           „Kobiety zawsze bardzo zajadle walczyły o pozycję i stanowiska, zwłaszcza, gdy udało im się wybić w tak zwanym „męskim świecie”. Teraz, nareszcie, nauczyłyśmy się współdziałać. Pojawia się coraz więcej „babskich” warsztatów, spotkań motywacyjnych czy grup wsparcia. Nie widzimy już w sobie wroga, tak jak to często się działo, a równie silną i interesującą osobę, z którą chcemy współpracować. Kobieca solidarność ma w sobie coś magicznego….”

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj